Dawno nie było tak gorąco w środowisku narodowców. To efekt ujawnienia na Wikileaks zapisów prywatnych rozmów Przemysława Holochera z Ruchu Narodowego. Teraz w obronie jego interesów stanęła... "Krytyka Polityczna" – Ile znaczą apele o poszanowanie prywatności, pod którymi tak chętnie się podpisujemy, (...) jeśli prywatność jest dla nas wartością tylko wtedy, gdy mówimy o niej w pierwszej osobie? – pyta Jakub Dymek.
O sprawie pisaliśmy w czwartek. Do sieci wypłynęły rozmowy Holochera, które prowadził za pośrednictwem Facebooka. Ujawniono je w serwisie Wikileaks. Opublikowano ich setki, odtajniono bowiem cały profil prawicowego radykała.
I choć wiedza, którą ujawniają wycieki, jest kusząca – zwłaszcza dla tych, którzy nie sympatyzują z Ruchem Narodowym, czy Obozem Narodowo-Radykalnym – sposób jej zdobycia określa się jako nieetyczny. Sprawę w „Dzienniku Opinii” "Krytyki Politycznej" poruszył Jakub Dymek.
– Czy naprawdę chcemy uznać wycieki za pełnoprawną metodę walki politycznej? – pyta w swoim tekście Dymek. – Uznanie naruszenia prywatności i publikowania prywatnej korespondencji za pełnoprawny sposób prowadzenia konfliktu politycznego to świadome wejście na ścieżkę brudnej wojny. Wojny, której narzędziem jest poniżenie, a u końca której wcale nie leży ten sam cel, który przyświecał Manningowi: transparentność. Jeśli naprawdę zgadzamy się na publikację zdjęć z kotem i SMS-ów do bliskich w imię ideologicznej walki – to ja zaczynam się bać – dodaje.
Dymek zaznacza, że nie broni Holochera i jego poglądów. Krytykuje jedynie sposób zdobycia informacji. Zaznacza, że wiele z tych materiałów wystarczyło odszukać, były dostępne m.in. na forach internetowych, czy facebookowych profilach.
– Chcielibyśmy, aby osoby i organizacje nawołujące do przemocy zniknęły z życia publicznego. Ale niech to się stanie dzięki odpowiednim artykułom kodeksu karnego lub po prostu dlatego, że nikt już nie uwierzy w słuszność ich idei – twierdzi.