Po dziesięciu godzinach zdjęć, Lidia Popiel wygląda na bardzo zmęczoną. Mimo to znajduje chwilę, by opowiedzieć mi o łączeniu pracy i pasji, dojrzałości i tym, co znaczy dla niej dobre życie. Niedawno została redaktor naczelną magazynu, który próbuje to uchwycić.
W sumie tak. Tak, właściwie praca nie ma końca, bo moje zajęcie nie jest pracą.
Czym więc jest fotografia?
Oglądaniem i próbą uporządkowania świata, przyjemnością, pasją. Nigdy nie mówię, że idę do pracy, tylko, że idę robić zdjęcia. Jest to czysta przyjemność, chociaż czasami bywa ciężko. Nie zawsze to, co chcę uzyskać od razu wychodzi. Czasem nie składa się w ogóle, więc, czasami bywa przykro, ale na szczęście jest mało takich momentów.
Zwykle jest to raczej radość, satysfakcja?
Za dużej radości też być nie powinno, bo praca w euforii raczej się nie sprawdza, nie przynosi efektów. Musi być element zabawy, ale musi być też czujność. Koktajl niezadowolenia i przyjemności, we właściwych proporcjach może przynieść najlepsze efekty.
Jak to rozgraniczyć?
Wyczucie, po prostu. Poza tym zawsze się trzeba trochę kontrolować, ogarnąć sytuację, nie zapominać o niczym, zawsze zrobić trochę więcej, niż zakłada plan. Nie minimum, ale maksimum.
Zaczynała pani po drugiej stronie aparatu, jako modelka. Ta strona jest przyjemniejsza?
Po drugiej stronie aparatu jest trochę nudno. Jeśli ma się trochę wprawy, wie, jak ustawiać do światła, jak znaleźć w konkretnej sytuacji, nie ma dużo do zrobienia. Fotograf natomiast musi trochę się pomęczyć, dobrać światło, temperaturę, kadr, poziom, pion, ogniskową…Pomyśleć, co chce przekazać. Jakoś dzień płynie szybciej.
A pamięta pani ten moment, kiedy pani zdecydowała o przejściu?
Na początku po prostu chciałam porobić zdjęcia w trakcie czyjejś sesji, później już poszło naturalnie. Myślę, że każdy ma w swojej pracy zawodowej takie etapy, kiedy chce coś zmienić, więcej robić, czegoś się uczyć.
Ile lat temu to było?
No, sporo. Pierwsze zdjęcia do publikacji zrobiłam w 84. roku, czyli niedługo będę miała 30 lat pracy. 30. Ratunku! (śmiech)
Po tylu latach fotografuje się inaczej?
Fotografia jest taką dziedziną, kiedy ciągle trzeba się ciągle uczyć. Nieustannie pojawiają się nowe rzeczy, więc nie ma chwili, kiedy można powiedzieć: wiem wszystko.
Czego pani szuka w ludziach, kiedy robi im zdjęcia?
Przede wszystkim szczerości, bo w portrecie sprawdza się tylko prawda. Przyciąga uwagę i sprawia, że te zdjęcia są lepiej odbierane. Szukam ludzi, którzy nie robią min, nie pozują. Nie pociąga mnie coś, co jest sztuczne i wymyślone.
Jak to uzyskać? U pani, w porównaniu do innych fotografów, jest podczas sesji dość cicho.
Na innych wszyscy krzyczą? :D
Pani nie krzyczy.
Chodzi o to, że u mnie nie ma ciągłego: „tak, tak, pięknie, pięknie, rób tak, rób tak!”?
Tak, dokładnie.
Ja wiem...? Dzisiaj chyba raz powiedziałam, że modelka pięknie wygląda? (śmiech). Poważnie mówiąc, model musi czuć akceptację i zwykle zachęcam, szczególnie studentów, żeby komunikowali się z osobą fotografowaną, która powinna wiedzieć, czego chcą i jaki mają plan. Ich zadaniem jest też podbudować jej wiarę w siebie.
Prowadzi pani wiele zajęć z młodymi ludźmi. Czego oni szukają w fotografii?
