Nowy biskup polowy Józef Guzdek już w ubiegłym roku rozpoczął wielkie porządki w katolickim ordynariacie. Zlikwidował pięć dziekanatów, obniżył stopnie i pensje pięciu dziekanom oraz jednemu wikariuszowi biskupiemu. Zmniejszył też liczbę etatów oficerskich w kurii polowej.
Teraz zabierze się za największy problem w wojskowym Kościele, czyli za parafię w takich miejscach, gdzie wojska już dawno nie ma. Narazie zamknął dwie, w Ciechanowie i Ełku, ale w całej Polsce wciąż pozostaje ich wiele. MON płaci tam za ogrzewanie, media, utrzymanie księdza i organisty. Tylko w tym roku na utrzymanie ordynariatu polowego przewidziano w budżecie MON 20,5 mln zł.
Ministerstwo zapowiada też cięcia w mniejszych ordynariatach wojskowych - prawosławnym i ewangelickim. - Trudno wytłumaczyć funkcjonowanie tych wszystkich parafii. W Polsce mamy kilkanaście, a może kilkadziesiąt milionów katolików, a osób należących do Kościołów ewangelickiego i prawosławnego znacznie mniej. Można założyć, że w wojsku te proporcje są podobne. A wtedy jeden etat w ordynariatach przypada na 70-80 żołnierzy - mówi w rozmowie z Gazetą Wyborczą jeden z wysokich urzędników MON.
Plan redukcji parafii i etatów wspiera minister Tomasz Siemoniak. - Jestem za tym, by liczbę parafii i kapelanów dopasować do potrzeb zawodowej armii. Żołnierze mieszkają przecież z rodzinami, ich potrzeby duchowe zaspokajają w większości cywilne parafie - mówi "GW".