– Odwaga, rozwaga i pokora – tego według Doroty Soszyńskiej potrzebuje każdy, kto zaczyna z własnym biznesem. Pierwsza Dama polskiego przemysłu kosmetycznego sama nie raz się o tym przekonała. Jak wtedy, gdy wyjeżdżając na ważne, zagraniczne spotkania zostawiała w domu córkę, która jeszcze chwilę przed jej wyjściem prosiła: "mamo, poczytaj mi bajkę".
Jest Pani z wykształcenia magistrem sztuki, po Akademii Muzycznej, jak w takim razie zaczęła się Pani przygoda z branżą kosmetyczną?
Wiąże się to z historią rodzinną mojego męża. Mój teść Ignacy Zenon Soszyński jeszcze przed wojną założył w Warszawie fabrykę kosmetyków. Gdy w czasach komunistycznych jego przedsiębiorstwo zostało znacjonalizowane, postanowił wyjechać do Francji. Studiował chemię na Sorbonie, później w Grasse poznał tajniki tworzenia kompozycji zapachowych. Następnie przeniósł się do Maroka, gdzie zgromadził kapitał i kupił Fragrance Floral, firmę o ponad stuletniej tradycji w produkcji olejków eterycznych, którą prowadził wspólnie z moim mężem.
Wrócił do Polski?
Tak, pod koniec lat 70-tych wrócili razem do kraju. Teść założył w Poznaniu jedną z pierwszych firm zagranicznych Inter-Fragrances, po dwóch latach dołączył do niego także mój mąż, a w 1986 r. częścią zespołu zostałam i ja. I tak naprawdę nasze wspólne życie zadecydowało o tym, że także zajęłam się kosmetykami.
Trudno wybrać inną drogę, gdy się jest otoczoną takimi pasjonatami?
Codziennie słuchałam rozmów biznesowych ojca i syna. Myślę że to był ich podstępny plan, żeby mnie zainteresować branżą kosmetyczną. Może wyczuli we mnie potencjał. Na początku towarzyszyłam im w spotkaniach i wyjazdach biznesowych. Zarazili mnie swoją pasją. Nie skończyłam przecież ani chemii, ani ekonomii, nie mam biznesowego wykształcenia. Za to miałam świetnych nauczycieli.
Wtedy produkowaliśmy na licencji kosmetyki dla Heleny Rubinstein, byliśmy też dystrybutorami wielu marek selektywnych: pielęgnacyjnych i zapachowych, m.in. La Prairie czy Christiana Diora. Mogłam obserwować w jaki sposób pracują te marki i dzięki temu poszerzać swoją wiedzę.
Nie obawiała się pani, że będzie ozdobą, a nie równorzędnym partnerem firmy?
Miałam wtedy 23 lata. Byłam zaraz po studiach. Młodzi ludzie mają często wielki entuzjazm i odwagę. Może nie do końca potrafią ocenić sytuację. Tak też było w moim wypadku.
Od jakich zadań Pani zaczynała?
Od działu kreacji, czyli od tworzenia nowych produktów. Nie w sensie technologicznym, bo od tego jest laboratorium i wybitni specjaliści, ale właśnie od obserwowania trendów na świecie, od projektowania opakowań, od budowania strategii marketingowych. Moje wykształcenie pomogło, bo muzyka klasyczna uczy analitycznego myślenia, czyli obserwacji, wyciągania wniosków, a jednocześnie pewnej wrażliwości i estetyki. Dzięki temu szybko się odnalazłam. Poza tym to wielka przyjemność, kiedy kreujemy produkt i możemy obserwować drogę od pomysłu do efektu końcowego. To jest jak narodziny dziecka. Było to do przewidzenia, że praca mnie pochłonie i stanie się pasją. Jest nią do dziś.
Muzyka nadal Pani pomaga?