Myślę, że każdy człowiek chce komunikować się poprzez twórczość, a fotografia jest w miarę łatwym jej rodzajem. Oczywiście, jeśli ktoś zaczyna już wchodzić na ścieżkę zawodową, wszystko się komplikuje. Spotkałam kilka osób, które zniechęciły się widząc, jest ogromny to obszar. Ale jeśli ktoś przejdzie ten trudny etap, zaczyna być baczniejszym obserwatorem, zaczyna widzieć rzeczy, których inni nie widzą. To cieszy.
Dla ludzi, których pani teraz uczy będzie praca w przyszłości? Oni będą mogli zarabiać na fotografii?
Mamy teraz czas języka obrazkowego. Ludzie porozumiewają się obrazami i pojawiło się wiele nowych pól działania. Świadomość, praca, określenie celu bez stawiania sobie niedorzecznych barier i akcja bez czekania na gwiazdkę z nieba ułatwia zaistnienie w tej grupie zawodowej. Poza tym jest, myślę, duże pole fotografii artystycznej – możemy sami publikować albumy autorskie w małych ilościach, robić wystawy, sprzedawać powiększenia. Coraz bardziej rozwija się też fotografia kolekcjonerska, więc są sprzedawane limitowane serie fotografii. Jeśli się ma się pomysły, a nie się siedzi i czeka, że coś przyjdzie, to można sobie poradzić.
Ale każdy je może zrobić. Jest pytanie, czy ludzie, którzy robią je profesjonalnie są potrzebni?
Wykonanie profesjonalnej pracy na zamówienie , a zdjęcie zrobione przez przypadek i wypuszczone do sieci, to dwie różne historie. Genialni amatorzy czynią nasz świat cudownym i pokazują to, co się akurat uda. Zawodowiec zrobi plan, a przede wszystkim, wie jak uzyskać pożądany efekt, oraz jak zarządzać swoimi umiejętnościami.
Pani zajmuje się nie tylko fotografią, ale też jest pani redaktor naczelną magazynu fineLife. Fotografia już nie wystarczała?
Zawsze chciałam mieć swoją gazetę. Nawet zarejestrowałam jeden tytuł, w 89. roku, ale jakoś się nie ułożyło. Parę lat temu postanowiłam założyć swojego bloga, ale znajomy jakoś tak zakręcił, że zamiast bloga stworzyliśmy magazyn internetowy. Wychodzi co tydzień. Jestem z jednej strony bardzo zadowolona, a z drugiej – ciągle mi czegoś brakuje. Wszystko wciąż przede mną.
Czym jest dla pani dobre życie?
To życie zgodzie ze sobą. Dojrzałe, niezależnie od wieku. Bez oszukiwania, szczególnie siebie, bez przeginania. Wyczulenie na środowisko, bliskich, siebie. To przykładanie wagi do tego, jak estetyczne jest to, co mnie otacza. Takie dobre relacje między tym, co w głowie, z tym co na zewnątrz.
W pani życiu panuje harmonia?
O, nie, oczywiście jestem ciągle niezadowolona. Myślę, że ciągle mi czegoś mało, szukam, co tu jeszcze zrobić, na wszystko za mało czasu, ciągle trzeba coś udoskonalać. Wszędzie dużo do posprzątania i poukładania. Zawsze może być lepiej.
Jak ważną rolę w pani życiu pełni doświadczenie?
Bardzo duże. Mięśnie wiotczeją, kolagen się kruszy, a ja zamiast panikować mam taką myśl: jest super, bo czasami czuję spokój. Ocieram się o doświadczenie dojrzałości, które pozwala na dużą dozę pewności siebie. Chociaż oczywiście bez przesady (śmiech).
Widzę, że pani jest już zmęczona, dziękuję, będziemy już kończyć.
Tak, troszeczkę język się plącze.
Jak pani odpoczywa po takim dniu?
Właśnie przypomina mi się telefonem znajoma, że na ósmą mamy urodziny innej koleżanki. Pyta, czy przywiozę coś do jedzenia. Wcześniej dzwoniła córka. Więc najbardziej się odpoczywa chyba w pracy.