20 milionów złotych wydała polska policja na system e-posterunek. Miał to być kamień milowy w rozwoju tej służby, zarówno dla funkcjonariuszy, jak i obywateli. Dziś się okazuje, że system… nie działa.
"To klasyczny przykład, jak nie realizować projektów w administracji publicznej" – tak przedstawiciel Najwyższej Izby Kontroli opisuje w "Wyborczej" e-posterunki. Jak donosi "GW", system praktycznie nie działa, choć włożono w niego miliony złotych.
NIK popiera sam pomysł stworzenia e-postunków, które miały odciążyć policjantów i obywateli od wypełniania zbędnych dokumentów i biurokracji. Był to jeden ze sztandarowych projektów w policji, mający potwierdzać, że służby te stają się coraz bardziej nowoczesne. E-posterunek miał też wyeliminować bieganie obywateli na komendy, by podpisać oświadczenia i wypełniać inne biurokratyczne obowiązki.
Nad e-posterunkiem pracowano od 2007 roku, w teorii system miał zacząć działać w 2011. Po dwóch latach od jego "uruchomienia" przyjrzał się sprawie NIK. Efekt kontroli był zaskakujący – jak opisuje "Wyborcza", "system jest, ale jakby go nie było".
Co to oznacza w praktyce? Policja wydała 20 milionów na specjalną aplikację i sprzęt, ale w zasadzie system nie został wprowadzony w życie. Gazeta podkreśla, że lista zarzutów NIK wobec policji jest ogromna i zaczyna się już na etapie wymaganych do projektu dokumentów. Przygotowywano je nierzetelnie, czasem nawet łamiąc przy tym wewnętrzne przepisy policji.
"Policjanci nie mieli pojęcia, co chcą osiągnąć, jak to ma dokładnie działać ani ile będzie kosztowało w przyszłości" – zaznacza "GW". Jak by tego było mało, ta niewielka część komputerów wdrożonych w system łamała ustawę o ochronie danych osobowych, nie mając żadnych zabezpieczeń przed wykradaniem informacji.
Policja i MSW nie wiedzą jeszcze, kto odpowie za tę sytuację. Kto za nią zapłacił, już wiadomo: obywatele.