Jestem dyrektorem kreatywnym. Cały czas muzyka i wrażliwość mi towarzyszą i pomagają w pracy. Oczywiście jak każdy młody człowiek popełniałam błędy, ale zawsze starałam się wyciągać wnioski. Miałam szansę pracować z międzynarodowymi firmami, które nauczyły mnie tempa pracy, dynamiki, postrzegania produktu, marketingu, obserwacji rynku. To jest właśnie moje doświadczenie, które zdobyłam w ciągu 30 lat. Wynikiem tego są nasze produkty, które mają własną filozofię, są bardzo przemyślane i spójne.
Jak zbudowaliście zaufanie klientów?
Polska branża kosmetyczna jest ewenementem w Europie. Rodzime firmy mają niezwykle silną pozycję i większościowe udziały w rynku. A my wyróżniamy się na tle konkurencji unikatową filozofią. Misją firmy Oceanic jest pomoc osobom o skórze wrażliwej i skłonnej do alergii. W naszym portfolio jest ponad 600 referencji produktów do cery alergicznej. Wszystkie receptury powstają z oczyszczonych ze związków alergizujących i drażniących surowców farmaceutycznych, które posiadają odpowiednie certyfikaty. Musimy być pewni, że każdy preparat jest bezpieczny i skuteczny dla alergika, dla pacjenta. Dzięki takiemu podejściu, filozofii i jakości produktów zbudowaliśmy sobie zaufanie naszych klientów i pacjentów.
Z perspektywy czasu, co Pani zdaniem jest największą wartością firmy?
Na pewno wyjątkowa filozofia i pracujący w niej ludzie. W naszym wypadku, na sukces firmy pracuje cały zespół.
Czy to, że firma jest rodzinna to atut czy przeszkoda?
Oceanic tworzyliśmy wspólnie z mężem. Często ludzie zadają mi pytanie: „Jak udaje Ci się pracować z własnym mężem?”. Wiele osób uważa, że to jest niemożliwe. Nam to nigdy nie przeszkadzało. Bardzo konkretnie wyznaczyliśmy sobie zadania. Mąż zajmuje się strategią firmy, finansami, dystrybucją, eksportem. Natomiast ja odpowiadam za marketing, kreacje produktów i reprezentuję firmę. Nie konkurujemy ze sobą, każdy działa na swoim polu, przez lata wypracowaliśmy zaufanie do siebie.
Pracujecie na sto procent. Jak to wpływa na rodzinę?
Nie ukrywam, że jesteśmy pasjonatami. Lubimy to, co robimy. Bardzo starannie wybieramy współpracowników, którzy mają podobne wartości i potrafią tak jak my angażować się w swoją pracę. Myślę, że fajnie jest pracować w rodzinnej firmie, dobrze zarządzanej, gdzie jest bliski kontakt z właścicielami, a decyzje podejmowane są sprawnie i szybko.
Czy praca wpływa na życie osobiste?
W domu często rozmawiamy o pracy, nigdy nie było to dla nas problemem. Mamy to szczęście, że lubimy to, co robimy i na ten temat dyskutujemy. To w pewnym sensie nasz sposób na życie. Oczywiście były trudne momenty w ciągu tych 30 lat, stres i wielka odpowiedzialność. Ale dziś firma ma bardzo stabilną pozycję, a jej prowadzenie to ogromna przyjemność.
Bardzo stabilna znaczy bezpieczna na sto procent?
Naturalnie, że są zagrożenia, chociażby nieprzewidziana sytuacja rynkowa. Prowadzenie biznesu to nie jest taka łatwa sprawa. W życiu zawsze jest coś kosztem czegoś. Trzeba mieć silną osobowość i odporność psychiczną. Firma to wyzwanie, które łączy się z odpowiedzialnością za biznes, za ludzi. Każda decyzja ma swoje konsekwencje.
Jakie cechy charakteru oprócz odporności są potrzebne?
