Od obrony krzyża na Krakowskim Przedmieściu do występu na Paradzie Równości ramię w ramię z Biedroniem, Kaliszem i Palikotem – taką drogę przebył Andrzej Hadacz. Kim jest? Skąd się wziął? Były górnik, obecnie na emeryturze, który obraca się w kręgu niszowej Telewizji Narodowej i równie niszowego "Nowego Ekranu" – mówią ci, którzy go poznali.
To przede wszystkim za sprawą Andrzeja Hadacza tegoroczna Parada Równości przyciągnęła uwagę internautów, szczególnie tych prawicowych. Znanego obrońcę krzyża z Krakowskiego Przedmieścia zobaczyliśmy bowiem w towarzystwie Janusza Palikota, Roberta Biedronia i Ryszarda Kalisza. "Koniec z dyskryminacją! I będę to mówił każdego dziesiątego na Krakowskim Przedmieściu, że wy jesteście całkiem przyzwoici! I żałuję, że nie ma tutaj ze mną żadnego biskupa ani księdza" – przekonywał, na co prawica natychmiast okrzyknęła go prowokatorem na usługach Palikota. Jego zadniem miało być skompromitowanie ludzi spod krzyża.
W niszy "Nowego Ekranu"
Mimo że przy okazji wydarzeń sprzed Pałacu Prezydenckiego Hadaczem zainteresowali się nim dziennikarze, niewiele o nim wiadomo. Mężczyzna wystąpił w spocie Platformy Obywatelskiej, gdzie krzyczał "Tusk albo Komorowski - kula w łeb. Nienawidzę ich". W reportażu polsatowskich "Wydarzeń" chwalił się też, że młodzi chcą od niego autografy, robią sobie z nim zdjęcia i ma nadzieję, że jego wykonaniem hitowej piosenki "Gdzie jest krzyż?" zainteresuje się jakaś wytwórnia płytowa. Nie odpowiedział jednak na jedno pytanie: skąd właściwie wziął się na Krakowskim Przedmieściu?
– Nic mi nie wiadomo, by wcześniej działał publicznie. Wydaje mi się, że pierwszy raz pojawił się przed Pałacem Prezydenckim w maju 2010 roku, choć sam twierdzi, że był już w kwietniu. Potem, kiedy ja tam przychodziłem, widziałem go właściwie zawsze. Tak się poznaliśmy – mówi w rozmowie z naTemat Eugeniusz Sendecki z "Nowego Ekranu" i "Telewizji Narodowej", autor wielu filmików spod krzyża.
Hadacz na nagraniach, które zobaczyć można na YouTube, najczęściej pojawia się właśnie w towarzystwie reprezentantów środowiska Sendeckiego. Gościł na przykład na urodzinach "Nowego Ekranu". Na filmie z tego wydarzenia zwraca się do internautów: "Nie chciałbym żebyście myśleli, że my jesteśmy moherowi bereci. My tak samo mamy samochody, internet, telefony komórkowe, telewizję satelitarną. Chcecie palić jointy? Nie ma sprawy. Chcecie się we dwie kobiety, jeden mężczyzna? Proszę bardzo. Nie mam nic przeciwko temu. To są wasze sprawy".
Z kolei na Marszu Niepodległości w 2011 roku można było go zobaczyć w towarzystwie Janusza Korwin-Mikkego. – To nazwisko gdzieś się pojawiało, ale ja tego pana osobiście nie poznałem. Słyszałem o nim tylko – zaznacza dziś lider "Nowej Prawicy".
Politycy mówią: "nie znam"
Posłowie PiS, którzy pod Pałacem Prezydenckim obchodzą kolejne miesięcznice katastrofy smoleńskiej, także odcinają się od znajomości z Hadaczem. – Ja go z Krakowskiego Przedmieścia nie pamiętam. To jakiś prowokator Ruchu Palikota albo Platformy Obywatelskiej – przekonuje naTemat Stanisław Pięta.
– Nic mi to nazwisko nie mówi. Jeśli się z nami kontaktował, to na pewno nie pod tym nazwiskiem, ale nie sądzę, by w ogóle coś takiego miało miejsce – potwierdza Adam Lipiński.
Nieco inaczej wypowiada się Krzysztof Jurgiel, bliski współpracownik Jarosława Kaczyńskiego. Na pytanie, czy poznał Andrzeja Hadacza odpowiedział tylko: "Nie do końca. Nie chcę się na ten temat w ogóle wypowiadać" i odłożył słuchawkę.
Inną teorię ma Sendecki. Według niego Hadacz kontaktował się z PiS-em, a chodziło o pomoc w ewentualnym procesie z Platformą Obywatelską. "Pan Andrzej" rzekomo chciał dostać od PO pieniądze za "udział" w spocie "Oni pójdą na wybory, a Ty?". – Kiedy PiS go odrzuciło, był indagowany też przez Rozenka z Ruchu Palikota, a potem przyszedł do niego Ryszard Kalisz, mówiąc, że ma kancelarie adwokacką i mu pomoże. Wtedy Hadacz nawiązał z nim kontakt – twierdzi Sendecki.
Na ile to wiarygodna historia? Z Ryszardem Kaliszem nie udało się nam skontaktować, podobnie jak z Andrzejem Rozenkiem. Ten drugi w poniedziałek na łamach naTemat tłumaczył obecność Hadacza na Paradzie Równośći w ten sposób: – Nie znam człowieka, w ogóle nikt go w naszym środowisku nie zna. Jeżeli to naprawdę ta sama osoba, być może po prostu tak bardzo zmienił poglądy. Do Janusza Palikota można podejść bardzo łatwo. Na Paradzie Równości naprawdę każdy mógł zrobić sobie z nim zdjęcie.
Hadacz zagadka
Na pytanie "kim jest Hadacz" wciąż nie ma więc odpowiedzi. Prawica już odpowiedziała sobie, że agentem Palikota, który skompromitował obrońców krzyża. Lewica, że zwykłym obywatelem, który po prostu zmienił poglądy. Koledzy z "Nowego Ekranu", że aktywnym działaczem, o którego biją się politycy. A reszta? "Wariat", "oszołom", "niezrównoważony psychicznie człowiek" – takich opinii też jest sporo.