W Polsce zwykło się narzekać na służbę zdrowia i lekarzy. To właśnie oni są najczęściej obarczani odpowiedzialnością za wszystkie niedoskonałości sytemu. Okazuje się jednak, że zachowanie pacjentów kuleje równie mocno, co cała polska służba zdrowia. Zapytaliśmy lekarzy, które z naszych zachowań irytują ich najbardziej.
Prawdziwa cnota krytyki się nie boi - pisał Ignacy Krasicki. W myśl tej maksymy, pacjent nie powinien brać za złe tego, co powiedzieli nam lekarze na ich temat. I choć nie dotyczy to na szczęście wszystkich pacjentów, istnieje spora grupa osób, które podczas wizyty mają się dosłownie za wcielenie wszystkich cnót.
Kim bywa lekarz w oczach pacjenta? Ignorantem, oszustem, krętaczem, nierobem, nieukiem... Lista tych epitetów jest niezwykle długa i każdego dnia jest uzupełniania przez kolejnych "niepokornych" pacjentów, którzy nie dadzą się traktować poniżej ustalonych przez siebie standardów. Efektem tego jest "niestandardowe" zachowanie wobec lekarzy, którzy czasem mają ochotę zakończyć swoje działanie i zatrzasnąć drzwi gabinetu już na zawsze.
Śmierdzący problem
Pan Maciej jest trzydziestokilkuletnim chirurgiem ze Śląska. Nie chce ujawniać swojego nazwiska, aby nie psuć sobie i tak niekiedy trudnych kontaktów z pacjentami. – Najbardziej irytuje mnie to, że ludzie przychodzący na wizytę nie traktują nas z szacunkiem – mówi lekarz. Jak mówi, nie wymaga żadnego szczególnego traktowania, ale niektórzy pacjenci traktują go gorzej niż kolegę z podwórka. – Przychodzą do gabinetu brudni, śmierdzący. Czasem naprawdę trudno to wytrzymać, ale nie ma wyboru – mówi chirurg, którego szpital nie znajduje się w najlepszej dzielnicy miasta.
Niektórzy pacjenci zdają się zapominać, że podczas wizyty będą musieli się przynajmniej częściowo rozebrać. – Przychodzą do mnie młode dziewczyny, wystrojone i umalowane. Ale gdy zdejmą bluzki, ich białe staniki przypominają bardziej szary albo czarny kolor. Jestem w stanie dużo znieść, ale to ponad moje siły – mówi naTemat lekarka z jednego z warszawskich szpitali.
Trudno się dziwić lekarzom, denerwującym się niekiedy na swoich pacjentów. Zdarza się bowiem, że niektórzy z nich umilają sobie czas oczekiwania na wizytę czymś mocniejszym i do gabinetu trafiają pod wpływem alkoholu. Znacznie częstszą rozrywką polskich pacjentów jest jednak palenie papierosów. Niektórzy lekarze skarżą się na konieczność wywietrzenia gabinetu po wizycie chorego fana tytoniu.
Chirurg Maciej mówi wprost. – Pracuję w totalnej patologii – stwierdza lekarz ze Śląska. Kłopoty z higieną osobistą to tylko niektóre z całej listy zachowań, które utrudniają lekarzowi pracę. I choć świadomie wybrał on pracę z ludźmi, niektórzy zapominają, że po drugiej stronie biurka także mają przed sobą człowieka z krwi i kości. – Osoby które do mnie przychodzą są bardzo roszczeniowe. Najczęściej pojawiającymi się stwierdzeniami pacjenta są: ja "sobie życzę"; "macie mi zrobić to i to"; "mi się należy" – wymienia lekarz.
Rozmawiają przez telefon, spóźniają się
Problematyczni pacjenci nie są domeną jedynie polskiej służby zdrowia. Amerykański portal washingtonpost.com opublikował artykuł, w którym wskazuje najbardziej irytujące zachowania tamtejszych pacjentów. Czytamy tam historię pewnego prawnika, który tuż przed odbyciem poważnej rozmowy na temat swojego zdrowia przerywa wizytę i odbiera telefon. Jak dowiadujemy się chwilę później, rozmowy przez telefon w trakcie wizyty są codziennością.
