– Za udział w biciu seksualnego rekordu świata tym ludziom nikt nie płacił. Sami pokrywali koszty dojazdu i dbali o nocleg. A jednak przyjeżdżali. Z całego kraju: z Mazur, z Dolnego Śląska, z Pomorza. Za uczestnictwo otrzymywali kasetę wideo z filmem porno, trzy „świerszczyki”, smycz i długopis – wspomina Zygmunt Gołąb, autor książki “Tylko seks”.
Świetnie ubrany, przystojny, bogaty, z łatwością nawiązujący kontakty z kobietami. Pracuje w eleganckim biurze w Nowym Jorku i zdaje się mieć świat u swoich stóp. A jednak nie jest szczęśliwy. To Brandon, bohater filmu „Wstyd” Steve’a McQueena. Grany przez Michaela Fassbendera bohater jest seksoholikiem, nienasyconym łowcą kobiet, klientem agencji towarzyskich i nałogowym konsumentem pornografii. Choć zdaje się mieć wszystko, odczuwa wewnętrzną pustkę, którą stara się wypełnić seksem. Czy to tylko filmowa fikcja, czy jak najbardziej prawdziwy problem, z którym borykają się tysiące osób?
Czym jest uzależnienie?
Zdaniem psychoseksuologa Radosława Jerzego Utnika nie ma badań, które określałyby, ile jest w Polsce osób uzależnionych od pornografii. Wynika to między innymi z niejasnej granicy "uzależnienia". Można jednak z pewnym przybliżeniem określić, kogo z reguły dotyka ten problem.
– To zdecydowanie częściej mężczyźni niż kobiety. W sensie socjologicznym nie tworzą jakiejś zwartej grupy, natomiast ich portret psychologiczny bywa podobny: mogą to być osoby mające problemy z kontaktami międzyludzkimi, cierpiące z powodu społecznego lęku, mogą być również takie, które mają trudności w bliskim kontakcie emocjonalnym z konkretną, stałą partnerką – tłumaczy Utnik.
Psychoseksuolog tłumaczy, że granica między okazjonalnym oglądaniem zdjęć czy filmów porno a uzależnieniem leży w miejscu, w którym przestają być one urozmaiceniem życia erotycznego, a stają jego podstawową treścią. – Chodzi o to, po co korzysta się z pornografii - dla urozmaicenia, czy dla poszukiwania zaspokojenia bez kontaktu z innym człowiekiem – mówi Utnik.
Dać się ponieść...
– Nieraz powodem są problemy z własną seksualnością, “znużenie” partnerką, problemy w związku – mówi Radosław Jerzy Utnik. Czasem zdarza się, że świat łatwego seksu bez zobowiązań, bez kosztów, bez konieczności nawiązywania głębszej relacji, wciąga i fascynuje z taką siłą, że mężczyzna idzie jeszcze dalej.
– Świat pornografii nęci mężczyzn możliwością odrzucenia choćby na chwilę krępujących ich ograniczeń związanych z naszą kulturą, ze społeczeństwem, z religią – mówi Zygmunt Gołąb, który był przed laty związany z polską branżą porno. Dziś wspomina, jak wielu z pozoru “zwykłych” mężczyzn przyciągał ten biznes: – W czasach mojej pracy w wydawnictwie zgłaszało się do nas po czterech, pięciu facetów dziennie. Chcieli wystąpić w sesji, filmie, pokazać się. Było ich tak wielu, że nie byliśmy w stanie zebrać dla nich odpowiedniej liczby partnerek – wspomina Gołąb.
Gołąb przyznaje, że pracując w branży porno trzeba zachować dystans do tego zajęcia. Niektórzy jednak tego nie potrafią, potwierdzając swoim życiorysem historie znane z takich filmów, jak “Wstyd” McQueena. – Ludzie dawali się ponieść, wciągnąć, chcieli coraz więcej, coraz ostrzej – wspomina Gołąb.
