Homoseksualizm w więzieniach – ten temat wzbudził niedawno wielką dyskusję i sporo kontrowersji. Gdzieś koło tego zapomniano jednak, że w zakładach karnych siedzą przecież nie tylko mężczyźni, ale i kobiety. I również tam mierzą się z tymi samymi problemami. Choć w ich przypadku ciężko nazywać to problemem, bo więźniarki do związków podchodzą zupełnie inaczej niż mężczyźni. – Zdarzało się i tak, że dziewczyna była w relacji z inną osadzoną, a kiedy zbliżał się weekend to wyskakiwały z kapturzastych bluz, wskakiwały w kiecki i szły na widzenie do chłopaka – mówi nam kobieta, która spędziła kilka lat za kratami.
Więzienie zmienia człowieka na zawsze. Osoby, które do niego trafiają muszą odnaleźć się w zupełnie nowej rzeczywistości, zwykle bardzo brutalnej i zupełnie innej od tej, którą znali. Józef Grzyb, który spędził za kratami 35 lat życia opowiedział w rozmowie z naTemat, jak wygląda seksualność w męskim więzieniu. Współżycie więźniów jest tam sposobem nie tylko na zaspokojenie potrzeb, ale stanowi również istotną rolę w walce o miejsce w więziennej hierarchii.
Udało nam się dotrzeć do dwóch kobiet, które zdecydowały się opowiedzieć o tym co przeżyły i widziały w czasie pobytu w zakładzie karnym. Okazuje się, że seks i związki między więźniarkami to zupełnie inny świat niż ten, który można spotkać w męskich więzieniach. To świat pełen uczuć, tęsknoty za wolnością i bliskością drugiej osoby.
Strach przed nieznanym
Marta ma dziś 34 lata, ale trzy spędziła za kratami. Do zakładu karnego trafiła jako 28-latka. Wychowywała się w patologicznym środowisku, a jej młodość minęła pod znakiem ciągłej gonitwy za narkotykami. Kilkukrotnie trafiała do aresztów śledczych, gdzie poznała wiele historii na temat życia w więzieniu. Wiedziała, że życie seksualne za kratami wygląda inaczej niż na wolności. – Wiedziałam, że z aresztu będę transportowana do Grudziądza i czułam lęk przed tym, co mnie tam czeka – wspomina.
Marta wychowywała się w środowisku, w którym przypadkowe kontakty seksualne dwóch kobiet nie były szokujące, dzięki czemu łatwiej było jej zaakceptować to, co zobaczyła po trafieniu do celi. – Dziwiłam się jedynie, że jest to akceptowane, bo inaczej wyobrażałam sobie to w więzieniu. Myślałam, że są to raczej piętnowane zachowania, a tak nie było – mówi.
40-letnia Kasia przesiedziała w zakładach karnych i aresztach znacznie więcej czasu niż Marta, bo aż osiem lat. Była osadzona w Warszawie, Łodzi i Lublińcu. Podobnie jak Marta, słyszała wiele opowieści o tym, co może spotkać ją w zamknięciu. – Gdy zostałam aresztowana po raz pierwszy, czułam lęk między innymi z powodu mieszkania z różnymi obcymi dla mnie "kryminalistami", jak je wtedy nazywałam – mówi Kasia.
Bluzy z kapturem i sukienki
Większość dziewczyn, które zawierały więzienne związki były tzw. młodymi gniewnymi, które w ten sposób chciały zaistnieć w środowisku. Dziewczyny nie uciekały się do przemocy i były dumne z tego, że kogoś mają. – Część związków była też po prostu z nudów, długie odsiadki, brak zajęcia... Zdarzało się i tak, że dziewczyna była w relacji z inną osadzoną, a kiedy zbliżał się weekend to wyskakiwały z kapturzastych bluz, wskakiwały w kiecki i szły na widzenie do chłopaka – słyszę od byłej więźniarki.
Kasia przez osiem lat odsiadki nigdy nie spotkała się z tym, aby któraś z kobiet była zmuszana do seksu. Był on raczej namiastką normalnego, intymnego życia, za którym tęskniły osadzone. Z czasem i Kasia, która początkowo z dystansem traktowała koleżanki z celi, zaczynała dostrzegać w nich drugiego człowieka.