Także odwaga, rozwaga i pokora. Nieraz musiałam podejmować trudne decyzje. Również dotyczące bliskich. Wyjeżdżałam na spotkania biznesowe, a obok córka stała i mówiła: „Mamo, poczytaj mi bajkę, chcę, żebyś została w domu”. Jak każda kobieta, jak każda matka miałam rozterki. Wyjeżdżałam z bólem serca, ze łzami w oczach.
Co było Pani najtrudniejszą decyzją związaną z firmą?
Lata 1989-1990. Pełną parą wkraczał do Polski wolny rynek. To był dla firmy trudny czas. Ludzie przestali kupować polskie produkty, zachłysnęli się wszystkim, co z importu. Jakość nie miała znaczenia, ważniejsze było ładne opakowanie i obcojęzyczna etykieta. To były trzy decydujące lata, wszystko postawiliśmy na jedną kartę – albo nam wyjdzie, albo wszystko stracimy. Nie mieliśmy wyboru. To nas zmobilizowało do ogromnej pracy i udowodniliśmy, że warto zaufać polskim producentom.
Czy doświadczenia z innych krajów mogły być pomocne?
Na pewno nie z krajów Europy Środkowo-Wschodniej, bo tam rodzimy rynek kosmetyczny praktycznie przestał istnieć. Tak mogło też być w Polsce. Nikt nie wiedział, w którym kierunku to się potoczy i czy Polacy przekonają się do polskich produktów. Dzięki firmom takim jak nasza, to się udało. Dziś miliony Polaków kupują rodzime produkty, doceniając ich jakość. To wymagało od nas pracy i ogromnych inwestycji w fabrykę, laboratoria, nowe technologie. Mogę śmiało powiedzieć, że nie mamy żadnych kompleksów. Często odwiedzają nas kontrahenci ze świata i przekonują się, że „Made in Poland” w branży kosmetycznej to prawdziwy znak jakości na arenie międzynarodowej. Wyjeżdżają i mówią: chapeau bas! Doceniają też naszą niezwykłą kreatywność, dynamikę, nadążanie za trendami. Możemy i powinniśmy być z tego dumni!
Zachód to docenia?
W tym roku na targach kosmetycznych w Bolonii po raz pierwszy firmy polskie wystawiały się wspólnie w Pawilonie Narodowym. Było wielu dziennikarzy międzynarodowych, którzy podkreślali, że „Made in Poland” to dziś w branży kosmetycznej referencja.
Zatrudnia Pani dziś osoby w wieku, w którym sama kiedyś była zaczynając karierę.
Bardzo skrupulatnie dobieramy zespół. Największą wartością firmy są ludzie, którzy w niej pracują. Proszę mi wierzyć, nie jest łatwo dostać pracę w firmie Oceanic. Jest kilka rozmów kwalifikacyjnych. Na stanowiska kluczowe trwają one czasem wiele godzin. Bardzo duży nacisk kładziemy w firmie na pracę zespołową. Właściciele budują strategię i nadają ton. Nasza firma jest uporządkowana i dobrze zorganizowana. Wszyscy pracujemy na nasz wspólny sukces.
Lubię pracować z młodymi ludźmi. Doceniam ich energię i entuzjazm. Wielką frajdą jest praca z osobą, u której wyczuwam potencjał. Mam satysfakcję widząc, jak ludzie rozwijają skrzydła. Na początku ja ich inspiruję, a potem sytuacja się odwraca. Młodzi inspirują mnie. Cenię także osoby z ogromnym doświadczeniem, które budowały z nami firmę od początku.
Ale Pani córka z Panią nie pracuje.
Ma firmę w innej branży, zajmuje się modą. Z własnymi dziećmi nie jest łatwo pracować. Młodzi ludzie są bardzo niecierpliwi i niepokorni, często rady rodziców traktują jak krytykę. Córka bardzo się rozwija. Wierzę, że jak osiągnie pewien poziom wiedzy, doświadczenia i pewności siebie, to odnajdzie się także w naszej firmie.
