Rekord wszech czasów, jeśli chodzi o wysokość wygranej w loterii, może paść dzisiaj w Stanach Zjednoczonych. Aż 640 milionów dolarów skumulowało się w puli "Mega Millions". Przy tej kwocie wygrane w europejskich loteriach wydają się skromne. Wygrane w rodzimym "Lotto" to wręcz kieszonkowe. Przeczytajcie o szczęśliwcach i pechowcach, którzy swój pierwszy milion wygrali w kolekturze.
Od Nowego Jorku po Los Angeles trwa prawdziwe szaleństwo. Kilometrowe kolejki ustawiają się do punktów sprzedaży kuponów. W jednej z kawiarni w Arizonie nabywca kupił losy za 2 600 dolarów - podaje agencja Associated Press. Niestety szanse na wygraną nie są zbyt duże - jest aż 176 milionów możliwych kombinacji. Aby być wobec tego pewnym wygranej, właśnie tyle kuponów trzeba by kupić. To z kolei czyni całe przedsięwzięcie nieopłacalnym. Trzeba więc liczyć na szczęście, choć jak obliczyły amerykańskie media jest 20 000 razy bardziej prawdopodobne, że zginąć w wypadku samochodowym niż wygrać pełną pulę. Nie zniechęca to jednak Amerykanów, a tag "640 milionów" wciąż utrzymuje się w czołówce najpopularniejszych tematów w serwisie Twitter. Coraz częściej mówi się o gorączce, która owładnęła media społecznościowe.
Dla jednych wielkie szczęście…
Podobnie, choć na znacznie mniejszą skalę ekscytowano się dwa tygodnie temu przed kumulacją w konkursie Euromillions. Obywatele dziewięciu europejskich państw walczyli o 46 milionów euro. Wygrana padła łupem mieszkańca Wielkiej Brytanii mającego zapewne w pamięci szczęście dwójki swoich rodaków. Państwo Weir, para szkockich emerytów wygrała w zeszłym roku 185 milionów euro. To rekord na Starym Kontynencie i jednocześnie najwyższa dopuszczalna regulaminem loterii wygrana. Co prawda w porównaniu z dzisiejszą pulą w Mega Millions nie wydaje się to kwota imponująca, pozwoliła jednak byłej nauczycielce i emerytowanemu operatorowi kamery kupić rezydencję i kilkanaście samochodów, którymi obdarowali przyjaciół oraz zająć 589. miejsce na liście najbogatszych Brytyjczyków.
Także Polska ma swoich szczęśliwców, choć tu skala jest jeszcze mniejsza emocje na pewno równie gorące. Wszyscy pamiętamy emocje, które rozgrzewały nas jesienią zeszłego roku, gdy do wygrania było aż 60 milinów złotych. Po ponad trzech tygodniach bez wygranej szczęśliwe okazały się dwa losy i o nieco ponad 28 milionów wzbogaciło się dwoje mieszkańców - jeden z Redy, a drugi z Warszawy. Jednak w prowadzonym przez Lotto rankingu największych wygranych palmę pierwszeństwa dzierży mieszkaniec Gdyni, który w pierwszej połowie lutego zgarnął ponad 33,7 miliona złotych. Teraz do zgarnięcia są "zaledwie" 4 miliony, ale jak pokazuje historia ta kwota może wzrosnąć. Wielokrotnie.
W 2003 roku głośno było o szczęśliwym drwalu z Trzebiszewa nieopodal Gorzowa Wielkopolskiego, który po wygraniu ponad 1,2 mln złotych nie porzucił ciężkiej pracy w lesie. Przez kilkanaście godzin dziennie wycinał drzewa, jakby nadal musiał walczyć o zapewnienie bytu swojej wielodzietnej rodzinie. Jak wówczas relacjonował "Gazecie Lubuskiej" z wydawaniem pieniędzy jest ostrożny: wyremontował skromny dom, żonie kupił tico, część pieniędzy zainwestował w mieszkanie, a resztę złożył na lokacie. Podobnie wielkiej rewolucji w swoim życiu nie wprowadził mieszkaniec Dwikóz koło Sandomierza, który w 2008 roku wygrał niemal 3 mln zł. Poza kupnem samochodu za 38 tys. zł i kupnem niewielkiego domu nie szastał pieniędzmi. Ku jego zdziwieniu nie stał się też celem pielgrzymek z prośbami o wsparcie.
Inaczej było w przypadku pana Ryszarda ze wsi Wydminy koło Giżycka, który został zmuszony do ucieczki z domu, bo po wygraniu przez niego 13 milionów złotych mieszkanie tam stało się niebezpieczne. Jak relacjonowali "Gazecie Współczesnej" sąsiedzi o szczęśliwca wypytywali się łysi jegomoście z czarnego BMW. Żyć nie dawali też sąsiedzi, którzy przy każdej wizycie w sklepie czy kiosku prośbom o pożyczkę czy chociażby kilka złotych "do flaszki" nie było końca. Ta historia przypomina los Amerykanina Williama Posta, który w ciągu roku od wygrania 16 milionów dolarów został z milionem długu, a swoich dni dożywa utrzymując się z zasiłku i bonów żywnościowych.