Znowu iskrzy na linii Londyn-Buenos Aires. Powód jest ten sam, co zawsze: Falklandy/Malwiny. Niedługo Wielka Brytania wyśle w okolice wysp jeden ze swoich najpotężniejszych okrętów, a Argentyna włożyła właśnie na Brytyjczyków następną skargę w ONZ. Co takiego jest w tym niewielkim, zagubionym na wodach Atlantyku archipelagu, że oba kraje kłócą się o niego od niemal dwóch wieków, a 30 lat temu stoczyły z jego powodu wojnę?
2 kwietnia będzie dla Argentyńczyków ważnym dniem. Minie wtedy równo 30 lat od momentu, gdy ich żołnierze wylądowali na Falklandach – lub Malwinach, jak nazywa się je w Argentynie.
Cel był teoretycznie prosty: mieli odebrać żyjącym po drugiej stronie oceanu Brytyjczykom archipelag, który Buenos Aires od zawsze uważał za swoją własność. Mieli jednak pecha – w Londynie rządziła „Żelazna Dama”. Margaret Thatcher postawiła siły zbrojne w pełnej gotowości i wysłała je w kierunku wysp. Po dwóch miesiącach pobici Argentyńczycy uciekali do domów.
Niedawno spór odżył. Powód jest nielichy. Już w latach 80. przypuszczano, że wokół Falklandów znajdują się pokaźne złoża ropy i gazu. Późniejsze badania nie tylko to potwierdziły, ale też zadziwiły nawet optymistów - „czarnego złota” może starczyć na od 18 do 60 miliardów baryłek. W dobie problemów na Bliskim Wschodzie taki zapas to błogosławieństwo.
W 2009 roku roku Brytyjczycy rozpoczęli odwierty. Buenos Aires uznało to za naruszenie jej wód terytorialnych (Falklandy leżą na szelfie kontynentalnym, który jest przedłużeniem jej wybrzeża) i pogwałcenie wcześniejszych umów o niezaognianiu sytuacji. Latynosi poprosili również ONZ, by ta zweryfikowała słuszność argentyńskich roszczeń wobec archipelagu. Na poparcie swojego stanowiska przedstawili 40 wolumenów dokumentów. Łącznie ważyły 800 kg.
Wymiana uprzejmości
Po kilku miesiącach sprawa ucichła, ponieważ pierwsze odwierty okazały się bezowocne. Ale spokój nie potrwał długo – we wrześniu zeszłego roku Brytyjczycy dobili się do ropy i zapowiedzieli, że w ciągu czterech lat zaczną wydobycie. Mieszkańcy Falklandów (ok. 2500 osób, głównie pochodzenia brytyjskiego) nie ukrywali radości – niedługo mogą stać się jedną z najbogatszych społeczności na ziemi. Argentyna była już mniej zadowolona.
ONZ otrzymało kolejne skargi. Argentyńczycy zagrozili, że zatrzymają każdy brytyjski statek, który bez zgody przepłynie przez jej wody. Brytyjczycy niewiele sobie z tego robili, więc Buenos Aires poprosiła o pomoc kolejną organizację – tym razem południowoamerykańską Mercosur. Kraje latynoskie stanęły po stronie Argentyny. W grudniu ogłosiły, że zamykają swoje porty dla wszystkich okrętów kursujących z Falklandów.
Londyn nazwał to „kolonializmem”, co w Ameryce Południowej mogło wywołać salwy śmiechu. W 1833 roku to Brytyjczycy siłą zajęli położony 500 kilometrów od Argentyny archipelag, wygnali jego mieszkańców i sprowadzili własnych osadników. Dwie dekady wcześniej Buenos Aires odziedziczyło te wyspy po Hiszpanii.
W zeszłym miesiącu napięcie jeszcze wzrosło, gdy na Falklandy przybył książę William. Spędzi tam sześć tygodni jako pilot śmigłowca ratunkowego. Krótko po tym Londyn oznajmił, że w rejon archipelagu popłynie okręt HMS Dauntless. Rząd Davida Camerona zapiera się, że są to rutynowe i zaplanowane od dawna działania, a nie ukryte ostrzeżenie.
Można mieć co do tego jednak wątpliwości.
Książę William niedawno brał ślub, a jego babcia, królowa Elżbieta II, w poniedziałek obchodziła 60. rocznicę objęcia władzy. Nie są to okoliczności, w których zazwyczaj planuje się dłuższy pobyt na drugim końcu świata.
Co więcej, Royal Navy faktycznie regularnie patroluje wody wokół Falklandów, ale zazwyczaj przy pomocy średniej wielkości fregat, a nie wartego miliard funtów niszczyciela. Wysłanie tak potężnej jednostki tysiące mil od ojczyzny na „rutynową misję” to spory wydatek dla brytyjskich sił zbrojnych, które cierpią z powodu cięć budżetowych.
Gra musi być więc tego warta.
Pozory?
Ale ropa to nie jedyna przyczyna napięć między Londynem a Buenos Aires. Kolejną, może jeszcze ważniejszą, są emocje.
Porażka w 1982 roku była dla Argentyńczyków bardzo bolesna. Wtedy wojna na moment połączyła naród, który rozbiły lata rządów okrutnych wojskowych. Po przegranej brutalna rzeczywistość uderzyła ich z podwójną siłą.
Dziś w wielu argentyńskich miastach można zobaczyć pomniki poświęcone 665 żołnierzom, którzy zginęli walcząc o Malwiny. Młodzi ludzie często tatuują sobie na ramionach kontury archipelagu, a dla nacjonalistów jest to sztandarowy temat. 40-milionowa Argentyna odczuwa bezradność w sprawie utraconych wysp jako hańbę.
Dla Brytyjczyków z kolei Falklandy to jedna z ostatnich pamiątek po wielkiej przeszłości. Coś, z czym trudno się rozstać.
Niemniej ważny może być też polityczny pragmatyzm. Zarówno prezydent Cristina Fernadez de Kirchner, jak i premier David Cameron mają wiele problemów. Pierwsza cieszy się wysoką popularnością, ale nie można powiedzieć, by szło jej dobrze w walce z przestępczością czy podziałami społecznymi. Brytyjczycy są tymczasem bardzo niezadowoleni ze stanu swojej gospodarki, co pokazali w zeszłym roku podczas protestów.
Budżety sił zbrojnych
Argentyna: 5 mld dol., 1,1% GDP
Wielka Brytania: 53 mld dol., 2,7% GDP
Do wymiany ognia z powodu archipelagu niemal na pewno nie dojdzie. Różnica w militarnym potencjale Argentyny i Wielkiej Brytanii jest po prostu zbyt duża, a w Buenos Aires nie rządzą już porywczy wojskowi.
Nie od dziś jednak wiadomo, że nic tak nie odwraca uwagi od wewnętrznych kłopotów, jak wymachiwanie szabelką.