Trudne pytania, fotostory i modne dodatki – tak w skrócie można opisać przyczyny sukcesu pisma, na którym wychowywało się pokolenie Polaków. Żadna inna gazeta epoki przedinternetowej nie miała tak dużego wpływu na nastolatków, jak BRAVO. I choć kochali ją uczniowie, rodzice niechętnie patrzyli na gazetową edukację swoich dzieci. – Miało to charakter prasy zakazanej – mówi medioznawca Agnieszka Morzy.
Z BRAVO jest trochę jak z disco polo. Każdy miał z nim mały romans, ale niekoniecznie lubi o tym mówić. A na temat BRAVO każdy ma coś do powiedzenia, bo w latach dziewięćdziesiątych nie było osoby, która choć raz nie miała tej gazety w swoich rękach.
Kupowanie BRAVO było tak oczywiste, jak oglądanie programu "5-10-15" w sobotni poranek. Gdy zapytałem kilka osób, czy tak jak ja kupowali "biblię naszego pokolenia", każdy z sentymentem i uśmiechem odpowiedział: "no jasne". Bo BRAVO zawsze wywoływało uśmiech. Można było się z niego naśmiewać i cytować pytania nastolatków zmartwionych rozmiarami poszczególnych części swojego ciała, ale i cieszyć się na widok upragnionego plakatu z ulubionym zespołem.
Gazeta pojawiła się nad Wisłą w 1991 roku i od początku zdobyła liczne grono czytelników. – Najbardziej lubiłam "fotostory" – wspomina 26-letnia Sylwia z Warszawy. – Fotostory było czymś w rodzaju komiksu, tylko zamiast rysunków były zdjęcia i "dymki". Pamiętam że bardzo mnie to bawiło, a poza tym były tam przedstawiane typowe problemy nastolatek, z którymi i ja się borykałam. Ja i moje koleżanki znajdowałyśmy tam swoje własne historie – mówi Sylwia.
Sztuczny kolczyk
Podczas rozmów ze znajomymi szybko przypominam sobie, że BRAVO miało silną konkurencje. – Wolałem "Popcorn", bo można było wyciąć z niej teksty piosenek – mówi 29-letni Michał. – Ja kupowałem BRAVO SPORT, bo tam dodawali fajne gadżety, takie jak plaster na nos ułatwiający oddychanie – mówi drugi 29-latek Tomek. Trzeba jednak pamiętać, że to właśnie BRAVO miało choćby takie gadżety, jak znienawidzony przez nauczycieli sztuczny kolczyk.
Medioznawca Agnieszka Marzy także należy do pokolenia, które dorastało z BRAVO w rękach. – Wspominam to z ogromnym sentymentem – mówi blogerka naTemat. – Za moich czasów była ostra konkurencja między BRAVO, które koncentrowało się na kwestiach związanych z dojrzewaniem i stylem życia, a "Popcornem", który stawiał bardziej na gwiazdy i muzykę – mówi medioznawca.
BRAVO kusiło nie tylko gadżetami. Choć dziś może się to wydawać przerażające, w BRAVO najważniejsza była "treść". Już wtedy jednak nie każdy chciał się przyznawać do czytania kultowej gazety. – Jak wychodził nowy numer, zawsze wybierałem sklepy samoobsługowe, w których nie musiałem na głos prosić o "Bravo" – wspomina 24-letni Michał.
"Całowałam się z chłopakiem, czy jestem w ciąży?"
Dział "Trudne pytania" był tym, od którego wiele osób zaczynało przeglądanie gazety (oczywiście zaraz po sprawdzeniu kto jest na plakacie). Nazwa rubryki idealnie obrazowała stan wiedzy nastolatków na temat seksu, antykoncepcji czy dojrzewania. W szkołach najczęściej nie mówiło się o takich rzeczach jak prezerwatywa, nasienie, czy (o zgrozo!) ciąża. Dlatego też dla dojrzewających szóstoklasistów właśnie "BRAVO" było skarbnicą wiedzy o życiu.
