Czy minimalistyczne przestrzenie mogą być szkodliwe? Powieść Willa Wiles'a ostrzega przed graniczącym ze szpitalną sterylnością urządzaniem domu. Co jest dla nas naprawdę zdrowe? Życie w nadnaturalnym porządku, którego utrzymanie przyprawia o zawrót głowy, czy w mieszkaniu, w którym będzie miejsce na fruwające po podłodze paprochy, ale i możliwość swobodnego egzystowania?
Jeśli kiedykolwiek poczułeś dyskomfort po przekroczeniu progu schludnego domu, którego właściciel podbiega z mopem zaraz po pozostawieniu przez ciebie pierwszego śladu błota, to znak, że zrozumiesz się z bohaterem książki „Care of wooden floors”. Napisana przez dziennikarza specjalizującego się w dekoratorstwie wnętrz i architekturze - Willa Wilesa, jest zabawną historią, ale i ostrzeżeniem. Autor sugeruje, że dopracowane do perfekcji wnętrza, i kuchnie, którym bliżej do sali operacyjnej, mogą przytłoczyć domowników i prędzej czy później zmniejszyć ich chęć do życia.
Will Wiles, autor książki "Care of wooden floors"
Zarysowania i plamy na meblach, tak jak blizny na naszych ciałach, są najlepszymi dowodami świadczącymi o ciekawości naszego życia.
Wnętrzarskie czasopisma z wymuskanymi przestrzeniami wyposażonymi w meble, na których prawdopodobnie nikt nigdy nie siedział, wypaczają opinię na temat zagospodarowania mieszkania, i zmuszają właścicieli do ślepego podążania za trendami. Podobne tendencje widać na polskim rynku nieruchomości. - Ostatnio bardzo modne są lofty. Mimo że w założeniu są sposobem na zaadoptowanie zdegradowanych miejsc, stały się ekskluzywnym i pożądanym produktem. Wiele loftów, ale i normalnych domów jest nowocześnie projektowanych. Używa się do tego najnowszych technologii. Inteligentne systemy sterowania, kuchnie ze wszystkimi możliwymi funkcjami, baseny, ewidentnie drogie materiały wykończeniowe, ikoniczne meble są na porządku dziennym.
Anna Lorens, architekt
Wnętrza domów są często zmieniane, wraz z nastaniem nowej mody, a nawet tuż po zmianie partnera.
Wnętrza takich domów zmieniają się wraz z nastaniem nowej mody, a nawet tuż po znalezieniu nowego partnera. Są częścią wizerunku domownika, który pokazuje, że jest dynamiczny, skuteczny, przedsiębiorczy, sexy. Prezentując nowy dom, czy mieszkanie, komunikuje, że odniósł sukces - mówi Anna Lorens, architekt pracowni Lorens.
Ale czy w otoczeniu z betonu, stali i szkła, w którym rodzinne pamiątki są zastępowane modnymi, ale nic nie znaczącymi gadżetami, żyje się dobrze?
- Już dawno stwierdzono, że aranżacja przestrzeni: głównie kolorystyka, faktura materiału, przedmioty, którymi się otaczamy, czyli tak zwane bodźce, wpływają na nasze samopoczucie.
Maria Rotkiel, psycholog
Ważne jest, by w życiu patrzeć na to, co lubimy. I to tyczy się także aranżacji wnętrz.
Potrzebujemy ich, bo to one wzbudzają emocje. Mogą cieszyć, irytować, wspierać w działaniu. Jednak to, w jakiej przestrzeni będziemy czuć się dobrze, w dużej mierze zależy od indywidualnych preferencji. Jedna osoba odnajdzie się w swojskich wnętrzach, inna będzie wolała minimalistyczne przestrzenie. Faktycznie jednak da się zauważyć, że te drugie, pozbawione bodźców, mogą depresyjnie wpływać na osoby w nich przebywające. Złe jest więc ślepe dążenie za modą, jeśli nie jesteśmy do niej przekonani - mówi psycholog Maria Rotkiel.
Minimalizm często idzie w parze z próbą utrzymywania idealnej czystości. To także może źle wpłynąć na samopoczucie. Otaczająca nas przestrzeń powinna być jak najbardziej naturalna. W pomieszczeniach sterylnych czujemy się spięci – od razu prostujemy plecy, mamy problem z rozluźnieniem się. Nie wydaje nam się, że otacza nas atmosfera prywatności.
Najważniejsze jest więc podążanie za własnymi preferencjami, a nie aktualnymi modami. Dom ma być przede wszystkim miejscem do życia, a nie obiektem muzealnym, którym będziemy mogli pochwalić się przed znajomymi.