Ze starym kontynentem jest jak z pacjentem, którego za późno zaczęto leczyć. Objawy gospodarczej choroby były widoczne od lat, ale czekano, aż choroba przejdzie sama. Jednak niedoleczone przeziębienie może mieć opłakane skutki, a w niektórych krajach sytuacja nie poprawia się od lat. Czy znajdzie się skuteczna kuracja dla Europy? – trwają dyskusje na EFNI.
Na Europejskim Forum Nowych Idei w Sopocie, temat kryzysu nie pojawia się po raz pierwszy, jednak dzisiaj debata nad tematem pogrążonej w problemach Europy wygląda już zupełnie inaczej. To już nie jest panika nad rosnącym zadłużeniem Grecji czy Hiszpanii, ale rozległa debata na temat najbliższych lat funkcjonowania w czasie stagnacji gospodarczej i budowanie wspólnej przyszłości. Europa konkurencyjna wobec innych kontynentów to Europa zjednoczona – inaczej nie da się jej wyleczyć z obecnego kryzysu.
Diagnoza: przespaliśmy dekadę
Nie tylko elity polityczne stoją przed niepopularnymi reformami. Cytując wczorajszą wypowiedź z gali otwarcia: „wszyscy wiemy, co Europa musi robić, ale wiemy, że jeśli to zrobimy to więcej już nie będziemy wybrani w wyborach.” Mamy dwuznaczną sytuację, w której są politycy europejscy. Nie są gotowi żeby odpowiednio zareagować, a przecież przed takimi wyzwaniami stoją też społeczeństwa. – wymieniała na jednej z debat prof. Danuta Hubner – wyzwaniem dla nas, dla Europy jest zrozumienie tego, co nas czeka: dziesięciu lat niskiego wzrostu gospodarczego, w szczególności w porównaniu z rynkami wschodzącymi i USA. Musimy przy tym dążyć do Europy, która będzie liczyć się militarnie. Nie możemy liczyć na zagraniczna politykę Unii Europejskiej, jeśli nie pójdzie za tym polityka militarna. – podsumowała Europosłanka.
Kraje Europy Środkowej są bardziej podzielone niż były 3-5 lat temu. Przyjedziemy do Polski i zapytamy Polaków o nastroje wobec UE. Nawet jeśli nie ufają politykom, to i tak mają wrażenie, że wygrali jako kraj dzięki wsparciu Unii. Jedziesz z tym samym pytaniem do Węgier, Bułgarii czy Rumunii i masz poczucie porażki. Zmieniła się relacja miedzy południem a północą. Kiedy weszliśmy do UE to myśleliśmy, że nasz dobrobyt zbliży się za 10 lat do poziomu Niemiec. Tymczasem za 10 lat Grecja będzie tak oddalona od Niemiec jak w momencie, gdy wchodziła do Unii Europejskiej. – tłumaczył Ivan Krastev, Prezes Centre for Liberal Strategies z Bułgarii.
Podział władzy nie jest dziś na duże i małe kraje albo biedne i bogate. Podział jest dzisiaj między wierzycielami a kredytodawcami. Trudno mówić o równości kiedy jesteśmy winni komuś pieniądze – podsumował na EFNI Krastev.
Nie wiem czy kraje południa: Hiszpania, Włochy , Grecja są a takie bezpieczne. Przysnęliśmy. Obudziliśmy się po II wojnie światowej, mieliśmy energię do budowy wspólnoty. Był też wspólny wróg - Związek Radziecki. Połączyliśmy też Niemcy. Teraz… przez ostatnie 10 lat bardzo niewiele zrobiliśmy żeby rozszerzyć Unię Europejską. Przecież kryzys nie zaczął się w Europie, ale to my byliśmy największą jego ofiarą. Musimy szybko odbudowywać strukturę i obudzić Europejczyków! – grzmiał Henri Molosse, przewodniczący Europejskiego Komitetu Ekonomiczno-Społecznego.
