Naukowcy podważają teorię głoszącą, że seksoholizmem rządzą takie same mechanizmy, co uzależnieniem od alkoholu czy narkotyków. Jedna z wielu definicji uzależnienia podaje, że są to zachowania mające na celu uzyskanie przyjemności, których nie potrafimy kontrolować. Dlaczego badacze twierdzą, że seksoholizm nie spełnia tych warunków?
Reklama.
Czym tak właściwie jest uzależnienie?
Przez większość XX wieku psychiatrzy i laicy definiowali uzależnienie jako spożycie substancji lub wykazywanie zachowań, które mają na celu utrzymanie stanu satysfakcji u człowieka. Twierdzili oni także, że nałogi prowadzą do powstania swoistej zależności fizjologicznej, w wyniku której po zaprzestaniu zażywania substancji lub wykonywania czynności, od której jesteśmy uzależnieni, pojawiają się dolegliwości chorobowe (takie jak biegunka lub wymioty).
Jednak kryteria kwalifikujące nasze zachowania jako uzależnienie nie uwzględniły kompulsywności nałogów ani pragnienia, które pojawić się może nawet po ustąpieniu objawów odstawiennych. Dlatego eksperci stworzyli nową definicję, wspólną dla uzależnień od substancji i uzależnień behawioralnych (np. od hazardu), głoszącą, iż są to zachowania zaburzające normalne funkcjonowanie człowieka i trwające pomimo wystąpienia negatywnych konsekwencji. Termin ten pojawił się w Diagnostycznym i Statystycznym Podręczniku Zaburzeń Psychicznych, wydawanym przez Amerykańskie Towarzystwo Psychiatryczne (APA).
Biorąc pod uwagę powyższą definicję, hiperseksualność również zaklasyfikować można do uzależnień. Specjaliści są zdania, że kryteria te pozwalają odróżnić seksoholików od osób cierpiących z powodu innych problemów psychiatrycznych. Jednak w najnowszym wydaniu Podręcznika hiperseksualność nie została nazwana nałogiem, gdyż redaktorzy stwierdzili, iż nie ma wystarczających dowodów ku temu, aby określić ją tym mianem.
Zachowanie kompulsywne nie zawsze jest nałogiem
Specjaliści wciąż zastanawiają się nad tym, co czyni konkretne zachowanie uzależnieniem, sugerując, że kompulsywność nałogów może wynikać ze sposobu interpretowania przez mózg naszych zachowań. Nicole Prause, badaczka z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Los Angeles, postanowiła zbadać aktywność fal mózgowych w celu sprecyzowania natury kompulsywnych zachowań seksualnych.
Analizie poddała 13 kobiet i 39 mężczyzn, którzy spełnili wszystkie kryteria dla hiperseksualności. Odpowiedzieli oni na ogłoszenie oferujące udział w badaniu osobom, które mają problem z kontrolowaniem użycia pornografii. Zespół badawczy dokonał u nich pomiaru aktywności mózgowej za pomocą nieinwazyjnego elektroencefalogramu lub w skrócie – EEG. W międzyczasie wyświetlano im obrazy przedstawiające sceny przyjemne (takie jak pieszczoty) lub typowo seksualne, a także obrazy czynności nieseksualnych o pozytywnym lub negatywnym wydźwięku. Przed badaniem fal mózgowych osoby te wypełniły kwestionariusze, dzięki którym możliwe było ocenienie poziomu ich kompulsywności i umiejętności kontrolowania impulsów seksualnych.
Naukowcy skupili się na aktywności mózgowej (nazywanej falą P300) następującej ok. 300 milisekund po wyświetleniu konkretnego obrazu, co pozwoliło im określić, czy uczestnik uważa scenę na nim przedstawioną za interesującą lub ciekawą. We wcześniejszych badaniach, przeprowadzonych na osobach uzależnionych od narkotyków, naukowcy stwierdzili, że obrazy związane z substancjami uzależniającymi były dla badanych bardziej pociągające niż pozostałe. Wystąpienie podobnej aktywności fali P300 w przypadku obrazów ukazujących sceny seksualne pozwalałoby myśleć, że hiperseksualność, tak jak zażywanie narkotyków, może uzależniać.
Jednak zespół Prause zauważył, że w odróżnieniu od narkomanów, seksoholicy nie uznali scen o charakterze seksualnym za bardziej atrakcyjne niż pozostałe. Autorka badania stwierdziła więc, że w ich mózgach nie zachodzą procesy charakterystyczne dla uzależnień i nazwała ich zwykłymi ludźmi z wysokim libido. Nie oznacza to jednak, że nadmierne lub kompulsywne zachowania seksualne powinny być bagatelizowane. Prause jest zdania, iż seksoholicy powinni być leczeni, jednak kategoryzowanie ich jako ludzi uzależnionych mogłoby wywołać uczucia negatywne wobec własnych zachowań i pogłębić problem.
Tymczasem współpracownik badaczki, Rory Reid, uważa, że wyniki eksperymentu wciąż nie pozwalają nam stwierdzić, że seksoholizm nie jest uzależnieniem. To, że po analizie fal P300 nie zaobserwowano u badanych utraty kontroli, nie wyklucza, że byłoby to możliwe po zbadaniu innych sygnałów. Określenie wspólnych aktywności mózgowych w przypadku kompulsywnych zachowań seksualnych i uzależnienia od narkotyków umożliwiłoby stworzenie skutecznych metod leczenia pragnień seksualnych, zaburzających normalne funkcjonowanie człowieka. Uznanie seksoholizmu za uzależnienie oznaczałoby, że z problemem można walczyć za pomocą leków i terapii, stosowanych w innych nałogach.