Lidera nie ocenia się z popularności. Wojtyła to średni papież, który nie zostawił dorobku
Robert Krasowski
02 kwietnia 2012, 09:38·1 minuta czytania
Publikacja artykułu: 02 kwietnia 2012, 09:38Karol Wojtyła z punktu dziejowego jest nikim, nie istnieje. Jest bardzo średnim papieżem, do którego my, jako Polacy mamy prawo czuć sentyment, natomiast w historii papiestwa w ogóle się nie zapisze, jako ważna postać. Jest kolejnym papieżem upadającego imperium, który nie potrafił nad tym zapanować.
To jest papież, który był kochany, on potrafił wzbudzić uczucia, potrafił nawiązać kontakt z tłumem. To jego doświadczenia aktorskie z młodości sprawiły, że był człowiekiem, który potrafił budować piękną aurę wokół siebie. Był człowiekiem, którego można było pokochać. Nie potrafił zdecydować się na spójną politykę wobec nowoczesności, jaką dziś prowadzi Benedykt XVI. Nie potrafił się uporać z grzechami Kościoła. Był bardzo niespójny. Z jednej strony nowoczesny, z drugiej idzie na wojnę z „cywilizacją śmierci”. Kiedy przychodził w 1978 roku dawał złudzenie, że jest w stanie doprowadzić do reewangelizacji, że jej płomień może pójść przez Europę. Tymczasem zostawił Europę w radykalnie gorszym stanie, jeżeli chodzi o stan katolicyzmu.
Mamy cały czas do czynienia z sytuacją, w której Kościół jest silny na innych kontynentach, ale nie w Europie. W Polsce okazało się, że Wojtyła był kochany, ale nie był w stanie zbudować czegoś, co jest bardziej gorące. I to nawet nie chodzi o politykę pokolenia JP2, ale o ważne dla Kościoła parametry. Mam na myśli liczbę powołań, nawróceń, częstotliwość chodzenia na mszę. Wszystko to w Polsce jest coraz bardziej letnie. Jest pełna akceptacja dla praktyki niekatolickiej, dotyczącej na przykład etyki seksualnej.
Jest więc wielka różnica między skalą oczekiwań wobec wielkiego lidera i jego osiągnięciami. Wojtyła został zostawiony jako symbol, jest trochę jak święty Franciszek: taki fajny, miał zwierzątka, kochali go dzieci i górale. Ale wielkich liderów nie ocenia się z popularności. Po Wojtyle nie zostaje wielki dorobek. Gdzie jest ta wielkość Wojtyły? Na Zachodzie nurt sceptycznego języka wobec realnych osiągnięć Wojtyły jest coraz większy.