Taka okazja trafia się rzadko. Dzięki pogłębianiu ujścia Wisły na gdańskie plaże wyrzucane były tony piasku z okazałymi, cennymi kawałkami bursztynu. Przez krótki czas zarobić na cennym jantarze mógł więc każdy. Na co dzień bursztyn zdobywa się jednak o wiele trudniej i non-stop balansując na granicy prawa. W rozmowie z naTemat bursztynnicy z gdańska opowiadają o kulisach głośnej "gorączki" i codzienności bursztynowego biznesu.
Trójmiejskie media od kilkunastu dni emocjonują się "bursztynowym eldorado" i "gorączką bursztynu", którymi dotknięta miała zostać gdańska Wyspa Sobieszewska. Letniskowa, oddalona od centrum miasta dzielnica z wszystkich stron otoczona wodą, której główną atrakcję stanowią długie i dzikie plaże. O tej porze roku zwykle świecące pustkami, ale ostatnio było inaczej. W październiku w okolicach jednego z ujść Wisły można było spotkać spory tłum. To jednak nie plażowicze, a własnie ci, którzy usłyszeli plotki o tym, że na wyspie morze wyrzuca na brzeg fortunę.
Cudotwórczyni pogłębiarka...
A właściwie nie morze, tylko pogłębiarka Przedsiębiorstwa Robót Czerpalnych i Podwodnych, która pogłębiając Wisłę Śmiałą wyrzucała tony cennego piachu w okolice rezerwatu Ptasi Raj. Część z tego morze wyrzucało także na cały wschodni brzeg Wyspy Sobieszewskiej. Piach z morskiego dnia jest cenny, bo bez trudu można w nim znaleźć wiele sporych kawałków bursztynu. Codzienna praca profesjonalnych poszukiwaczy to wstawanie nocą w najgorszą pogodę i wystawanie ze sprzętem do poławiania przez godziny. Często w lodowatej wodzie. Dlatego normalnie – choć każdy słyszał, że to świetny zarobek – nawet w Gdańsku nie garną się do tego tłumy.
O majątkach poszukiwaczy bursztynu przez lata narastały najrozmaitsze legendy. Jedne mówią, że byli tacy, którzy znaleźli bursztyn wielkości ludzkiej głowy i po sprzedaniu go zgarnęli fortunę, dzięki której nie musieli kiwnąć palcem do końca życia. Inni widząc profesjonalnych bursztyniarzy wolą zejść im z drogi, ponieważ na Pomorzu wielu ma ich za mafię, bo tyle mówi się przecież o nielegalnym wydobyciu.
Dzięki pogłębianiu ujścia Wisły przez krótki czas ta legendarna żyła złota stała się jednak dostępna dla wszystkich. Pogłębiarka wyrzucała piach, z którego wystarczyło wybrać większe kawałki. Praca taka, jak przy zbieraniu drobnych bursztynków podczas letnich wakacji, tylko efekt dużo bardziej wymierny. Na dnie kryją się bowiem o wiele większe kawałki, które w skupie u gdańskich jubilerów kosztowały kilkaset złotych za kilogram. Kosztowały, bo kiedy tłumy amatorów rzuciły się na Wyspę Sobieszewską kupcy cennego jantaru natychmiast to wykorzystali.
Na gorączce nikt nie zarobi
- Tytuły krzyczące o "bursztynowej gorączce" to naprawdę spora przesada. Przez kilkanaście dni zarobić na bursztynie rzeczywiście mógł każdy, ale na pewno nie były to pieniądze porównywalne do tych, które daje odkrycie złoża złota czy ropy naftowej - mówi Marek Jasiński, który na ma bursztynowe atelier w centrum Gdańska. Zawodowiec podkreśla, że amatorzy, którzy marzyli o dorobieniu się fortuny kilkoma spacerami na plaży podczas ostatniej "gorączki" nie zarobili nawet tyle, co ci, którzy zajmują się tym na co dzień.
