
Od kilku dni internauci mogą podziwiać "Policję bytowską w akcji", czyli nagranie nieudolnej interwencji policjanta i policjantki z Bytowa, którzy przez kilka minut szarpali się z zatrzymywanym kierowcą. Okazuje się, że nagrana funkcjonariuszka już wcześniej gościła na łamach lokalnej prasy. W 2009 roku pisano o jej przeniesieniu ze wsi Ugoszcz do Bytowa. Przenosiny miały być częścią "normalnych roszad kadrowych", ale mieszkańcy wsi głośno protestowali przeciwko brutalności i złośliwości miejscowych funkcjonariuszy.
REKLAMA
Widoczna na nagraniu próba zatrzymania mężczyzny, która po kilkuminutowej szarpaninie zakończyła się sukcesem, była następstwem zdarzeń, jakie rozegrały się niedługo wcześniej. Policjanci chcieli wówczas zatrzymać audi, które w pobliżu wsi Udorpie przekroczyło dozwoloną prędkość o 19 km/h. Kierowca zastosował się wprawdzie do ich polecenia i wyhamował pojazd, ale nie stanął w miejscu wskazanym przez funkcjonariuszy.
Kiedy ci nakazali przestawić auto w bezpieczne miejsce, kierowca stwierdził, że są oni przebierańcami i odjechał. Policjanci ruszyli w pościg. Uciekające audi skręciło w końcu w boczną drogę, znajdującą się nieopodal wsi Rekowo, by niedługo później się zatrzymać. Kierowca opuścił samochód, a policjanci przystąpili do interwencji, którą nagrał pewien mężczyzna.
Podczas próby zatrzymania 48-letni Janusz Szulc, który na co dzień mieszka w Niemczech, przez kilka minut nie stosował się do poleceń funkcjonariuszy (chcieli m.in., by położył się na ziemi) i szarpał się z nimi. Policjant i policjantka nie potrafili natomiast szybko obezwładnić kierowcy, choć nie zawahali się użyć gazu łzawiącego, którego działanie odczuł zresztą na własnej skórze również funkcjonariusz. Szulc twierdzi, że gdy wreszcie zastosował się do żądań stróżów prawa i został skuty, funkcjonariuszka zaczęła bić go pałką.
Kierowca: Tak mi skuli ręce, że w dwóch palcach mam niedowład
W wywiadzie udzielonym "Dziennikowi Powiatu Bytowskiego", który zapis zostanie opublikowany w najbliższy piątek, mężczyzna skarży się także na sposób, w jaki założono mu kajdanki. – Mam siniaki, a ręce jak mi skuli kajdankami, to w prawej ręce, w dwóch pierwszych palcach, czuję niedowład, jak po zastrzyku u dentysty – powiedział Szulc. Kierowca podkreślił, że podróżował z żoną i dwójką dzieci. Dodał, że gdyby był bandytą, to "w Bytowie byłyby dwa pogrzeby".
Kierowca: Tak mi skuli ręce, że w dwóch palcach mam niedowład
W wywiadzie udzielonym "Dziennikowi Powiatu Bytowskiego", który zapis zostanie opublikowany w najbliższy piątek, mężczyzna skarży się także na sposób, w jaki założono mu kajdanki. – Mam siniaki, a ręce jak mi skuli kajdankami, to w prawej ręce, w dwóch pierwszych palcach, czuję niedowład, jak po zastrzyku u dentysty – powiedział Szulc. Kierowca podkreślił, że podróżował z żoną i dwójką dzieci. Dodał, że gdyby był bandytą, to "w Bytowie byłyby dwa pogrzeby".
Szulc przeszedł w Berlinie obdukcję lekarską, a zdjęcia posiniaczonego ciała przesłał portalowi NaszeMiasto.pl. Wcześniej poddał się dobrowolnie wyznaczonej przez prokuratora karze grzywny (5 tysięcy złotych) oraz zapłacił mandat w wysokości tysiąca złotych. W sprawie policjanta i policjantki toczy się wewnętrzne postępowanie wyjaśniające.
Przeniesienie z Ugoszczy do Bytowa
Redakcja serwisu NaszeMiasto.pl przypomniała, że policjantka, którą widać na nagraniu, była już bohaterką innej lokalnej afery. W 2009 roku przeniesiono ją z posterunku w Ugoszczy do Bytowa. Komenda w Bytowie zapewniała wówczas, że jej przeniesienie wynikało wyłącznie z powodów organizacyjnych. Mieszkańcy Ugoszczy twierdzili jednak wcześniej, że lokalni policjanci ich gnębią, nakładając złośliwie mandaty za przechodzenie przez ulicę w niedozwolonym miejscu, jazdę ciągnikiem pod wpływem alkoholu czy śpiewanie w nocy. Podczas jednego z zatrzymań funkcjonariusze mieli być też brutalni.
Redakcja serwisu NaszeMiasto.pl przypomniała, że policjantka, którą widać na nagraniu, była już bohaterką innej lokalnej afery. W 2009 roku przeniesiono ją z posterunku w Ugoszczy do Bytowa. Komenda w Bytowie zapewniała wówczas, że jej przeniesienie wynikało wyłącznie z powodów organizacyjnych. Mieszkańcy Ugoszczy twierdzili jednak wcześniej, że lokalni policjanci ich gnębią, nakładając złośliwie mandaty za przechodzenie przez ulicę w niedozwolonym miejscu, jazdę ciągnikiem pod wpływem alkoholu czy śpiewanie w nocy. Podczas jednego z zatrzymań funkcjonariusze mieli być też brutalni.
źródło: NaszeMiasto.pl
