Papież Franciszek na cel swojej pierwszej wizyty zagranicznej wybrał Brazylię. - Nic dziwnego, to największy katolicki kraj na świecie – mówi nam prof. Tadeusz Iwiński. Ale Brazylia to coś więcej, niż tylko ogromne państwo pełne katolików. - Dla latynosów to jedno z najweselszych miejsc w tym rejonie – mówi nam Aldo Vargas-Tetmajer, Boliwijczyk. Zaś 27-letni Piotr, który był tam cztery razy po kilka miesięcy, wspomina: - Wszystko jest tam ogromne, szczególnie bieda.
Papież Franciszek 22 lipca pojechał do Brazylii. To jego pierwsza wizyta zagraniczna. Czemu akurat tam? Prof. Tadeusza Iwińskiego z SLD to nie dziwi: - To największy katolicki kraj na świecie – przypomina poseł, który w Brazylii był dwukrotnie. I chociaż z 95 proc. deklarujących katolicyzm obywateli teraz jest ich tylko 65 proc., to nadal są to 123 miliony wiernych. Jak wygląda ten kraj oczami osób, które w nim były na krótko i na dłużej?
Wszystko jest ogromne, nawet Polonia
- To ogromny kraj powierzchniowo i pod względem liczby ludności, ponad 200 milionów ludzi – podkreśla prof Iwiński. Jak mówi, w tym ogromnym kraju swoje niemałe miejsce mają również Polacy. W prowincji Parana znajduje się bowiem Kurytyba – największe skupisko Polonii w tym kraju. - W trzech stanach, między innymi Paranie, mieszka ponad milion Brazylijczyków polskiego pochodzenia. A stolica Parany nazywana jest czasem "polskim miastem" – mówi nam prof. Iwiński. W Kurytybie, jak by tego było mało, znajduje się zrekonstruowana wieś podhalańska i jest to miejsce czci Jana Pawła II.
Skala tego kraju powoduje, że jest on zbyt zróżnicowany, by określić go kilkoma cechami. - Za każdym razem odkrywam inną twarz tego kraju. Z początku myślałem, że to tylko karnawał, Rio, hulanki i kuse spódniczki na tancerkach. Uległem stereotypom, przyznaję – mówi mi Piotr, który był tam już cztery razy po kilka miesięcy i planuje kolejne podróże.
Piotrek, kiedy już się wybawił w karnawale, postanowił odwiedzić ten kraj w nieco spokojniejszym czasie. - Dopiero wtedy zacząłem dostrzegać Brazylię jako kraj dziwnych skrajności, różnic i przede wszystkim: jako giganta we wszystkim.
- Mówiąc "giganta", mam na myśli, że tam wszystko jest ogromne. Jak chcesz pojechać z miasta do miasta, to najlepiej samolotem, bo odległości są tak duże. Jak odwiedzisz nawet przeciętnego rolnika, to jego ziemia będzie ogromna i nie zdołasz jej przejść na piechotę. A jak spotkasz biedaka, to jego bieda będzie tak ogromna, że aż porażająca – wspomina 27-latek.
Bieda i karnawał
Bieda była i jest jednym z największych problemów w Brazylii, ale to i tak nie przeszkadza obywatelom bawić się do białego rana i szaleć. Jak mówi nam podróżnik Aldo Vargas-Tetmajer, który urodził się w Argentynie, mieszkał w Boliwii, a potem przeniósł do Polski: - Brazylia dla latynosów z krajów hiszpańskojęzycznych to jedno z weselszych miejsc w tym rejonie.
- To także miejsce, po którym widać, że najszybciej rozwija się ekonomicznie. Dla mnie jednak przede wszystkim Brazylia jest bardzo wesoła, radosna, nawet bardziej niż my – śmieje się Vargas-Tetmajer, podróżnik z serwisu Supertramp.pl
Ronaldo, Ronaldinho i Romario
Oczywiście, obok karnawału Brazylijczycy wielbią też piłkę nożną. Kraj ten od lat wypuszcza w świat prawdziwych geniuszy: Ronaldinho, Ronaldo (nie Cristiano), Romario, Rivaldo, Pele, Alexandre Pato, Paulinho. Tak wymieniać można bez liku. Maciej, który w Brazylii był tylko na wycieczce, wspomina, że na mecz lokalnych drużyn kibice przychodzą bez względu na status materialny.
- Byłem na meczu w Salvadore, tam jest jeden z największych stadionów, kilkadziesiąt tysięcy osób. Na oko, większość kibiców stanowiła raczej biedota. Krzyczeli, darli na sobie koszule. W pięć minut nauczyłem się tam wszystkich brazylijskich przekleństw – wspomina mój rozmówca.
Jednocześnie Maciek wspomina Brazylię jako kraj trochę niebezpieczny, ale na pewno ciekawy społecznie. - Od razu uderzyły mnie kolory. Biali, czarni, mulaci, no wszystkie kolory skóry. Nie da się tego nie zauważyć. To tam są najpiękniejsze kobiety – podkreśla 34-latek. - No i w Brazylii twoje ciało cały czas tańczy – śmieje się mój rozmówca.