To zaś nie podobało się wielu rodzicom. Niektórzy z nich zakazywali swoim dzieciom kupowania gazety, która stawała się towarem drugiego, szkolnego obiegu. – Rodzice obawiali się tego czasopisma i raczej krzywo na nie patrzyli. BRAVO było odważne jak na swoje czasy i tym docierało do grupy docelowej. Pojawiały się tam nurtujące młodzież pytania, które jeszcze wtedy gdzie indziej nie padały – mówi Agnieszka Morzy. A o co pytali młodzi czytelnicy?
Kiedy można zacząć uprawiać seks?
Jak długo mamy czekać z pierwszym razem?
Kiedy mam dni płodne?
– Bravo miało charakter prasy zakazanej – mówi medioznawca. – Niekiedy młodzież czytała ją po kryjomu. Była wydawana na niemieckiej licencji, a tamtejsza obyczajowość była znacznie odważniejsza niż polska, przez co BRAVO było w centrum zainteresowania – wspomina Agnieszka Morzy.
Jednak każdy kto próbował uzyskać odpowiedź na nurtujące go pytania wieku młodzieńczego przyzna, że ze względu na ilość listów przesyłanych do redakcji opublikowanie jego pytania graniczyło z cudem. Świetną zabawą na przerwach w podstawówce było "demaskowanie" potencjalnych autorów. BRAVO podawało jedynie wiek i imię autora listu, dlatego łatwo było znaleźć nawet we własnej klasie kogoś, komu można było przypisać autorstwo.
Ponadczasowe formuła
Gdy weźmie się do ręki dzisiejsze BRAVO można odnieść wrażenie, że niewiele się zmieniło. Zamiast Britney Spears jest Lady Gaga, miejsce Justina Timberlake'a zajął Maciek Musiał, a nowi czytelnicy nawet nie słyszeli o czymś takim, jak "Kelly Family". Generalnie jednak forma pisma nie zmieniła się od lat.
Dużą częścią BRAVO była kultura. Pisana od zawsze przez małe "k", ale jednak. To właśnie ten dwutygodnik kształtował gusty muzyczne, za co dziś w dużej mierze odpowiedzialny jest internet. Marta z Katowic ma dziś 27 lat, ale doskonale pamięta moment, w którym poznała BRAVO. – Dowiedziałam się, że istnieje od koleżanek ze szkoły, bo w czasach mojej podstawówki wszyscy je kupowali – wspomina.
To właśnie BRAVO dostarczało najnowsze informacje o topowych zespołach, takich jak N Sync, Backstreet Boys lub Nana. – Miałam wszystkie ściany w pokoju wytapetowane plakatami z BRAVO, większość z chłopakami z BSB. Najpierw był Nick i Brian, potem udało mi się zebrać całą resztę. To był dopiero lans! – wspomina blisko 30-letnia dziś Ślązaczka.
Czytelnicy wyszli na ludzi?
Zdaniem Agnieszki Morzy, dziś problemy opisywane przez BRAVO nie wydają się już być tak kontrowersyjne, jak jeszcze kilkanaście lat temu. – Ta gazeta zapoczątkowała nowy trend, który później przeniósł się do internetu. Przed laty mówiło się jednak, że tematy związane z inicjacją seksualną zbyt wcześnie trafiały do młodzieży. To był główny zarzut wobec tego tytułu – mówi medioznawca
Wielu dzisiejszych 20-30 latków czerpało wiedzę o życiu właśnie z BRAVO. Czy gazeta odegrała dobrą rolę w ich życiu? – Wielu rodziców mogłoby być wdzięcznymi za to, że kultowy dwutygodnik odpowiedział na wiele pytań, z którymi sami mieliby problemy. Czytelnicy BRAVO naprawdę wyszli na ludzi, zresztą nie tylko w Polsce, a w wielu innych krajach, w których pojawia się gazeta – ocenia medioznawca.
Czekałem przy półce z gazetami i w momencie, gdy w sklepie nie było nikogo brałem jeden egzemplarz i szybko zasuwałem do kasy udając, że mnie to nie rusza. Wewnątrz modliłem się, by nikt nie stanął za mną. A tym bardziej nikt znajomy.