Rosyjska firma należąca do państwa nadal może dystrybuować ponad 200 kultowych filmów wyprodukowanych w PRL. Do tej pory żaden z polskich rządów w III RP nie wypowiedział umów podpisanych 50 lat temu.
Użytkownicy z Rosji zachwycają się na YouTubie rosyjskojęzyczną wersją "Znachora" Jerzego Hoffmana z 1982 r. z Anną Dymną i Jerzym Bińczyckim w rolach głównych. Film ma ponad 280 tys. odtworzeń. Tyle, że produkcja została zamieszczona na portalu nielegalnie. Mimo to Filmoteka Narodowa, nie planuje wprowadzić "Znachora" na rynek rosyjski. Film został bowiem sprzedany do Rosji sprzedany wiele lat temu.
Decyzja zapadła na długo przed wyprodukowaniem filmu. Już w latach 60-tych Film Polski podpisał pierwszą umowę z oraz rosyjskim Soweksportfilmem. Po licznych aneksach ustalono, że PRL i ZSRR będą produkowały filmy i udzielały sobie bezterminowych licencji do wyświetlania w kinach i w telewizji. Wystarczyło zapłacić raz i pokazywać film bez żadnych ograniczeń.
ZSRR płacił za jeden film 22,5 tys. rubli, czyli według ówczesnego kursu rubla - blisko 37 tys. dolarów. W 1965 r. za 22,5 tys. zwykłych rubli można było kupić cztery Wołgi. Co interesujące, PRL płacił Związkowi Radzieckiemu za jeden film jedynie 3 tys. rubli, czyli zaledwie 5 tys. dolarów. Taniej sprzedawano kreskówki dla dzieci. Polskie bajki do ZSRR sprzedawano po 675 rubli, a radzieckie do PRL po 225 rubli.
Jak ustaliła wyborcza.biz umowy nadal obowiązują. Roskino posiada prawa autorskie do polskich filmów i może rozporządzać nimi na terenie Rosji. Roskino nowa nazwa Soweksportfilmu i nadal istnieje jako firma państwowa. Do tej pory wydał na DVD filmy takie jak: "Barwy walki" Jerzego Passendorfera oraz "Do krwi ostatniej" Jerzego Hoffmana. Żadna polska instytucja nie dostała żadnych pieniędzy z tego tytułu.
Polska strona ma problem, bo spadkobierców Filmu Polskiego jest kilku: Filmoteka Narodowa, studia Kadr i Tor oraz Polski Instytut Sztuki Filmowej. Filmoteka przechowuje kopie do filmów radzieckich, a PISF ma prawa do trzech radzieckich produkcji.
Zarówno Roskino jak i PISF podkreślają, że umowy zawarte dziesiątki lat temu nadal obowiązują. Polski instytut nie może prowadzić działalności gospodarczej, więc nie zyskuje nic na dystrybucji radzieckich filmów w Polsce. Tadeusza Kowalski z Filmoteki Narodowej uważa, że umowy powinny zostać wypowiedziane.
Rząd nie zamierza zajmować stanowiska w tej sprawie. Zdaniem Ministerstwa Kultury to sprawa PISF.