Z kolei Magdalena Charczuk, podróżniczka z Supertramp, mówi mi o społeczeństwie: - To zdziwienie może być naiwne, ale miałam wyobrażenie o brazylijskiej ludności, że w znakomitej większości wyglądają jak brazylijscy siatkarze, lekkoatleci lub bohaterowie tamtejszych filmów i telenowel. Tymczasem duża część tamtejszego społeczeństwa to biali o bardzo europejskich rysach - wspomina pani Magda. Jak dodaje, w Brazylii panuje też wszechobecny kult ciała. - Szczególnie widać to na plażach - podkreśla podróżniczka.
Piotr, który spędził tam łącznie ponad rok, podkreśla jednak, że dla Brazylijczyków zabawa nie wyklucza powagi. - Bardzo wiele osób jest tam wierzących i mocno religijnych. A z drugiej strony, te imprezy w trakcie karnawału to prawdziwa rozwiązłość. Kobiety jednego dnia idą do Kościoła, a następnego kręcą biodrami tak, że facetom oczy wychodzą na wierzch. I nikt nie ma z tym problemu – zaznacza Piotr.
Otwarci, ale nie na długo
Z opowieści moich rozmówców wynika jednak, że chociaż Brazylijczycy są – wbrew wielu wyobrażeniom o wiecznej hulance i nieustającym karnawale – poważni, to relacje między ludźmi traktują bardzo luźno. - Dla naszej słowiańskiej mentalności szokujący jest sposób, w jaki oni prowadzą relacje międzyludzkie – mówi mi Magda, która przez kilka miesięcy mieszkała w tym kraju.
- Ludzie z południa faktycznie są bardzo otwarci, skłonni do poznawania nowych osób i zawierania znajomości. Niestety, to wszystko jest bardzo płytkie i krótkotrwałe. Poznajesz kogoś na plaży, on ciągnie cię tu i tam, robicie wiele rzeczy wspólnie, i tak na przykład przez kilka tygodni. A potem zupełnie nic, cisza – wspomina swój pobyt Magda.
Jak mówi, u osób, które mieszkają tam po kilka lat, rotacja znajomych następuje co ok. 3 miesiące. - Jak kogoś znasz kilka lat, to już jest dla Brazylijczyków szok – opowiada Magda. - Rzadkie są tam takie głębokie przyjaźnie – dodaje 29-latka. - Mógłbyś zobaczyć parę mężczyzn, która się na siebie rzuci i zacznie obcałowywać i pomyślisz: o, oni muszą mieć zażyłą przyjaźń. A okaże się, że znają się dwa tygodnie – wspomina moja rozmówczyni.
Prezydent-bohater
To o tyle ciekawe, że w polityce Brazylijczycy już raz związali się z prezydentem na długie lata. Lula da Silva rządził w tym kraju aż 9 lat, od 2003 do 2011 roku. Do dzisiaj cieszy się powszechnym szacunkiem. I nic dziwnego, bo jak przypomina prof. Iwiński, działania da Silvy wyprowadziły ze skrajnego ubóstwa kilkadziesiąt milionów ludzi.
- On był trochę jak Wałęsa, także niewykształcony, pochodzący z ludu, tylko o wiele mądrzejszy, nie był tak prymitywnie antykomunistyczny – wspomina prof. Iwiński, który poznał da Silvę podczas zjazdu socjalistycznej międzynarodówki.
Obecna prezydent kraju, Dilma Rouseff, cieszy się mniejszą legendą, ale nie mniejszym poparciem. Aż do ostatnich protestów jej poparcie plasowało się na poziomie 60-70 proc., co na przykład w krajach europejskich graniczy z cudem. Skąd taka popularność?
- To pierwsza kobieta prezydent w historii tego kraju. Z pochodzenia jest z Bułgarii, siedziała w więzieniu, jest bardzo lewicowa i kontynuuje politykę Luli da Silvy. Już na początku swojej kadencji zaczęła zwalczać największy problem Brazylii: korupcję. Wyrzuciła kilku ministrów o to podejrzanych – wyjaśnia przyczyny popularności Rouseff Prof. Iwiński.
Polityka i papież w Brazylii
Dilma Rouseff będzie też osobą, która powita papieża na lotnisku. Po jego wizycie Brazylijczycy mogą sporo się spodziewać, bo przecież Franciszek wielokrotnie podkreśla w swoich wypowiedziach, że Kościół i duchowni nie powinni żyć w luksusach. To o tyle istotne, że w Brazylii mocne miejsce zawsze miała tzw. teologia wyzwolenia.
Jak opowiada o niej prof. Iwiński, księża katoliccy, szczególnie ci z prowincji, widzieli wielkie nierówności: z jednej strony wielkie latyfundia, z drugiej ludzi dosłownie bez koszul. Ci duchowni uważali, że gdyby Jezus jeszcze raz zstąpił na Ziemię, to na pewno stanąłby po stronie biednych. - I oni twierdzili, że trzeba właśnie tak postępować, jak zrobiłby Jezus – opowiada profesor.
- Ciekawe, czy papież Franciszek będzie się do tego odnosił, bo Jan Paweł II odcinał się od tej teologii – dodaje Iwiński. Franciszek, być może, do niej wróci – szczególnie, że sfrustrowani nierównościami społecznymi Brazylijczycy wyszli miesiąc temu na ulice i ani myślą ich przerwać.