Córka z własnym biznesem wystartowała od zera?
Tak. I dlatego jestem z niej bardzo dumna. To najlepsza dla niej szkoła – uczenie się biznesu w praktyce. Krok po kroku.
Profesor Blikle wyliczył, że mniej niż trzydzieści procent firm rodzinnych ma plan sukcesyjny. To oznacza, że pozostałych siedemdziesiąt procent albo zostanie sprzedana, albo się rozpadnie.
Jeżeli widzimy, że dziecko nie ma predyspozycji do pracy w biznesie, to uszczęśliwianie go na siłę nie ma sensu. Wtedy faktycznie lepiej jest, żeby rozwijało swoje własne zainteresowania i poszło inną drogą. W takiej sytuacji należy powołać następców: zarząd, radę, fundację. Natomiast jeżeli wyczuwamy w dziecku potencjał – warto mu dać szansę. Młody człowiek musi sam chcieć i być do tego wewnętrznie zmotywowany. Tylko taka postawa może przynieść sukces.
Większość pracowników Pani firmy to kobiety. Dlaczego?
Tak, to prawda, wierzę w kobiety. Uważam, że Polki są wyjątkowe. Lubię z nimi pracować, bardzo je cenię. Są lepiej wykształcone od mężczyzn, bardziej odpowiedzialne, obowiązkowe i bardziej wrażliwe. Lepiej też sprawdzają się w pracy zespołowej. Kobiety potrafią widzieć inne aspekty człowieka. Są też lepiej zorganizowane. Życie i obowiązki kobiet, zmuszają je do tego. W pracy nie chcą tracić czasu. Polki są także odważne i bardzo kreatywne. Ponad milion polskich kobiet prowadzi własną działalność, a już 37 proc. małych firm w Polsce należy do kobiet. To jeden z najlepszych wyników w całej Unii Europejskiej, gdzie średnia wynosi 25 proc.
Wspiera też Pani kobiety w inny sposób.
Wiele satysfakcji sprawia mi działanie w stowarzyszeniu „Dress for Success”, które pomaga kobietom wrócić na rynek pracy. Spotkałam tam wyjątkowe kobiety – wolontariuszki, które poświęcają swój czas innym, co w naszym zaganianym świecie warte jest podziwu. Firma Oceanic jest także zaangażowana w stowarzyszenie „Piękniejsze Życie”, które wspiera kobiety podczas terapii onkologicznej.
Pani ambicje?
W 2014 roku chcemy wejść na giełdę. To dla nas ważny krok. Mamy silną pozycję w Polsce, jesteśmy także obecni na 28 rynkach świata. Mamy ambicję, aby stać się marką globalną ze względu na naszą unikatową filozofię, a także wyjątkowe produkty. Na szczególną uwagę zasługuje gama preparatów AA ECO, jedna z pierwszych na świecie linii produktów ekologicznych dla alergików. Nad tym projektem pracowaliśmy trzy lata. To właśnie substancje naturalne są tymi, które najczęściej uczulają. Opracowanie receptury takich produktów to naprawdę wielkie wyzwanie. Mamy także serie dermokosmetyków dla diabetyków oraz dla osób po radio i chemioterapii. Wyróżnia nas jedno z najnowocześniejszych laboratoriów w Europie Środkowo-Wschodniej, fabryka wybudowana według farmaceutycznych standardów GMP potwierdzonych certyfikatem oraz nowoczesne centrum logistyczne.
Jakie są Pani plany na najbliższą przyszłość?
Najważniejsze dla mnie jest zdrowie bliskich i, jak dla każdej matki, szczęście mojej córki.
Mam także osobiste marzenie. Lubię ciepło i słońce, więc chciałabym mieć swoje miejsce na ziemi w ciepłym kraju, gdzieś daleko…