TVN 24 przerwało konferencję premiera Donalda Tuska, bo właśnie ojciec Magdy wyszedł ze spotkania z jej matką w areszcie w Katowicach. Co jej powiedział i co usłyszał? Czy Katarzyna W. pojawi się na pogrzebie dziewczynki? To kolejne pytania po śmierci półrocznej Madzi z Sosnowca. Dawno nie było sprawy, która tak poruszyłaby polskie społeczeństwo. Wydarzenia, które przyciągnęłoby przed telewizory taki tłum widzów. Zaginięcie i śmierć Magdy pod względem zainteresowania mediów i społecznych emocji przywodzi na myśl katastrofę smoleńską.
Doskonałym przykładem na podobieństwo Smoleńska i sprawy Magdy jest analiza medialnej reakcji na ostatnie wydarzenia w Sosnowcu. Także analiza liczb dotyczących oglądalności konkretnych stacji i programów, które oznaczają dla mediów wielkie pieniądze.
Liczby mówią same za siebie. Według danych Nielsen Audience Measurement w ostatnim tygodniu (30 styczeń - 5 luty) Polsat News zanotował najlepszy wynik oglądalności w historii. Udział w widowni tej stacji przebił nawet rekord z 2010 roku, kiedy po katastrofie smoleńskiej obywatele także ruszyli przed telewizory. Najlepszy tydzień w swojej historii miały też Wydarzenia, czyli program informacyjny Polsatu. Pod koniec ubiegłego tygodnia jedno z wydań o 15:00 (w godzinach pracy) zanotowało 40-procentowy udział w widowni. Rekordy śrubowały też inne stacje: TVN 24 oglądało ponad milion telewidzów, a wynik TVP Info może wynieść nawet w okolicach 3 mln. Mało? Tyle samo obejrzało samą konferencję detektywa Rutkowskiego.
- Apogeum medialnego zainteresowania sprawą wytworzyło pewnego rodzaju więź między detektywem Rutkowskim a mediami. Oburzenie dziennikarzy, że on właśnie opublikował jakieś nieetyczne materiały to czysta hipokryzja. Po prostu na sprawie Magdy dobrze zarobili - komentuje prof. Rychard.
Sprawa Magdy a oglądalność telewizji w liczbach
1,25 mln - tyle osób oglądało TVN 24 w dniu po znalezieniu ciała Magdy. 40 proc. - tyle wyniósł udział w widowni programu "Wydarzenia" o 15:00 pod koniec ubiegłego tygodnia. 3 mln - tyle widzów obejrzało na żywo konferencję detektywa Krzysztofa Rutkowskiego. 6 proc. - tyle wyniósł udział TVN24 w widowni pod koniec ubiegłego tygodnia. Dwa razy wyższy niż np. w październiku 2011 roku.
źródło: Nielsen Audience Measurement
26 stycznia. Pod wieczór na żółtych paskach telewizji informacyjnych pojawia się wiadomość o zaginięciu sześciomiesięcznej Magdy z Sosnowca. Ktoś miał uderzyć w głowę jej matkę podczas spaceru i porwać niemowlaka z wózka. Sprawa bulwersująca, ale rocznie ginie ponad setka maluchów, które nie skończyły sześciu lat i media ochoczo o takich wydarzeniach informują. W maju 2011 roku znaleziono półtorarocznego chłopczyka w stawie pod Cieszynem. Rodzice nieznani. W tamtym przypadku podobne emocje jak przy sprawie Magdy jednak nie wystąpiły. Nie da się więc łatwo wytłumaczyć tego szczególnego zainteresowania krzywdą dziecka czy też postępowaniem rodziców. Bo o podobnych przypadkach byliśmy informowani.
W kolejnych dniach po informacji o zaginięciu dziewczynki społeczeństwo zaczęło żyć tą sprawą. Wszyscy, przed monitorem w sieci i przed telewizorem w "realu", roztrząsali, czy uzasadnione są podejrzenia rzucane na rodziców Katarzynę i Bartka (ich imiona i nazwisko odmiano przez wszystkie przypadki). Zastanawiali się, czy dziecko zostało sprzedane za granicę czy też uprowadzone przez chorą psychicznie niespełnioną matkę. Debatowali, jak uchronić dzieci przed tragicznym (wtedy jeszcze nieznanym) losem Magdy.
Kiedy tydzień później okazało się, że to matka odpowiada za śmierć dziewczynki, społeczne emocje buchnęły ze zdwojoną siłą. Jak udało jej się okłamać wszystkich? Gdzie ukryła zwłoki dziecka? Kim jest mąż, a kim rodzice i teściowie? Te pytania zadawano najczęściej. Internauci przypuścili szturm na profile społecznościowe ojca Magdy, snując wnioski na podstawie zdjęć i komentarzy (jedna z wersji mówiła, że jest wampirem). Na miejsce ukrycia zwłok Magdy przybyli nawet mieszkańcy Sosnowca. Składali znicze, pluszowe misie i rzecz jasna pytali: jak to się mogło stać?
Słowem - wielka i niespotykana fala społecznego zainteresowania. - Było bardzo wiele niejasności, sprawa dotyczyła małej dziewczynki, poza tym wystąpiła bardzo aktywna rola mediów w podsycaniu zainteresowania - mówi dla naszego serwisu prof. Andrzej Rychard, socjolog.
W ostatnich latach próżno szukać podobnych przykładów, nie tylko jeśli chodzi o zaginięcia dzieci, ale o wydarzenia w ogóle. - Ostatnim wydarzeniem, które tak rozgrzało społeczeństwo była katastrofa smoleńska - twierdzi Tomasz Lis.
I choć katastrofa smoleńska była wydarzeniem zupełnie innego typu, katastrofą, w której zginął nie jeden człowiek, a prawie setka wysokich urzędników państwowych, trudno się nie zgodzić, bo społeczne reakcje są tutaj podobne. Dowodzi temu mnogość domysłów, snucie własnych teorii, wszechobecne debatowanie o sprawie. Zresztą nie tylko to. Rekordy oglądalności także.