Ostrzał Hims trwał przez całą noc. Rankiem na przedmieściach zbuntowanego miasta pojawiły się czołgi. Teraz przesuwają się głębiej. Mieszkańcy obawiają się, że syryjski reżim postanowił ostatecznie rozprawić się z buntownikami. Według aktywistów zginęło dziś co najmniej 40 osób. BBC zaznacza, że kilkanaście z nich to wcześniaki, które zmarły, gdy przez brak prądu wysiadły inkubatory. - Tak intensywnej kanonady jak dzisiaj jeszcze nie było - opisuje reporter BBC, Paul Wood. Walki trwają też w innych miejscach. Wysoka przedstawicielka ONZ stwierdziła, że jest "przerażona celowymi atakami na ludność cywilną". Jej zdaniem "brak międzynarodowej reakcji zwiększył gotowość prezydenta al-Assada do zmasakrowania własnych obywateli".
Syryjskie wojsko przez całą noc ostrzeliwało Hims na zachodzie kraju. Jest to już piąty
dzień ofensywy, która mogła kosztować życie kilkuset ludzi. W szczególnie trudnej sytuacji znajdują się mieszkańcy południowej dzielnicy Baba Amr, w której przez wiele miesięcy wybuchały regularne protesty przeciwko władzy. Od piątku spadają na nią najcięższe pociski. Dziś na jej ulicach pojawiły się czołgi i uzbrojeni bojówkarze. Po kilku godzinach ostrzału pozycyjnego maszyny zaczęły przesuwać się w głąb miasta.
- Każdy dom w Baba Amr jest celem – mówił BBC jeden z przerażonych Syryjczyków. - Musisz być szczęściarzem, żeby przeżyć. Jakieś dziesięć minut temu rakieta uderzyła w budynek obok mojego domu, widziałem jak ciśnienie rozrywa głowę małej dziewczynki – opowiadał.
W mieście coraz częściej brakuje jedzenia, wody i prądu. W lokalnym szpitalu przestały działać inkubatory, przez co zmarło 18 wcześniaków. - Reżim nie sądził, że tyle wytrzymamy. Teraz wyciągnął ostateczną, ludobójczą kartę – powiedział Guardianowi jeden z aktywistów.
Spustoszenie sieją również ustawieni na dachach snajperzy. Mieszkańcy boją się zbierać rannych spod gruzów.
Bolesne wspomnienia
Wysoka komisarz ONZ ds. praw człowieka Navi Pillay powiedziała, że jest "przerażona celowym napadem sił rządowych na Hims oraz atakowaniem cywilnych terenów przy użyciu artylerii i ciężkiej broni". - Zdaje się, że brak decyzji Rady Bezpieczeństwa w sprawie zdecydowanej reakcji wzmocnił gotowość prezydenta al-Assada do zmasakrowania własnych obywateli - dodała.
Żołnierze partyzanckiej Wolnej Armii Syryjskiej walczą z wojskiem, ale mają niewielkie szanse. - Co możesz zrobić, jeśli masz tylko kałasznikowa, a przed tobą stoi cały batalion? - pytał retorycznie jeden z rebeliantów. - Do operowania rannych używamy noży kuchennych, wszystkie nasze szpitale polowe zostały zniszczone – ciągnął dalej.
Oddziały reżimu bombardują też położone 30 kilometrów od Damaszku Zabadani. Do starć między partyzantami a armią doszło również w kilku innych miejscach. Syryjskie władze na wszelkie sposoby utrudniają zagranicznym dziennikarzom wjazd do kraju, więc trudno o dokładny opis wydarzeń.
Prezydent al-Assad twierdzi, że opozycja wspierana jest przez „uzbrojone grupy terrorystyczne”.
Sytuację w Hims coraz częściej porównuje się do tragicznego losu niedalekiej Hamy. W 1981 roku wybuchło tam islamskie powstanie. Hafez al-Assad, ówczesny dyktator i ojciec obecnego prezydenta, nakazał zmiażdżyć je za wszelką cenę. Armia pod dowództwem jego brata Riffata okrążyła miasto i zaczęła je systematycznie niszczyć. Według Amnesty International mogło zginąć wtedy nawet 25 tysięcy osób. Pamięć o tamtej zbrodni jest w Syrii ciągle żywa.
Nieskuteczna dyplomacja
We wtorek rosyjskiego MSZ spotkał się w Damaszku z syryjskim prezydentem. Po rozmowie zapewniał, że al-Assad chce zakończyć konflikt i może nawet zaakceptować plan Ligi Arabskiej. Zakłada on m.in. rezygnację głowy państwa i utworzene rządu przejściowego z opozycją.
W sobotę Rosja i Chiny zawetowały rezolucję ONZ potępiającą syryjski reżim. Moskwa zapowiedziała, że załagodzi sytuację w Syrii na własną rękę. Eksperci zgodnie oceniają, że będzie to test dla siły rosyjskiej dyplomacji. Rząd w Damaszku jest oddanym sojusznikiem Kremla.
Póki co jednak egzamin wypada słabo.
Państwa Zachodu i Zatoki Arabskiej nie ustają w krytyce wymierzonej w syryjski reżim. W ostatnich dniach swoje ambasady w Damaszku zamknęły m.in. USA, Włochy, Francja, Jordan i Arabia Saudyjska.
Jakieś dziesięć minut temu rakieta uderzyła w budynek obok mojego domu, widziałem jak ciśnienie rozrywa głowę małej dziewczynki
Safian
Syryjski aktywista
Reżim nie sądził, że tyle wytrzymamy. Teraz wyciągnął ostateczną, ludobójczą kartę
Navi Pillay
Wysoka komisarz ONZ ds. praw człowieka
Zdaje się, że brak decyzji Rady Bezpieczeństwa w sprawie zdecydowanej reakcji wzmocnił gotowość prezydenta al-Assada do zmasakrowania własnych obywateli