Źródło: Washingtonpost.com
Bezmyślne zachowania mogą w kilka sekund zniszczyć relacje z lekarzem budowane od kilku lat. CZYTAJ WIĘCEJ
Pacjenci nie tylko źle zachowują się w gabinetach, ale i notorycznie się do nich spóźniają, lub nie przychodzą na wizytę bez jakiegokolwiek powiadomienia. Zdarza się również, że pacjenci nie są szczerzy ze swoim lekarzem. Kłamią, zarówno jeśli chodzi o przyczyny choroby, zażywane leki, jak i czas od momentu wystąpienia objawów. To zaś utrudnia leczenie i zabiera dodatkowy czas, którego lekarz nie może przeznaczyć na kolejne osoby.
Niektórzy pacjenci nie mają też w zwyczaju by poinformować, że leczą się już u innego lekarza. Ten zaś mógłby podzielić swoimi spostrzeżeniami, a przede wszystkim poinformować kolegę po fachu o lekach, jakie przepisał pacjentowi. Takie zachowanie powinno irytować nie tylko lekarza, ale i samego pacjenta. Ostatecznie to jego zdrowiu może zagrozić niepoważne podejście wizyty.
Dr Google zrobił swoje
Polacy mają to do siebie, że znają się na wszystkim, a przynajmniej tak im się wydaje. Nasz rozmówca, dr Maciej każdego dnia przekonuje się o tym, że jego zawód jest coraz mniej potrzebny. Pacjenci robią się bowiem samowystarczalni i przychodzą z gotową "diagnozą" jedynie po receptę. – Pacjent przychodzi do gabinetu i zleca mi zadania, jakby już zrobił badania. Innym razem odwiedzający mnie ludzie oczekują skierowania na badania, które nie są im kompletnie do niczego potrzebne – mówi chirurg.
Skąd pacjent czerpie "wiedzę", jeśli nie od lekarza? – Myślą, że są od nas mądrzejsi, bo przeczytali coś w internecie. Zdobytą w ten sposób wiedzę potwierdzili jeszcze u sąsiadki, która np. "też miała żylaki". I jeśli ona twierdzi, że trzeba wykonać USG naczyniowe, to ja nie mam prawa zadecydować inaczej – mówi nieco zmęczony codziennymi utarczkami lekarz. – Dyskusja z nimi kończy się słowami: To my wam płacimy i nie macie prawa nam odmawiać – mówi naTemat dr Maciej ze Śląska.
Lekarze łapówkarze
Nie trzeba było afery ze słynnym dr G., aby zapanował stereotyp "lekarza łapówkarza". Duża część społeczeństwa właśnie tak postrzega pracowników służby zdrowia. To właśnie oskarżenia o łapówkarstwo są kolejnym zachowaniem, który alergicznie działa na przedstawicieli tego zawodu. – Jeśli odmawiam wykonania danego badania, bo jest ono zupełnie niepotrzebne, często słyszę, że czekam na łapówkę. A jeśli nie zrobi się tego co chce pacjent, straszą nas, że skończymy w sądzie i nas zniszczą – mówi chirurg.
Słowa lekarza ze Śląska potwierdza bloger naTemat pediatra Krzysztof Piwowarczyk. – Stworzyła się nowa klasa ludzi roszczeniowych, którzy patrzą na ręce i oczekują natychmiastowych rezultatów. Jeśli cokolwiek pójdzie nie tak, wyskakują z roszczeniami odszkodowawczymi. Naczytali się o wysokich rekompensatach w Ameryce i chcą zarobić – mówi lekarz.
Dr Piwowarczyk nie spotyka się już z równie irytującymi sytuacjami, co dr Maciej. Od kilku lat pracuje w prywatnej służbie zdrowia, do której trafiają pacjenci z nieco innym nastawieniem do lekarzy. – Pacjenci w prywatnej służbie zdrowia wiedzą, na co mogą sobie pozwolić, a na co nie. Lekarz ma tutaj pewien autorytet – mówi Krzysztof Piwowarczyk.