Zakochani trzymając się za ręce, wchodzą na most i stają przy barierce. Wyciągają kłódkę i w miłosnym rytuale wspólnie przypinają ją do balustrady, uprzednio złożywszy na niej swoje inicjały. Skąd właściwie wziął się ten zwyczaj i kto z kłódkomanii zrobił dobry biznes?
Przypinanie kłódki do mostu na znak niezłomnego uczucia to rytuał, który od kilku lat odprawiany jest na "Mostach miłości" na całym świecie. Tradycja przypinania kłódek pochodzi prawdopodobnie z Chin, znad Qiandoaohu Lake w prowincji Zhejiang. Na wyspie World of Locks zgromadzono dotychczas ponad 1000 zabytkowych i blisko 150 tys. nowoczesnych kłódek, będących symbolem statusu Chińczyków.
Turyści kupują je w sklepach z pamiątkami, umieszczają na nich wiadomość, a następnie wieszają w specjalnie przygotowanym do tego miejscu. Rytuał gwarantować ma szczęśliwy powrót, zawieszone bowiem kłódki co roku są zdejmowane, a złożone na nich napisy wyświetlane w hali wystawowej w porządku chronologicznym. Wszystko po to, by zwiedzający mogli zobaczyć swoje oryginalne inskrypcje.
Niektórzy twierdzą, że zwyczaj wieszania "kłódek miłości" pochodzi z Florencji. Uczniowie szkoły Sanita in Costa San Giorgio zabierali kłódki ze swoich szafek szkolnych i wieszali je z wyznaniami miłosnymi na Ponte Vecchio. Zwyczaj został z kolei spopularyzowany przez pisarza Federico Moccia w powieści "Tylko Ciebie chcę", w której główni bohaterowie, na znak miłości, przypinają kłódkę na rzymskim moście Ponte Milvio, a kluczyk wrzucają do Tybru. Niedługo po publikacji książki kłódki na Ponte Milvio zaczynają pojawiać się naprawdę.
Wznowiony przez włoskiego pisarza rytuał zaczyna w zatrważającym tempie rozpowszechniać się w całej Italii. Zakochani kłódki przypinają kolejno w Wenecji, Turynie, Florencji, Palermo, a także w Weronie, gdzie zamiast na moście, wieszają je pod balkonem Julii. Wkrótce miłosny zwyczaj przenosi się także do innych europejskich miast: Moskwy, Paryża, Rygi, Wilna, Kijowa, Madrytu. Dziś kłódki z inicjałami par znaleźć możemy już praktycznie na całym świecie, a nawet w jego najdalszych zakątkach, takich jak Urugwaj czy Korea Południowa.
Polskie "Mosty miłości"
Kłódkomania nie ominęła także Polski. Jako pierwsze, kłódki pojawiają się na Moście Tumskim we Wrocławiu, w którym w dniu dzisiejszym bardzo ciężko znaleźć wolne miejsce na przypięcie kolejnej. W Krakowie zakochani wybrali Kładkę Bernatkę, w Gdańsku z kolei most przy ulicy Korzennej. "Mosty Miłości" doczekały się nawet swojego facebookowego fanpage'a, na którym publikowane są zdjęcia par, a także informacje o miejscach, w których można przypiąć kłódkę.
Choć w wielu Polskich miastach pojawiają się głosy (szczególnie starszych mieszkańców), że kłódki wyglądają nieładnie i powinny zostać usunięte, nic nie wskazuje na to, by szykował się na nie zamach. Z punktu widzenia prawa, wieszanie kłódek nie jest bowiem uznawane za wykroczenie. Zakaz może wprowadzić jedynie zarządca mostu, który jest jedyną osobą decyzyjną w tej sprawie. Nie ma także niebezpieczeństwa, żeby kłódki były zagrożeniem dla konstrukcji mostu. Aby tak było, na moście musiałoby ich zawisnąć przynajmniej kilkadziesiąt tysięcy.
W 2010 roku z kłódkami walczyła Warszawa. Początkowo pojawiły się one na stołecznym Moście Poniatowskiego, ale zwyczaj się nie przyjął. W walentynki zakochani szturmujowali zatem Most Świętokrzyski i tam przypinali swoje dowody miłości. Po dwóch tygodniach kłódki zostały jednak... skradzione. Prawdopodobnie zainteresowali się nimi złomiarze, którzy, powodowani chęcią zysku, zdjęli je z Mostu Świętokrzyskiego i sprzedali.
Kłódkowy biznes
Jak się okazuje, nawet na kłódkach można zrobić dobry biznes. W internecie aż roi się od ofert "kłódek miłości", na których za specjalną opłatą, można wygrawerować imiona zakochanych. Ceny zaczynają się na kilkunastu, a kończą na kilkudziesięciu złotych za sztukę.
Wielkie koncerny również skorzystały na tym popularnym wśród zakochanych rytuale. W 2010 roku, specjalnie na Walentynki jedna z firm przygotowała kilkaset zestawów: kłódka plus pisak do metalu i ruszyła w Polskę. Zorganizowano także romantyczną walentynkową randkę, która spotkała się z dużym entuzjazmem wielu zainteresowanych tym pomysłem par.
Kłódkomania trwa w najlepsze. Mosty wręcz uginają się pod ich ciężarem, a zakochani w tym osobliwym rytuale upatrzyli sobie idealny sposób na spędzenie randki czy walentynek zamykając w kłódce swoje uczucia na znak niezłomnej miłości aż po grób. Czy zatem ta społeczna mania jest kolejną, która pojawiła się i równie szybko przeminie wraz z żelaznymi inicjałami kochanków? Miłość podobno jest wieczna, więc...