
Spotykamy się w hallu Polskiego Radia, gdzie Mela przed chwilą miała nagranie. Idziemy do pobliskiej kawiarni, żeby coś zjeść, bo nie jadła jeszcze dzisiaj śniadania, mimo że jest już po 13:00. Pytam ją, czy to oznacza, że prowadzi rock'n'rollowe życie, gdzie zacierają się granice na biologicznym zegarze. Ona odpowiada mi, iż faktycznie ma zakusy na Napoleona – pięć godzin snu, błyskawiczna regeneracja i swego rodzaju pracoholizm. Jestem zaintrygowana. Taki tryb życia nie pasuje mi do alternatywnego artysty, a przede wszystkim do pogodnej i delikatnej Meli Koteluk, która zastanawia się nad tym „dlaczego drzewa nic nie mówią”.