Terapia na lata
Solidarność trzeba budować, oczywiście w kontekście danego kraju. Bezpieczeństwo socjalne jest bardzo ważne, robotnicy w latach 60. czuli, że Unia Europejska daje bezpieczeństwo, później podobnie myśleli rolnicy. Teraz odczuwają to rolnicy w Polsce. Powinniśmy cofnąć się do fundamentów, solidarność nie polega tylko na Funduszu Spójności! Powinniśmy budować silny przemysł europejski, a my otwieramy rynki! Powinniśmy mieć coś, co możemy razem produkować. - Henri Molosse, przewodniczący Europejskiego Komitetu Ekonomiczno-Społecznego.
Europa miała bronić się przed samą Europą. Mieliśmy walczyć z ksenofobią, nacjonalizmem, tym co przecież doprowadziło historycznie do katastrofalnych skutków. Z jednej strony cieszę się, że pomimo tych dramatycznych zjawisk gospodarczych, to jednak Europejczycy są bezpieczni. Nie rośnie żaden duży polityczny ruch podważający Unię Europejską i nawołujący do rozłamu zgodnie z retoryką nacjonalistyczną. – tłumaczył Andrzej Olechowski, Przewodniczący rady nadzorczej Banku Handlowego w Warszawie.
Niemiecka kuracja opłaca się… Niemcom
Moim współobywatele w Niemczech się mylą. Mylą się w tym, że Niemcy po prostu płacą. Prawdą jest to, że jesteśmy największym kontrybutorem netto, ale jeśli przyjrzymy się korzyściom – wspólnej walucie, wspólnym rynkom… bez porównania, największym beneficjentem UE są Niemcy! - tłumaczył prof. Gunter Verheugen z Europejskiego Uniwersytetu Viadrina.
Tego nie mówi się w Brukseli, oni tam mają myślenie, że podstawą Unii Europejskiej jest wspólna dystrybucja. Dwa największe osiągnięcia są znacznie bardziej korzystne dla dużych niż dla małych – musicie patrzeć na nasz wkład do budżetu jako inwestycje w nasz własny rozwój. Inwestycja niemiecka jest relatywnie nie tak duża. Musimy przygotować Niemców na to, że będziemy płacić więcej na UE, żeby wśród państw biedniejszych wykazywać się solidarnością.
Nie oszukujmy się, nie ma szans żeby Grecja, Portugalia, może nawet Włochy były w stanie nadgonić nawet w 30 lat wzrost gospodarczy bez wsparcia funduszy, stałych inwestycji – prognozuje prof. Verheugen.
Politycy niemieccy tego nie mówią, ale musimy przygotować Niemców. Trzeba będzie za to płacić. – podsumował niemiecki profesor.
Szczepionka w razie konfliktu
Chociaż od lat głównym tematem jest kryzys ekonomiczny, to jednak coraz częściej padają obawy o stan militariów Unii Europejskiej, a co za tym idzie – jej obronność. Jak zauważyli goście na Europejskim Forum nowych Idei, zajmując się całkowicie walką z zadłużeniem., całkowicie zaniedbaliśmy kwestię bezpieczeństwa.
Państwa europejskie nie wystąpią przeciwko sobie, do wojen nie powrócimy. Na ile stabilne są rządy wewnętrzne? Weszliśmy w dekadę, gdzie wojny domowe i wewnętrzna niestabilność będzie miała większe znaczenie niż walki państw ze sobą. Przede wszystkim zakładamy, że bezpieczeństwo w Unii Europejskiej jest zagwarantowane. Cieszymy się, że w ogóle mamy jakieś armie, nawet jeśli to muzea. – ostrzegał - Przekonaliśmy samych siebie, że świat jest bezpieczny, bo rzadko opuszczamy Europę. Prawie wszystkie nowe władze, które się pojawiają, zwiększają nakłady na armie. Nasze postrzeganie świata będzie bardzo wyjątkowe na tle tego co dzieje się na świecie. Nikt nie zgadza się z naszym spojrzeniem, że wojny się skończyły. – wyjaśniał na EFNI Ivan Krastev, Prezes Centre for Liberal Strategies z Bułgarii.