Sejm odrzucił w pierwszym czytaniu obywatelski projekt ustawy, która wprowadza zakaz wykonywania tzw. aborcji eugenicznej, czyli przerywania ciąży z powodu nieuleczalnej choroby płodu. Przed głosowaniem miała miejsce gorąca debata, podczas której reprezentująca autorów projektu Kaja Godek wielokrotnie powtarzała, że aborcja eugeniczna sprowadza się do zabijania chorych dzieci. Jej słowa oburzyły Janusza Palikota. W geście protestu poseł wyszedł z sali.
Wniosek o odrzucenie projektu poparło 233 posłów. Przeciwko niemu oddano 182 głosy (w tym 12 z PO). 6 posłów wstrzymało się od głosu.
Debata o obywatelskim projekcie ustawy, która toczyła się w ramach pierwszego czytania, trwała od czwartku. Projekt, zgłoszony przez Komitet "Stop Aborcji", zakładał zlikwidowanie przepisu, który mówi, iż ciąża może zostać przerwana, gdy "badania prenatalne lub inne przesłanki medyczne wskazują na duże prawdopodobieństwo ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu albo nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu". Nie zmieniał natomiast zapisów, które pozwalają na dokonanie aborcji w przypadkach, kiedy ciąża jest efektem popełnienia czynu zabronionego lub gdy jej utrzymywanie zagraża zdrowiu bądź życiu ciężarnej kobiety.
"Zabijanie dzieci" oburzyło Janusza Palikota
Dzisiejsza dyskusja była równie gorąca, jak ta wczorajsza. Marszałek Sejmu Ewa Kopacz kilkukrotnie musiała zarządzać przerwy, by dać posłom czas na ochłonięcie. W trakcie debaty emocjonalne przemówienie wygłosił Armand Ryfiński z Ruchu Palikota, który stwierdził, że już dzisiaj, ze względu na obowiązujące przepisy, wiele kobiet musi dokonywać aborcji w skandalicznie złych warunkach. Według niego autorzy projektu, kierowani "zwierzęcymi pobudkami", chcą skazać kobiety na dodatkowe cierpienia.
Kaja Godek, która reprezentuje autorów projektu, stwierdziła, że Ryfiński nie ma żadnych argumentów, więc sięga po epitety. Mówiąc o aborcji eugenicznej, co chwilę posługiwała się sformułowaniem "zabijanie dzieci", co oburzyło Janusza Palikota oraz innych posłów jego partii. W geście protestu Palikot wstał z miejsca i skierował się do wyjścia.
Gdy marszałek Kopacz poprosiła Kaję Godek o nieużywanie kontrowersyjnego sformułowania, ta zasugerowała, że w Sejmie obowiązuje cenzura. Nie przestała jednak mówić o "zabijaniu dzieci" oraz inicjatywach tzw. ruchów kobiecych, które chcą mordować nienarodzonych. – Kiedy mówię o zabijaniu dzieci, knebluje mi się usta. To jest ta tolerancja lewej strony sali, tolerancja dla niepełnosprawnych dzieci – dodała Godek.
Godek przypomniała, ze Ministerstwo Zdrowia nie chce ujawnić, w jakich przypadkach wykonuje się w polskich szpitalach aborcję. Podobny problem mieli tzw. obrońcy życia z Wielkiej Brytanii. Tam jednak informacje w końcu wyszły na jaw. – Okazało się, że siedmioro dzieci straciło życie, bo miało rozszczepienie wargi – oznajmiła Godek. Jej wystąpienia były komentowane, czasami w niewybredny sposób, przez posłów zasiadających po lewej stronie sali. Godek usłyszała m.in., że "jest podła" i "robi karierę polityczną na kalectwie dzieci".
Na mównicy pojawił się także minister zdrowia Bartosz Arłukowicz, który zwrócił się bezpośrednio do Godek. – Jeżeli ma pani wiedzę o tym, że dzieci w Polsce rodzą się i są odkładane na stolik, gdzie się wychłodzą, to każdy taki przypadek powinien być zgłoszony do prokuratury. Jeżeli ma pani wiedzę o tym, że w Polsce przeprowadzono zabiegi przerwania ciąży u płodów z rozszczepem wargi, też powinna pani powiadomić organy ścigania – stwierdził minister.
"Niech nikt nie myśli, że jest mądrzejszy od Boga"
Wcześniej głos zabrał Tadeusz Woźniak z Solidarnej Polski, podkreślając, że głosowanie nad antyaborcyjnym projektem będzie "egzaminem z naszego człowieczeństwa, naszej wrażliwości oraz, w przypadku osób wierzących, naszej wiary". – Piąte przykazanie mówi: nie zabijaj. Niech nikt na tej sali nie myśli, że jest mądrzejszy od Pana Boga – powiedział Woźniak. W podobnym tonie wypowiedział się Jan Dziedziczak z PiS, zaznaczając, że jego partia "stoi po stronie niepełnosprawnych dzieci".
"Chcemy położyć kres mordowaniu nienarodzonych dzieci"
W czwartek projekt ustawy był przedmiotem gorącej sejmowej debaty. Kaja Godek, przemawiając w imieniu jego autorów, podkreśliła, że proponowana zmiana prawa położyłaby kres "mordowaniu nienarodzonych dzieci". – W 2011 r. w państwowych szpitalach lekarze zabili 620 dzieci. Podejrzane były one o chorobę lub wadę genetyczną. Procedurę te opłacono z pieniędzy podatników, także tych, którzy mają świadomość, że aborcja to zabijanie dzieci – oznajmiła Godek.
Jej stanowisko wsparli posłowie PiS oraz Solidarnej Polski. Zgodziła się z nim także część posłów niezrzeszonych, w tym John Godson. Inaczej do sprawy tzw. aborcji eugenicznej podeszła część posłów PO, w tym Joanna Kluzik-Rostkowska, która przekonywała, iż rodzice nieuleczalnie chorych płodów powinni mieć możliwość dokonania aborcji. – Nie zmuszajcie ludzi w ciężkiej sytuacji, by zachowywali się zgodnie z waszymi oczekiwaniami. Oni naprawdę wiedzą lepiej, ile są w stanie znieść – powiedziała posłanka.