Po niedzielnym referendum niemogący pogodzić się z porażką tzw. „niepokorni” publicyści poddają w wątpliwość zasadność zadowolenia Hanny Gronkiewicz-Waltz z zachowania stanowiska. Ich zdaniem prezydent Warszawy nie ma się z czego cieszyć, bo – jak napisał Krzysztof Feusette – „To tak, jakby mecz FB Barcelona – PKS Pcim, wygrany przez tę pierwszą 95 do 5, komentować tytułem 'Pcim wygrał!', bo mecz uznano za nieważny.” Problem tylko w tym, że ten mecz nie zakończył się wynikiem 95 do 5, tylko 24 do 76…
Reklama.
Na referendum według oficjalnych danych poszło 25,7% Warszawiaków. Niecałe 94% z nich zagłosowało za odwołaniem Gronkiewicz-Waltz. Oznacza to, że tylko zaledwie 24% mieszkańców stolicy chciało jej odwołania…
Specyfika referendów ma to do siebie, że uczestniczą w nich w przygniatającej większości jedynie zwolennicy zmian, które chce się w ten sposób wprowadzić.
Tak było w przypadku prareferendum w sprawie nadaniu Śląskowi autonomii, którego organizatorem był Ruch Autonomii Śląska. „Za” zagłosowało aż 98% osób biorących udział w głosowaniu.
Tak było w przypadku referendum w sprawie likwidacji Straży Miejskiej w Pszczynie w woj. śląskim, które odbyło się z inicjatywy lokalnego oddziału Kongresu Nowej Prawicy. Za likwidacją instytucji było 93% uprawnionych do głosowania.
Tak było i w przypadku referendum w Warszawie, kiedy to 94% mieszkańców stolicy biorących w nim udział zagłosowało za odwołaniem swojej prezydent.
Co łączy te wszystkie przypadki? To, że wszystkie te inicjatywy zdobyły ponad 90-procentowe poparcie, ale ich wynik nie był wiążący oraz nikt nie powołuje się na nie. Na przykład nikt podczas dyskusji nt. autonomii Śląska nie twierdzi na podstawie prareferendum RAŚ-iu, że jej zwolennikami jest 98% mieszkańców regionu.
Co jeszcze mówią nam wyniki niedzielnego referendum? Aż 74,3% Warszawiaków nie wzięło nim udziału, czym dobitnie pokazuje, że Polacy nie życzą sobie, by POPiS-owa wojna przeniosła się na grunt samorządowy. Stanowisko prezydenta, burmistrza i wójta jest po to, by ktoś dbał by chodniki były proste, drogi równe, a trawniki skoszone, a nie po to, by partie polityczne miały łup…
Natomiast wracając jeszcze do mojego poprzedniego felietonu, w którym wyłożyłem przyczyny działań PiS mających podważyć zaufanie swoich wyborców co do prawidłowości przeprowadzonego referendum, to najlepiej całe to zamieszanie skomentował Roman Giertych w Radiu ZET:
„To jest śmieszne. Żałosne. To zabawa dzieci w piaskownicy. Zamiast powiedzieć: "przegraliśmy, nie udało się, trudno, będziemy za rok walczyli o Warszawę" wygłupiają się z kretyńskimi wnioskami, które do niczego nie służą ani nic nie zmienią…”