Codziennie twittujemy na dziesiątki kontrowersyjnych tematów. Dla blogera nie ma świętości i po równo obrywa się naszym kumplom, władzy, czy religii. Warto jednak pamiętać, że globalny Hyde Park nie jest dla wszystkich. Dziennikarz Hamza Kashgari za nieprzemyślane 140 znaków wkrótce może zapłacić życiem.
Dwudziestotrzyletni Hamza był dziennikarzem jednej z lokalnych gazet w saudyjskiej Dżuddzie. Jakiś czas temu wpadł na pomysł, by na Twitterze opisać wyimaginowaną rozmowę z prorokiem Mahometem w dniu jego urodzin. Powiedział mu więc, że kocha wiele rzeczy z nim związanych, ale wiele też nienawidzi, zatem nie sądzi, że powinien się do niego modlić. "Mogę uścisnąć Ci dłoń, jak równy z równym" - napisał.
W Arabii Saudyjskiej rządzonej zgodnie z surowym religijnym prawem szariatu takie słowa nie mogły przejść obojętnie. Młody dziennikarz natychmiast stał się celem ataków. Okrzyknięto go bluźniercą, niewiernym, którego każdy prawy muzułmanin powinien zgładzić. Jego dane i wizerunek można było bez problemu znaleźć na Twitterze, Facebooku, czy YouTube.
Wyrok na Hamzę nałożyli też najwyżsi muzułmańscy duchowni, potwierdzając, iż powinien za swoje słowa zginąć. Wkrótce nieroztropnie opublikowanymi 140 znakami zajęły się również saudyjskie władze. Przeprosiny ze strony dziennikarza tylko pogorszyły sprawę.
Zdecydował się na ucieczkę z kraju. Nowy dom zamierzał znaleźć w słynącej z tolerancji Nowej Zelandii. Był już bardzo blisko celu, ale zapłacił za wybór złej trasy ucieczki - przez Malezję, gdzie Islam jest ustanowiony religią państwową. Wczoraj aresztowano go na lotnisku w stolicy tego kraju Kuala Lumpur. Okazało się bowiem, że na wniosek rządu w Rijadzie Kashgari jest już ścigany przez Interpol. A malezyjskie władze z pewnością nie miały większych wątpliwości związanych z realizacją swoich zobowiązań w tej sprawie.
Śmierć za tweetowanie?
Teraz młody dziennikarz jest przetrzymywany w nieznanym miejscu i prawdopodobnie poddawany szczegółowym przesłuchaniom, po których ma zapaść decyzja o jego ekstradycji do Arabii Saudyjskiej. Nikt nie ma wątpliwości, że sytuacja Hamzy jest krytyczna i nie ma on większych szans na szybkie wyjście na wolność. Sprawą już zajęła się Amnesty International, która broni i otacza opieką więźniów sumienia na całym świecie.
Mówi się, że pozostanie w rękach Malezyjczyków jest w tej chwili dla Hamzy Kashgariego najlepszym scenariuszem. Im bowiem szybciej wróci do kraju, tym szybciej może czekać go śmierć. Dla bluźniących przeciwko Prorokowi repertuar kar jest tam krótki - chłosta, tortury, lub śmierć. Dwie pierwsze rzadko stosuje się jednak wobec tych, którzy Mahometowi odmawiają modlitwy. Nawet jeśli czynią to w zaledwie 140 znakach.
Kocham rzeczy z tobą związane, nienawidzę rzeczy z tobą związanych i jest wiele rzeczy z tobą związanych, których nie rozumiem. Modlić się do ciebie nie będę.