Zygmunt Gołąb – dziennikarz, producent sesji zdjęciowych, scenarzysta. W 2002 roku rozpoczął pracę w branży pornograficznej, wydając prasę i realizując filmy erotyczne, współorganizował również Seksualny Rekord Świata 2002 podczas targów Eroticon. Od 2005 do 2010 r. był redaktorem w wydawnictwie Silk Media, wydawcy m.in. magazynu „Twój Weekend" i „One to lubią". Różowy biznes, nie tylko w Polsce, oraz rządzące nim zasady zna od podszewki.
Jego książka "Tylko seks" to: (za wydawnictwem Prószyński) "niecenzurowany obraz polskiej branży pornograficznej. Czytelnicy przekonają się, jak od kuchni wygląda polskie porno. Poznają tych, którzy rozbierają się przed obiektywem. Dowiedzą się, co kieruje ludźmi sprzedającymi własne ciało za grosze. I jak wyglądało bicie seksualnego rekordu Polski. Przemilczana rzeczywistość bez tajemnic."
Rekord świata za smycz i długopis
Kwintesencją tego, o czym mówi Zygmunt Gołąb są takie wydarzenia, jak bicie seksualnego rekordu świata. Były redaktor wydawnictwa pornograficznego opisuje zresztą ten epizod w wydanej niedawno, fabularyzowanej książce “Tylko seks”, opartej na jego własnych doświadczeniach. Drobiazgowo relacjonuje w niej przebieg “erotycznych igrzysk”, z precyzją dokumentalisty pisząc o mężczyznach, którzy odwiedzali tę imprezę.
Za udział w biciu seksualnego rekordu świata tym ludziom nikt nie płacił. Sami pokrywali koszty dojazdu i dbali o nocleg. A jednak przyjeżdżali. Z całego kraju: z Mazur, z Dolnego Śląska, z Pomorza. Za uczestnictwo otrzymywali kasetę wideo z filmem porno, trzy „świerszczyki”, smycz i długopis. A i tak uważali, ze było warto.
Jak wspomina autor, wielu z tych ludzi miało rodziny, dzieci, obecni byli tak osiemnastolatkowie, jak i emeryci. Zdaniem Radosława Jerzego Utnika motywacje takich osób mogą być najróżniejsze: od niemożności zaspokojenia popędu seksualnego w długoterminowym związku, np. z powodu odczuwanych lęków, po poszukiwanie nowych, zmiennych, silnych bodźców.
Seksuolog mówi, że z uzależnieniem od pornografii i seksu bez zobowiązań skorelowane jest wycofywanie się mężczyzny z relacji intymnej z partnerką i zubożenie życia seksualnego pary, co prowadzi do narastających trudności, a często i rozpadu związku. Niestety, mężczyźni niezbyt często sami z siebie zwracają się o pomoc do ekspertów.
– Im samym trudno jest się przyznać, że mają problem. Najczęściej przychodzą do mojego gabinetu dopiero przyprowadzeni przez swoją zaniepokojoną partnerkę, albo już po tym, gdy zostali przyłapani na gorącym uczynku. Dopiero postawieni pod ścianą, zagrożeni rozstaniem, decydują się na wizytę u seksuologa – kończy Utnik.
Kim byli skrywający swoją tożsamość pod czarnymi foliowymi workami założonymi na głowę uczestnicy bicia seksualnego rekordu świata? Czy coś szczególnego wyróżniało? – Chyba nie, to byli ludzie tacy, jak my. Tyle tylko, że w pewnym momencie pozbywali się jakichkolwiek oporów – twierdzi Zygmunt Gołąb.
Wbrew obiegowej opinii, uzależnieni od pornografii są nie tylko dewianci i maniacy seksualni. Choroba ta dotyka również zwykłych ludzi - zarówno młodych niedoświadczonych, jak i dorosłych, pozostających w stałych związkach. CZYTAJ WIĘCEJ