– Okazało się, że ci ludzie mają uczucia, potrzebują wiele ciepła, rozmów. Dzieliłyśmy się przeżyciami, wspomnieniami, dobrym słowem i tak rodziły się między nami relacje. Z dala od rodziny, dwadzieścia cztery godziny na dobę skazane na siebie. Relacje miedzy niektórymi kobietami pogłębiały się tworząc coś w rodzaju przyjaźni, a potem związków – wspomina Kasia.
Częste zmiany partnerek
Więzienna miłość rządzi się tymi samymi prawami, co ta zwyczajna, za murami. Nie jest wolna od zazdrości, zdrady i zwykłych kłótni. Jednak jak mówi Marta, w zakładzie karnym częściej niż w normalnym życiu dochodziło do wymiany partnerek, zwłaszcza wśród młodszych dziewczyn. – Zawsze jednak było to nazywane związkiem i myślę, że nawet same zainteresowane liczyły po prostu na odrobinę miłości. W końcu z różnych domów tam przyszły i z różnymi deficytami – słyszę od swojej rozmówczyni.
Wszystko odbywało się za cichym przyzwoleniem Służby Więziennej. – W sumie to z czym miałyby walczyć strażniczki? – zastanawia się głośno Marta. – Przemocy w tym nie było, może sporadyczne kłótnie albo większe afery, kiedy taki związek np. się rozpadał – mówi. Kasia także nie zauważyła, aby "klawiszki" w szczególny sposób rozprawiały się z więziennymi romansami. – Teoretycznie próbowali rozbijać takie lesbijskie związki, natomiast w praktyce przymykali na nie oko... Tak, dla świętego spokoju – mówi.
Kasia również zapewnia, że związki zawierane między więźniarkami były za obopólną zgodą. – Nie spotkałam się nigdy z tym, by któraś z kobiet była zmuszana do seksu itp. Widziałam za to masę chorej zazdrości o swoją partnerkę. Myślę, że spowodowanej tym, że dookoła były same kobiety – zastanawia się była więźniarka.
Żyć dalej...
Dziewczyny, które zawierały więzienne związki, bardzo często miały na zewnątrz swoich chłopaków i mężów. Między innymi przez to, choćby najbardziej zażyłe kobiece związki za kratami, nie wytrzymywały próby czasu. – Były zapewnienia o wiecznej miłości, były obietnice wspólnych planów na przyszłość na wolności, a z perspektywy czasu niewiele z nich przetrwało – słyszę od 34-letniej Marty.
Nasza rozmówczyni ma do dziś kontakt z niektórymi dziewczynami. – Mają już własne rodziny, dzieci i żyją w związkach z mężczyznami. Wiele zależy od tego jak żyły wcześniej na wolności, co ze sobą zrobiły w zakładzie karnym i jak naprawdę chcą żeby wyglądało ich życie – mówi Marta. Jak się jednak okazuje, miłość zza krat potrafi niekiedy przetrwać również na wolności.
– Z tego co wiem, kilka z tych związków przetrwało czas więzienia i żyją teraz ze sobą na wolności wzajemnie się wspierając i kochając – mówi Kasia, która spędziła osiem lat za kratami.
Jedne naprawdę się zakochiwały, drugie szukały korzyści materialnych, trzecie po prostu zabijały nudę. Więzienie to jest swojego rodzaju osobny świat, kobiety może trochę inaczej niż mężczyźni starają się tam przeżyć, próbujemy stworzyć sobie prowizorkę domów, rodzin, których nie miałyśmy itd. Firaneczki w oknach jeżeli można, dużo starsze osadzone zastępują matki, których brakuje, tak samo więc związki - nie ma znaczenia wtedy płeć, po prostu bliskość.
34-letnia Marta
Spędziła trzy lata w więzieniu
Gwałty? Zmuszanie do seksu? Nigdy nie usłyszałam ani jednej opowiastki w tym klimacie. Dziewczyny które wchodziły w związki z innymi dziewczynami określało się jako "nawijki". Najczęściej były to młode dziewczyny, chociaż zdarzały się nieco starsze, ale albo już długo siedziały (recydywa) albo realnie były lesbijkami.