Papież Franciszek zaapelował do włoskich duchownych, by „nie brali od wiernych pieniędzy za sprawowanie sakramentów”. Polscy publicyści od razu podjęli temat i papieskie słowa znów starają się użyć w walce z „rozpasaniem polskiego kleru”. Czy mimo wypowiedzi Papieża, da się jakoś obronić polskich duchownych?
Od wyboru nowego papieża z Argentyny, polskie media mają wyjątkową frajdę w wytykaniu błędów naszym duchownym. To, co drażniło wśród księży przez lata, teraz nabiera nowego znaczenia.
Ryzykowna to teza, ale można mieć wrażenie, że Papież nie różni się szczególnie w poglądach od przeciętnego polskiego antyklerykała. Trudno się dziwić, bo trzeba Franciszkowi oddać, że sprawnie punktuje wszystkie wady księży, o których my tu nad Wisłą wiedzieliśmy od lat.
Papieża czytamy wybiórczo
Skupiamy się na tym, co można przekłuć w młotek walący po polskich kościelnych głowach. Tak też stało się przy okazji Jego ostatniej wypowiedzi skierowanej do włoskich księży. Wyciągnęliśmy z niej jedno zdanie i wokół tego jednego zdania zbudowaliśmy całą ideologię.
Poddała się temu Eliza Michalik, snując wyobrażenia o polskich duchownych, którzy usłyszawszy słowa Papieża, na pewno Go teraz lżą. „Co stanie się z polskim klerem, biskupami, ich autami, domami, gosposiami, hierarchiczną strukturą, wiernymi traktowanymi jak armia prostaków do wyzyskania? Co stanie się z zabobonami mającymi podtrzymać w ludziach przekonanie o nieodzowności duchownej tłuszczy” – pisze w ostrych słowach Eliza Michalik.
Co tak naprawdę powiedział Papież Franciszek?
Rzeczywiście padły słowa o tym, że „często się zdarza, że ten, kto przychodzi prosić o sakrament, otrzymuje formularz, a nawet gorzej, proszony jest o pieniądze. Tak nie powinno być”.
Ale padły też słowa, nie mniej ważne, o braterskiej współpracy między księżmi a głową Kościoła. Franciszek poprosił swoich kolegów po fachu, by zwracali mu uwagę, gdy pobłądzi. „Jeśli widzicie, że straciłem coś ze swego kapłaństwa, proszę powiedzcie mi o tym! I jeśli nie możecie mi tego powiedzieć prywatnie, powiedzcie publicznie".
Pieniądze do puszki
Słowa o „nie braniu pieniędzy za sakramenty” pewnie mogłyby zostać potraktowane jako srogie papieskie upomnienie. Ale Papież obok tego stanowczego zwrócenia uwagi, przytoczył historię jaka spotkała jego kolegę w Argentynie: „Pewien ksiądz, nie należący zresztą do mojej diecezji, mówił mi: Dzieje się tak, ponieważ ludzie są hojni, a Pan Bóg takim rzeczom błogosławi!”.
Ksiądz jak artysta
Warszawski artysta, Rafał Betlejewski napisał na swoim Facebooku, że z księżmi jest jak z artystami. „W powszechnym rozumieniu powinni zap... za darmo. Czemu? Bo zaspakajają potrzeby duchowe... a duchowe jest za darmo! Chrzciny ważna rzecz, podniosła, ale ksiądz ma za darmo chrzcić, bo wiadomo, od Boga daje, nie swoje. Artysta też powinien za darmo zap..., bo też boski talent ma. Obrazu nie zjesz, muzyką się nie przykryjesz”.
Roszczeniowe podejście
Mamy w Polsce tendencję do roszczeniowego podejścia do wielu spraw. Kiedyś do mojej rodzinnej miejscowości przyjechał kabaret.
Dobrze mają mieszkańcy Kozienic, bo leżąca nieopodal Elektrownia finansuje w stu procentach niemal wszystkie wydarzenia kulturalne w mieście. Tak już się utarło, że dzięki Elektrowni na wszystko, co się wydarza w mieście, wejście jest za free. Kiedy przyjechał do Kozienic kabaret, okazało się, że wejście na ten występ będzie biletowane.
Na forach internetowych Kozienic zawrzało. Ludzie narzekali, że to wstyd, że trzeba płacić za kabaret. Że to absurd, żeby za wejście trzeba zapłacić 30 złotych. Kabaret ostatecznie nie wystąpił, bo nie było widzów.
Co się komu należy?
Przyzwyczaili się więc mieszkańcy, że za wydarzenia kulturalne się nie płaci. Mamy roszczeniowe i materialistyczne podejście. Bo gdy widzimy, że ktoś wykopał rów na cztery metry, to jemu należy się odpowiednia zapłata.
– Ale gdy ktoś przez cztery godziny uczy dzieci w szkole, a efekt jest taki, że dziecko jest takie samo jak wcześniej, to takiemu zapłata się nie należy. I tak jest też w myśleniu duchowym dobry ksiądz bo wybudował kościół, taki sobie, bo niby nic nie robił, a jedynie coś tam w duszpasterstwie działał – opowiada mi pracujący w Boliwii brat Kasper Mariusz Kaproń OFM.
Papież mówi nie tylko do księży
„Kapłaństwo jest posługą” – mówiąc kościółkowym językiem. Ale kapłaństwo jest też siłą rzeczy źródłem dochodów. Myślę więc, że słowa papieża powinni sobie wziąć głęboko do serca nie tylko księża (bo w końcu zdarza się, że doprowadzają do zgorszenia, gdy odmawiają odprawienia mszy pogrzebowej, bo rodzina nie jest w stanie za to „zapłacić”. Bycie księdzem to chyba ostatecznie nie jest normalny zawód, w którym wykonuje się usługi z cennikiem).
Ale słowa papieża powinny wziąć do serca również sami wierni. Piąte przykazanie kościelne mówi, że wierni są zobowiązani do troski o potrzeby wspólnoty Kościoła. Księża pewnie nie upominaliby się o pieniądze za sprawowanie sakramentów, gdyby wierni doceniali ich pracę.
W żartobliwy sposób mówi o tej sprawie Kabaret Moralnego Niepokoju. W skeczu o wizycie duszpasterskiej „wierny” pyta „księdza”: „ile da się zarobić z tacy”. Ksiądz odpowiada: „niech pan pomnoży to co daje pan sam, razy 1000 wiernych”.
Wychować sobie wiernych
Nie dziwi więc, że ksiądz się upomina, gdy wierny traktuje swoją wizytę w kościele „jako darmowy event”. „Ofiarę” potraktowaliśmy jako symbol, a nie realne włącznie się w „troskę o kościół”.
Trudno się więc dziwić księżom, którzy może i nie chcieliby się upominać o pieniądze, ale wtedy byłoby im trudno wiązać koniec z końcem. Może da się wypowiedź Papieża interpretować również w takiej formie?
Gdyby miało być inaczej pewnie nie przywoływałby Franciszek historii księdza, który nie był nastawiony na zysk, ale tak umiejętnie „wychował” swoich wiernych, że na głód i chłód narzekać nie może.