„Nie, bo nie” - takie hasło powinno zawisnąć obok całej reszty, które w Alejach Ujazdowskich rozwiesili związkowcy. Trwa ich protest przeciwko podniesieniu wieku emerytalnego do 67. roku życia.
- Donald baranie! Polacy sprawią ci lanie. Donald baraanie, Polacy sprawią ci laanie… - to pierwsze, co dało się usłyszeć zbliżając się do miasteczka namiotowego naprzeciwko kancelarii premiera Tuska. Choć miasteczko to chyba za duże słowo, bo oprócz jednego, wielkiego namiotu, pełniącego chyba rolę magazynu, rozbito jedynie kilka namiotów typu iglo.
protest związkowców
Związkowcy protestując nieźle się bawią, wszystko jest dokładnie zaplanowane. Krzyczymy od tej do tej, potem przerwa, można coś zjeść, napić się, porozmawiać. I potem znów to samo. - Pan przyjdzie w piątek o dziewiątej rano, będziemy wtedy dopiero napierdalać, pan weźmie kolegów, razem musimy walczyć, to wy, młodzi powinniście krzyczeć najbardziej. Jak teraz podniosą, to jak pan będzie w naszym wieku, to w ogóle do osiemdziesiątki będą panu kazali tyrać. Albo i do śmierci - mówi związkowiec z Huty Katowice.
- Myślicie, że się wam uda coś wywalczyć?
- Panie, uda się, czy nie uda, trzeba walczyć. Pan sobie wyobraża takiego na przykład kierowcę, co to ma 67 lat i pracuje? Albo pielegniarkę? Ja byłem ostatnio, to mi taka 55-letnia na oko krew pobierała i krwiak na pół ręki, a młoda przyszła, raz, dwa i zrobione! Albo taki, wie pan, co to rowy kopie, to jemu się będą ręcę trzęsły, jak on będzie pracował?
Łatwo jest zostać protestacyjnym przyjacielem związkowca, trzeba przytakiwać, grzecznie pytać i nie jątrzyć. Najchętniej rozmawiają ci po kilku głębszych, ale i z trzeźwymi da się porozumieć. Ich zdaniem rozwiązanie emerytalnego problemu jest dziecinnie proste. - Niech zostanie po staremu, tak jak było wcześniej. O! Każdy człowiek ma prawo odpoczynku, wie pan. 40 lat przepracowane i można na emeryturę iść.
- A nie boicie się, że te emerytury za niskie będą?
- Panie, a teraz to lepiej? Jak w 1997 roku OFE robili, to złote góry obiecywali, że pięknie będzie i na bogato. A teraz co? Okazuje się, że w ZUSie pieniędzy nie ma.
- A mnie to wkurwiają ci, co dorabiają - wtrąca się drugi kolega związkowiec. - Ja rozumiem, jak się ma 500, 600 złotych emerytury, a ma taki panie 2 tysiące i jeszcze dorabia. Ja mam kolegę takiego, 3 tysiące emerytury dostał, a jeszcze na stołówkę do nas przychodzi, żeby się za darmo nażreć. Kopa w dupę takiemu był dał i tyle.
- No, ale wy to chyba nieźle zarabiacie?
- Jak, nieźle?
- Czytałem, że w JSW średnia pensja 7 tysięcy, w hucie chyba też nie najgorzej?
- A tam o pensjach będziemy, a minimalna jaka jest pan sprawdzi? Nikt panu nie powie, ile minimalnie zarabiają. Ja to pierwszą pensję miałem 666,60 zł. Jak dziś te 4 szóstki pamiętam.
Zdaniem ekspertów - i logiki - im dłużej pracujemy, tym więcej odłożymy na emeryturę, więc tym wyższe świadczenia będą na nas czekać, gdy już zakończymy karierę. Z drugiej strony im mniej osób pracuje, tym większa dziura w finansowaniu emerytur. Ta logika jest jednak obca związkowcom. - Jaka dziura budżetowa, gdzie ta dziura panie? Jak pokupowali tym, w sejmie, te, jak one…
- iPady.
- Właśnie, to gdzie niby dziura jest? Pan zobaczy, jakimi samochodami jeżdżą.
- No, ale księża też takimi furami jeżdżą, że wie pan.
- No tak, ale oni to... Ludzie im dają. Ja jestem wierzący, ale mi się jeszcze nie zdarzyło, żeby ksiądz kazał tyle i tyle zapłacić. A jak ludzie głupi, to dają. Tym na górze to zawsze dobrze jest. Oni to emerytury będą mieli wysokie. A pan? Nawet jak po studiach panu zapłacą 10 tysięcy, to na umowie będzie pan miał półtora, to emerytury pan dostanie 600 złotych. Tutaj, do nas zapraszamy, niech pan agituje, niech pan z nami walczy.
Panowie zgodnie z zasadą, że im dalej w las, tym więcej drzew, zwierzali mi się coraz bardziej, im dłużej rozmawialiśmy. Wspominali, jak to kiedyś było dobrze, mieli kupę przywilejów, a rząd powinien czym prędzej je przywrócić. Żeby żyło się lepiej. - Kiedyś to jak panu źle w pracy było, to szedł pan do szefa, zwalniał się, szedł od innego zakładu i zawsze dostawał pan wyższą stawkę, niż poprzednio. A teraz co? Sami pana zwolnią i już na bezrobocie. Nie ma pracy. Nie ma pieniędzy.
- Za dużo inteligencji teraz jest.
- Jak to za dużo?
- Kiedyś jak 800 tysięcy na rynek pracy wchodziło, to 600 tysięcy było robotnikami, a 200 to inteligencja. Teraz za to odwrotnie. 600 tysięcy inteligencji, 200 tysięcy robotników. A rynek nie wchłonie tylu inteligentów i oni tak pracują potem po McDonaldach, czy innych. Mało tego, wyzysk jest. Koleżanka w Biedronce na pół etatu robi, a jakoś ją widzę codziennie po 12 godzin. I tyra, bo co ma zrobić. Jak powie, że jej źle, to zwolnią i koniec.
Związkowcy nie mają złudzeń co do obecności polityków, którzy ich odwiedzają podczas protestu. - Wszyscy przychodzą punktów sobie nabić, wie pan. Żeby ludzie za nimi poszli i zagłosowali.
- No, ale Kaczyński też u Was był.
- Był, też dla głosów. Ale Tusk i Komorowski przed wyborami jacy mili byli? Obiecywali, że super wszystko będzie, a teraz widzi pan, co się dzieje. Do śmierci nam będą kazali pracować. Tak się nie da przecież.
- No dobrze, ale są przecież zawody łatwiejsze, tak?
- No są, umysłowe, ale oni przecież nie rozdzielą, nie powiedzą, że ci i ci to do 67. roku życia, a ci i ci to do 60 na przykład. Wszystkim podniosą, a potem martwcie się ludzie sami.
Chyba sami związkowcy nie łudzą się, że ich protest coś zmieni, ale stoją, walczą, krzyczą i śpiewają. Tak dla zasady. Jedno poprawiło się zdecydowanie - puszczają dużo lepszą muzykę, niż kiedyś. Spacerujący w okolicy mogą posłuchać klasycznego, polskiego, leciwego rocka.