Arcybiskup Józef Michalik pozbawił wszelkich wątpliwości tych, którzy zastanawiali się, czy jego wypowiedź o pedofilii i rozwodach to rzeczywiście lapsus czy emanacja prawdziwych poglądów hierarchy. – Pierwszy krok musi być zawsze uczyniony w kierunku ofiar, a ani abp Michalik, ani abp Hoser takiego nie zrobili – komentuje w rozmowie z naTemat ks. Wojciech Lemański.
Przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski abp Józef Michalik nie nauczył się chyba niczego po burzy, jaką wywołała jego wypowiedź o przyczynach pedofilii. Kiedy stwierdził, że za czyny pedofilskie współodpowiedzialne są dzieci pozbawione miłości rozwiedzionych rodziców tłumaczył, że to lapsus językowy. Część wiernych uwierzyła w te przeprosiny, ale teraz chyba zupełnie wyzbyła się złudzeń.
Arcybiskup Michalik winą za pedofilię obarczył rozwodzących się rodziców, ideologię gender, która "wygasza w dzieciach poczucie wstydu" oraz pornografię. Tym razem zabrakło błyskawicznej reakcji rzecznika Episkopatu, który wtedy pomógł arcybiskupowi wyjść z twarzą z całej awantury, organizując naprędce konferencję prasową.
W internecie aż roi się od komentarzy zarzucających Michalikowi kłamstwo podczas konferencji, na której tłumaczył się z tamtych słów. Wojciech Olejniczak z SLD postuluje nawet, by zakazać publicznego wypowiadania się przewodniczącemu Konferencji Episkopatu Polski.
Ksiądz Wojciech Lemański tak kategoryczny nie jest. Ale także wolałby, żeby abp Michalik zachowywał się inaczej. Postuluje zmianę jego stosunku do ofiar – zamiast wymówek wolałby usłyszeć od biskupa przeprosiny.
Jeśli ktoś miał wątpliwości co do prawdziwych intencji abpa Michalika po jego pierwszej wypowiedzi obarczającej dzieci winą za pedofilię, to teraz już ich chyba nie ma.
Jeżeli abp Michalik ma kogoś, kto zajmuje się u niego zarządzeniem kryzysowym, to na jego miejscu bym go zwolnił. Jeżeli zaś ksiądz arcybiskup sam próbuje wybrnąć z tamtej wypowiedzi, to te ostatnie słowa są jest chyba najgorszym wyjścia z tamtej słownej pomyłki. Wszyscy mieli świadomość, że wtedy stało się coś naprawdę złego i wszyscy, łącznie z arcybiskupem Michalikiem dostrzegli jakie reperkusje, jakie komentarze, jakie podejrzenia wzbudziły tamte słowa.
Po tym próbowano to wyjaśnić i zamknąć, konferencja prasowa, przeprosiny, wypowiedź rzecznika KEP. Tą wypowiedzią znów do tamtej sprawy powracamy. A wyjście było i jest bardzo proste. Nie wiem, dlaczego nie znalazł się nikt, kto by pokazał je abp Michalikowi i abp Hoserowi. Z tego rozwiązania skorzystał przecież bp Józef Guzdek. Pierwszy krok musi być uczyniony w kierunku ofiar, a ani abp Michalik, ani abp Hoser takiego kroku nie zrobili. Żadna wypowiedź hierarchy, jeśli nie będzie połączona z zadośćuczynieniem, z naprawieniem szkody, z przeprosinami skrzywdzonych nie będzie wiarygodna.
Która z wypowiedzi jest prawdziwym oddaniem poglądów abpa Michalika – przeprosiny za lapsus czy obarczanie winą za pedofilię dzieci?
Nie znam motywów, jakie kierują abpem Michalikiem czy abpem Hoserem, gdy wypowiadają się na temat przypadków pedofilii wśród duchownych i nie będę się wypowiadał w ich imieniu. Ale takie rozmywanie winy służy jednemu: zdjęciu odium winy z przedstawicieli Kościoła, którzy za czynami pedofilskimi, za ich usprawiedliwianiem lub ukrywaniem stali.
Nie ma się co zastanawiać jakie przyczyny stoją za pedofilią – to zadanie dla naukowców i niech oni się wypowiadają w tej kwestii. Od hierarchów oczekuje się jednego: naprawienia, zadośćuczynienia i przerwania możliwości kontynuowania zbrodniczego procederu. Tu tego nie widać, tylko słyszymy kolejne wyjaśnienia.
Arcybiskup Michalik został przymuszony do uderzenia się w pierś przed tygodniem?
Być może rzeczywiście uważa, że tamta wypowiedz była lapsusem, może uważa, że to dorośli winni są przestępstwa pedofilii, bo przecież tak później tłumaczył swoją wypowiedź. Wiem za to, że pośród księży jest takie bardzo rozpowszechnione tłumaczenie sprawców, że jakoby znacząca jest współwina nieletnich, którzy stają się później ofiarami.
Sam byłem świadkiem rozmowy księży, z których jeden jest profesorem w seminarium duchownym, którzy po głośnym przypadku legionowskim mówili, że winne były te dziewczyny, a nie ksiądz Jacek, który siedzi dzisiaj w więzieniu.
Ktoś może wpłynąć na abpa Michalika i przekonać go, że takie wypowiedzi szkodzą Kościołowi?
To mogą zrobić tylko dziennikarze, bo żaden hierarcha czy zwykły ksiądz nie zwróci uwagi przewodniczącemu Konferencji Episkopatu Polski czy ordynariuszowi diecezji, że jego wypowiedzi są niewłaściwe, niestosowne, nieprzemyślane. Słyszeliśmy po posiedzeniu Episkopatu jak biskupi tłumaczyli, że to była pomyłka i przejęzyczenie, ale żaden nie zdecydował się skrytykować abpa Michalika.
Dzisiaj duchowni mówiący o pedofilii powinni mówić raczej o pomocy dla ofiar i o nowych propozycjach jak taką pomoc anonimowo okazać. Warto również mówić o działaniach podejmowanych, by przypadki pedofilów ujawnić i ograniczyć na przyszłość niebezpieczeństwo takich zdarzeń.
Gdyby zależało mi przede wszystkim na dobru Kościoła sugerowałbym hierarchom wydanie zakazu publicznych wypowiedzi arcybiskupowi Michalikowi. W podobny sposób zakneblowano księdza Bonieckiego.
Na sercu leży mi jednak przede wszystkim dobro dzieci. Dlatego ponawiam swój apel zakończenie kariery publicznej przez arcybiskupa Michalika i przejście na emeryturę. CZYTAJ WIĘCEJ