To ogłoszenie oburzyło pół Polski: przedsiębiorca szukał pracownika ochrony, za godzinę pracy proponował 2,40 zł. Jako zachętę dodawał "ogrzewane pomieszczenie z czajnikiem elektrycznym". Ten anons jest przytaczany w każdej dyskusji na temat płacy minimalnej. Zainspirowana tym ogłoszeniem "Gazeta Wyborcza" rozpoczęła cały cykl reporterski "Głodowa praca na godziny". Tylko, czy ktoś sprawdził wiarygodność anonsu? Wygląda na to, że nie.
Na portalu Trojmiasto.pl niejaki Zdzisław Lech wystawił ogłoszenie o pracę. Szukał pracownika ochrony, który był gotów za 2,40 złotych za godzinę pilnować placu budowy. Ogłoszenie wyglądało następująco:
Anons stał się sławny, gdy w sierpniu na łamach naTemat.pl szef OPZZ Jan Guz opublikował jego treść. Od tamtej pory ogłoszenie zrobiło zawrotną karierę. Cytują je związkowcy i dziennikarze - nawet w głównym wydaniu "Wiadomości" wspomniana praca za 2,40 zł była punktem wyjścia do debaty na temat płacy minimalnej. Natomiast dziennikarze "Gazety" stworzyli cykl reportaży pt. "Głodowa praca na godziny".
Jednak ogłoszenie znikło z serwisu. Dlaczego? Zapytaliśmy o to moderatora.
Anons został wystawiony o 19:17 27 sierpnia, a zdjęty o 11:02 28 sierpnia. Przedstawiciele akcji "Stop Zus" zwrócili naszą uwagę na to, że na portalu "wisiał" przez zaledwie kilkanaście godzin. Jak przewodniczącemu Guzowi udało się do niego dotrzeć w tak krótkim czasie?
– Od kiedy zaczęliśmy walkę o wprowadzenie płacy minimalnej 11 złotych za godzinę zaczęliśmy zbierać informacje w sprawie śmieciowych płac – powiedział w rozmowie z naTemat.pl Jan Guz. – Przyszedł do nas mail od obywatela, który poprosił nas, byśmy się tą sprawą zajęli. Moi pracownicy szybko zrobili skan tego anonsu.
O tej sprawie zapytaliśmy jednego z współpracowników Guza, Piotra Szumlewicza, który zajmuje się monitorowaniem ogłoszeń o pracy. W rozmowie z nami wyjaśnił nam, że OPZZ nie wie jaki był finał sprawy, gdyż po usunięciu anonsu postanowiono nie interweniować. Dodał jedynie, że "ma nadzieję, że pracodawca nikogo nie znalazł".
Tymczasem nikt nie sprawdził kim jest tajemniczy przedsiębiorca Zdzisław Lech. Nigdzienie ma żadnych informacji o jego działalności w Sopocie, poza rzecz jasna cytowanym w wielu miejscach anonsem. Podobnie jest z podanym przez niego adresem e-mail: probudowy@wp.pl. Ten adres nie istnieje. Zatem czy możemy poważnie traktować ów anons?
Na portalu Trojmiasto.pl bardzo łatwo umieścić ogłoszenie o pracę. By to sprawdzić stworzyliśmy bliźniaczo podobny anons. Jak sami możecie zobaczyć ani osoba kontaktowa, ani jego adres e-mailowy nie są prawdziwe. Jednak przez kilka minut takie ogłoszenie wisiało w internecie:
Skoro my zdążyliśmy wystawić taki anons, czy ktoś inny nie mógł uczynić podobnie? Guz i jego współpracownicy twierdzą, że ogłoszenie było autentyczne. Alarmują, że w całej Polsce można znaleźć podobne oferty pracy. Dodają, że płaca dla wartownika jest rekordowo niska.
Jest niska. I to skandalicznie. Dlatego o sprawie pisały największe portale. Temat anonsu, który wisiał w sieci zaledwie kilkanaście godzin był poruszany w programach telewizyjnych. Niestety, dziennikarze nie sprawdzili wiarygodności anonsu. Jedynym źródłem tej informacji było zdjęcie umieszczone na blogu Jana Guza w naTemat.pl.
W ten sposób czyjś internetowy żart przez miesiące funkcjonował jako wiarygodna informacja, poparta autorytetem mediów i OPZZ.
Powodem blokady wspomnianego ogłoszenia był brak regonu. W sytuacji kiedy z treści ogłoszenia wynika, że autorem anonsu jest firma i jednocześnie użyto formularza dla osoby prywatnej gdzie wstawienie regonu nie jest obowiązkowe taki anons jest sprzeczny z regulaminem serwisu ogłoszeniowego trojmiasto.pl i w konsekwencji blokowany. Anons został zablokowany przez admina 2013-08-28 11:02:26. CZYTAJ WIĘCEJ