Już co najmniej 95 osób zginęło dziś podczas bombardowania Hims, twierdzą syryjscy aktywiści. Atak na miasto trwa od piątku. W innych miejscach kraju śmierć poniosło jeszcze 10 ludzi. Sekretarz Generalny ONZ obawia się, że „jest to zapowiedzieć czegoś jeszcze gorszego”.
- Szósty dzień z rzędu ostrzeliwują nas rakietami, moździerzami, każdym rodzajem broni – powiedział al-Jazeerze mieszkaniec Hims. - Prezydent al-Assad nie jest człowiekiem. Błagamy świat, pomóżcie nam – apelował.
Sytuacja jest fatalna. Kończy się nam jedzenie, woda i lekarstwa. Lekarze nie mają już sił po pięciu dniach łatania ludzi – opisywał BBC inny ze świadków.
Korespondent stacji przyznaje, że w mieście ciągle słychać wybuchy, a ludzie coraz częściej wpadają w panikę. „Wiele osób spotkała osobista tragedia. Poznałem mężczyznę, który zajmował się zawijaniem ciał przez pochówkiem. Zapytałem, czy chował już członków swojej rodziny. Powiedział, że tak: syna, szwagra, kuzyna i wujka. Takie historie są tu częste”, napisał.
W kilku dzielnicach miasta rebelianci próbują się jeszcze bronić, ale siły rządowe mają znacznie potężniejszą broń.
Sekretarz Generalny ONZ Ban Ki-moon przyznał się wczoraj do obaw, że „brutalność, którą widzimy, z ostrzałem artyleryjskim na cywilne obszary, jest zapowiedzią czegoś jeszcze gorszego”. - Tysiące ludzi zabito z zimną krwią, a prezydent al-Assad stracił prawo do zabierania głosu w imieniu Syryjczyków - mówił w wyjątkowo ostrym przemówieniu. - Ile ofiar potrzeba, by kraj osunął się w otchłań wojny domowej? - pytał.
Ki-moon zapewnił też, że ONZ jest w pełni za powrotem misji obserwacyjnej Ligii Arabskiej do Syrii. Z powodu niebezpieczeństwa arabscy obserwatorzy wycofali się z kraju w zeszłym miesiącu. Teraz planują zjawić się tam w większej liczbie i w towarzystwie wysłanników Narodów Zjednoczonych.
Ostrzał Hims, bastionu syryjskiej opozycji, zaczął się w piątek. Dzień później Chiny i Rosja zawetowały rezolucję ONZ potępiającą syryjskiego prezydenta, Baszara al-Assada. Moskwa, jego tradycyjny sojusznik, stoi na stanowisku, że konflikt da się rozwiązać „innym metodami dyplomatycznymi”. We wtorek szef rosyjskiej dyplomacji Siergiej Ławrow odwiedził Damaszek i zepewnił, że al-Assad jest gotowy rozmawiać ze swoimi przeciwnikami. Nie zakończyło to jednak represji. W geście protestu państwa zachodnie i arabskie zaczęły zamykać swoje ambasady w Syrii.