Widzę to zresztą sam. Podczas wizyty w pracowni Marka sprzedać bursztyn przychodzi najpierw dwóch młodych chłopaków, którzy opowiadają, że to efekt weekendowego spaceru po plaży. I cieszą się, że wreszcie udało im się sprzedać zebrane bursztyny za przyzwoite pieniądze. Bo Marek długo sprawdza każdy nieco większy kawałek, wybrzydza, że reszta maleńka i nadaje się tylko na nalewki, ale ostatecznie godzi się zapłacić po 75 zł za kilogram. - Inni proponowali nam dużo mniej - mówi jeden ze świeżo upieczonych poszukiwaczy bursztynu.
Gdy wchodzą jubiler tłumaczy skąd ta cena. - Oni przyszli tu pewnie ostatni raz. Łatwy bursztyn z Sobieszewa się podobno już skończył, bo pogłębiarka nie działa. Żadna nowa twarz nie dostanie teraz lepszych pieniędzy. To byłoby psucie rynku. Poza tym na wyspie też mają ich dosyć - tłumaczy. To prawda. Mieszkałem tam przez 16 lat i o rozmowę na temat bursztynowego szału proszę jednego z dawnych sąsiadów. - Lepiej jakby się to nie rozniosło i wszystko wybrali ludzie stąd, którzy normalnie to robią. Im bardziej o tym głośno, tym bardziej rozdeptany i rozjechany jest las. A to wszystko przecież się dzieje w unikalnym rezerwacie ptaków Ptasi Raj - ubolewa pan Adam.
Chcesz zarobić, musisz wydobywać
Tymczasem w pracowni Marka na zupełnie inne traktowanie mogą liczyć stali dostawcy. Oni też podobno załapali się na małe eldorado, które stworzyła w Sobieszewie pogłębiarka, ale to tylko miły dodatek do pracy. Zwykle zajmują się bowiem zdobywaniem bursztynu o wiele bardziej profesjonalnie. Mówią o "zdobywaniu", bo tajemnicą poliszynela jest, iż zapotrzebowanie na największe i najcenniejsze kawałki pokrywają w dużej mierze ludzie wydobywający bursztyn. Zwykle nielegalnie.
Można co prawda zdobyć koncesję na wydobycie na określonych działkach, ale... "czasem jest zamówienie, którego to nie pokrywa". Tak tłumaczy mi to Wiesław, od którego Marek skupuje drobne kawałki podobne do tych, które przynieśli młodzi chłopacy i płaci mu 130 zł za kilogram. Dostawca ma jednak też większe bursztyny, za które za kilogram płaci się już kilka tysięcy. W sierpniu Wiesiek dostarczył tu zaledwie jedną bryłę mieszczącą się w dwóch dłoniach, która pozwoliła na szybki zarobek bardzo przyzwoitej kwoty. Ją też znalazł na Wyspie Sobieszewskiej. A właściwie pod jej powierzchnią. Bo gdy amatorzy i drobni poszukiwacze biegają po plaży na wschodzie wyspy, bliżej właściwego ujścia Wisły pod osłoną nocy pracują ci, którym zależy by zarobić jak najwięcej.
Próżność jest warta bardzo wiele
I niezbyt przejmują się tym, że ślady ich pracy powodują trudno odwracalne skutki. Lasy w miejscach, gdzie eksplorowane są bursztynowe wyrobiska wyglądają jak po bombardowaniu. Pełno tam dołów głębokich nawet na kilka metrów, w które łatwo mogą wpaść spacerujący po lesie turyści. Zwierzęta z tych okolic uciekają. Podmywane podłoże powoduje też, że walą się zdrowe, wieloletnie drzewa.
Dlaczego bursztyn jest tak cenny? – Przede wszystkim dlatego, że jest podaż na bursztynowe produkty. Rynek ostatnio mocno rozgrzewają klienci z Azji, którzy kupują najlepsze wyroby zarówno z Polski, jak i z Rosji, w której dostęp do surowca jest o wiele lepszy. A dlaczego ludzie chcą to nosić? Tam są zaklęte tysiące lat historii. Bursztyn jest unikatowy, szczególnie poza Europą Północną. Ludzie są próżni i chcą takie rzeczy mieć – stwierdza Marek.