Najpierw został skrytykowany przez publicystów, później instytucje zamieszane w jego stworzenie przerzucały się nim, jak gorącym kartoflem. Czekoladowy orzeł, który towarzyszył marszowi w Święto Flagi finalnie stanął w siedzibie radiowej Trójki. I choć został nawet zlicytowany, mieszka tam do dziś. Co można zrobić z orłem?
To chyba najbardziej oczywiste skojarzenie związane z wielką czekoladową rzeźbą. Zjedzenie orła byłoby zresztą jednym z najbardziej oczekiwanych sposobów zakończenia marszu pod hasłem "Orzeł może", na który go przygotowano. O tym, że wielki ptak jest jadalny zapewniał jego wykonawca – maestro czekolady z firmy Wedel Janusz Profus. Do produkcji orła zużyto 320 kg czekolady, czyli tyle, ile potrzeba na 3200 tabliczek.
Po tym, jak okazało się, że uczestnicy marszu będą musieli obejść się smakiem, przedstawiciele firmy zaczęli wycofywać się z takiego stanowiska. W wypowiedziach rzeczniczki Wedla, orzeł nagle stał się niejadalny. "Orzeł z założenia był nie do zjedzenia?" – zapytał Magdalenę Kołodziejską dziennikarz Frondy.pl. W odpowiedzi usłyszał, że rzeźba zaprojektowana była pod takie warunki atmosferyczne, które nie umożliwiały stworzenia jadalnego dzieła.
2. Postawić jako pomnik
W tym samym wywiadzie rzeczniczka Wedla opowiadała, że firma wykonała także inne wielkie rzeźby z czekolady. Figura Adama Małysza od 12 lat stoi w Wiśle, a rzeźba św. Mikołaja od 4 lat w Centrum Zdrowia Dziecka. Gdzie mógłby stanąć "Możeł"?
Pomysłów może być wiele. Odpowiednim miejscem wydaje się dla niego i Stadion Narodowy, i jedna z nowych stacji metra warszawskiego. Może, odpowiednio zakonserwowany i umieszczony pod szkłem, mógłby stanąć nawet przed Pałacem Prezydenckim?
Jedno jest pewne: na pewno nie może dłużej stać ani w budynku radiowej Trójki, ani przenieść się do budynku Agory. Będzie bowiem utrudniał pracę dziennikarzom i zagrażał zdrowiu gości. Tak, jak posła Marka Suskiego, który będąc gościem w rozgłośni przy ul. Myśliwieckiej, musiał zmierzyć się z alergią na czekoladę. Jak twierdził, rozkładająca się masa czekoladowa wywołała u niego złe samopoczucie i torsje, przez co wypadł gorzej w programie, do którego został zaproszony jako komentator.
3. Oddać na prezent
Orła można także sprezentować. Orła mają w godle także między innymi: Rumuni, Ormianie, Czarnogórcy, Egipcjanie, Filipińczycy, Indonezyjczycy i Amerykanie. Wystarczy wybrać najbliższe Święto Niepodległości i przetransportować orła we wskazane miejsce.
Co z tego, że orzeł ma rozpiętość skrzydeł 2,2 metra. Nie powinien być to żaden problem. W transporcie, tak jak podczas rozrzucania ulotek w czasie samego marszu "Orzeł Może" mógłby pomóc przecież wojskowy śmigłowiec.
4. Maskotka dla dzieci
Słuchaczka Trójki, która wygrała licytację orła, zdecydowała się zapłacić za niego 35 tys. zł. Nie powiedziała, co zamierza z nim zrobić, ale komentując wygraną, przyznała, że "wiele dzieci będzie miało z niego przyjemność". Jaką, skoro orła nie będzie dało się zjeść? Być może stanie gdzieś na korytarzu i będzie przez lata kurzył się, jak stare popiersia patronów szkół.
5. A jeśli nie?
A co, jeśli orła nie będą chcieli już nigdzie? Receptę wymyślił nasz reporter Tomek Baliszewski. "Możeł" może trafić tam, gdzie wszystkie pokrzywdzone ptaki: ptasiazyl.zoo.waw.pl.