Rodzice celowo zarażają swoje dziecko wirusem ospy. Obłęd? Nie, raczej moda panująca wśród tak zwanych "przezornych". Dorośli wolą, aby dziecko szybciej przeszło chorobę, która wydaje im się nieunikniona. "Ospa party", czyli spotkania zdrowych dzieci z chorym kolegą mogą też być wspomagane dostępnymi w internecie lizakami... z ospą. – To działanie na granicy postępowania zabronionego – ocenia dr n. med. Paweł Grzesiowski, pediatra, immunolog i specjalista od szczepień.
Nie od dziś słyszy się o nadmiernym ingerowaniu dorosłych w życie dzieci. Tym razem mowa jednak nie o wtrącaniu się w ich prywatność, a o groźną interwencję w stan zdrowia. W Warszawie zmarło właśnie dziecko, którego rodzice chcieli uniknąć szczepienia. "Ospa party", czyli wspólna zabawa dzieci zdrowych z jednym chorym na ospę, to dziwactwo które przybyło do nas zza oceanu. Dlaczego rodzice decydują się na świadome narażenie dziecka na chorobę? Podobno z troski, bo dzieci znacznie łagodniej przechodzą tę chorobę.
A jak przekonują eksperci, powinni oni zatroszczyć się o podstawową wiedzę na temat zagrożenia, jakie niesie za sobą udział dziecka w "ospa party". Dr n. med. Paweł Grzesiowski, pediatra, immunolog i specjalista od szczepień domyśla się, co kieruje tymi rodzicami. – Ich działanie jest oparte na obserwacjach, które mówią, że młodsze dzieci lżej przechodzą tę chorobę niż dorośli – mówi ekspert. Rodzice zapominają jednak o drugiej stronie medalu.
Grzesiowski zauważa, że nigdy nie wiadomo u którego dziecka dojdzie do powikłań. Potwierdza to pediatra dr n. med. Krzysztof Piwowarczyk, który ostrzega: – Ospa wydaje się być chorobą niewinną, ale może spowodować zapalenie opon mózgowych, powikłania skórne, oraz przejściowe obniżenie odporności. Najlepszym przykładem powikłań ospy, jest głośna sprawa małego Jasia, który umarł przez nią na sepsę – wspomina.
"Ospa party" to nie jedyny sposób, aby zarazić swoje dziecko chorobą. Już od kilku lat w internecie są dostępne lizaki, które nie mają wiele wspólnego z dobrym smakiem. Jak przekonują sprzedawcy, używane lizaki były wcześniej w ustach dzieci chorych na ospę wietrzną, co ma gwarantować przeniesienie choroby na kolejną osobę.
– Jeśli istnieje duże stężenie wirusa i przesyłka zostanie szybko wykonana, zarażenie jest teoretycznie możliwe – mówił w rozmowie z Associated Press Isaac Thomsen, specjalista ds dziecięcych chorób zakaźnych.
Sprawa dla prawnika
Celowe narażenie swojego dziecka na zachorowanie na ospę budzi wątpliwości wśród lekarzy nie tylko z uwagi na niebezpieczeństwo dla zdrowia dzieci, ale również z powodów etycznych i prawnych.
– Gdyby ktoś bardzo chciał, mógłby oskarżyć tych rodziców o zaniedbanie opiekuńcze. Sprawa mogłaby zostać skierowana na drogę sądową z powodu zagrożenia zdrowia dziecka – twierdzi dr n. med. Paweł Grzesiowski, specjalista II stopnia z pediatrii, ekspert w dziedzinie immunologii, profilaktyki i terapii zakażeń.
Zdaniem dra Grzesiowskiego, "ospa party" to narażenie dziecka na niepotrzebne cierpienie, którego można by uniknąć w bardzo prosty sposób. – Jeśli ktoś chce zmniejszyć skutki ospy, znacznie bezpieczniejsze będzie szczepienie dziecka. O ile w wyniku zachorowania, powikłanie występuje u jednego dziecka na tysiąc, w przypadku szczepienia, powikłania występują w jednym przypadku na sto tysięcy – wyjaśnia ekspert.
Lekarze ostrzegają również przed kolejnym zagrożeniem. Dziecko zarażone ospą staje się nosicielem, a przez to naraża na zachorowanie swoich domowników. Zatem choroba, przed skutkami której chcieliśmy uchronić dziecko, staje się poważnym zagrożeniem dla innych członków rodziny. – W przypadku zarażenia babci lub dziadka, może dojść nawet do śmierci – mówi dr n. med. Krzysztof Piwowarczyk.
Komu mogło to przyjść do głowy?
Każdy rozumie normalność nieco inaczej, więc trudno określić, co w przypadku wychowywania dziecka jest zachowaniem, dajmy na to "standardowym". Jednak w przypadku zarażania go ospą z pewnością można mówić o pewnym odejściu od norm. dr n. med. Paweł Grzesiowski twierdzi nawet, że rodzice robią to nie tylko z uwagi na zdrowie swojego potomstwa. – Jest to zachowanie na granicy działania zabronionego – mówi.
Rodzice uczestniczący w "ospa party" mogą mieć poczucie robienia czegoś niekonwencjonalnego, niezwykłego. – Nie spotkałem rodzica, który przyznałby się do takich praktyk. Sprawa funkcjonuje przede wszystkim w internecie. Ludzie się tam "skrzykują" i mają poczucie, że robią coś undergroundowego – mówi Paweł Grzesiowski.
Dr n. med. Krzysztof Piwowarczyk wśród swoich pacjentów na szczęście nie często spotyka się z takimi przypadkami. – Według mnie, do celowego zarażania dzieci dochodzi rzadko. Mam wrażenie, że przychodzą do mnie pacjenci racjonalni, którzy albo nie robią takich rzeczy, albo dobrze się maskują. W każdym razie nie mówią o tym – mówi bloger naTemat.
– Powinniśmy szczepić swoje dzieci, albo pozostawić możliwość zachorowania naturalnemu losowi. Nie wywołuje się wilka z lasu – podsumowuje dr n. med. Krzysztof Piwowarczyk.