Reklama.
Konstanty Radziwiłł, były prezes Naczelnej Izby Lekarskiej, niechętnie podchodzi do rządowego programu refundowania procedury in vitro. Według niego metoda zapłodnienia pozaustrojowego budzi poważne wątpliwości etyczne. – Statystyki mówią, że tylko znikoma część zarodków powstających w szkle ma szansę się rozwinąć i urodzić. Naraża się zatem nowo tworzonego człowieka na śmiertelne zagrożenie, na bardzo wysokie ryzyko utraty życia – zaznaczył Radziwiłł.
O ile nikt nie wyraża wątpliwości co do tego, by finansować budowę dróg, wałów przeciwpowodziowych czy policję, o tyle tu kontrowersje są bardzo ostre. Są zwolennicy tego problemu, którzy nie widzą problemu, ale też zagorzali przeciwnicy. W tej sytuacji powinien znaleźć się inny sposób finansowania in vitro, niepochodzący przynajmniej z pieniędzy tych, którzy mają prawo wyrazić swój sprzeciw.
Dla znacznej części zarodków pojemnik z ciekłym azotem to nic innego jak odroczony wyrok śmierci. Warto przy tym wspomnieć, że jest jeszcze okres gwarancji tego zamrożenia, bo według wielu doniesień po upływie pięciu lat nie powinno się ich wszczepiać w ogóle.
Moim zdaniem wytwarzanie większej liczby zarodków niż przewidziana do wszczepienia jest po prostu niedopuszczalne. Ale też postęp techniczny nauk towarzyszących in vitro jest tak duży, że alternatywą może być już obecnie mrożenie gamet (plemników i komórek jajowych). Wtedy nie mamy do czynienia z przechowywaniem w lodówce ludzi przeznaczonych prawdopodobnie na śmierć.