
O ile nikt nie wyraża wątpliwości co do tego, by finansować budowę dróg, wałów przeciwpowodziowych czy policję, o tyle tu kontrowersje są bardzo ostre. Są zwolennicy tego problemu, którzy nie widzą problemu, ale też zagorzali przeciwnicy. W tej sytuacji powinien znaleźć się inny sposób finansowania in vitro, niepochodzący przynajmniej z pieniędzy tych, którzy mają prawo wyrazić swój sprzeciw.
Wątpliwości związane z etycznym wymiarem metody in vitro ma sam Radziwiłł, który zaznaczył, że "człowiekiem jest się od poczęcia". Jego zdaniem w zapłodnienie pozaustrojowe wpisana jest więc "manipulacja na człowieku w bardzo wczesnym okresie jego życia". Radziwiłł przypomniał jednocześnie, że podczas wykonywania procedury in vitro zapładnia się zawsze wiele komórek jajowych. Następnie dokonuje się oceny powstałych zarodków, wywołując tym samym pokusy o charakterze eugenicznym. Odrzucone zarodki są zamrażane.
Dla znacznej części zarodków pojemnik z ciekłym azotem to nic innego jak odroczony wyrok śmierci. Warto przy tym wspomnieć, że jest jeszcze okres gwarancji tego zamrożenia, bo według wielu doniesień po upływie pięciu lat nie powinno się ich wszczepiać w ogóle.
Moim zdaniem wytwarzanie większej liczby zarodków niż przewidziana do wszczepienia jest po prostu niedopuszczalne. Ale też postęp techniczny nauk towarzyszących in vitro jest tak duży, że alternatywą może być już obecnie mrożenie gamet (plemników i komórek jajowych). Wtedy nie mamy do czynienia z przechowywaniem w lodówce ludzi przeznaczonych prawdopodobnie na śmierć.