Wczoraj napisaliśmy, że w sporze o dostarczanie przesyłek sądowych stoimy (mimo kilku wątpliwości) po stronie trzech prywatnych firm, które walczą z monopolem Poczty Polskiej. Widzimy w nich innowacyjnych przedsiębiorców w sporze z państwowym molochem. Minister sprawiedliwości zasugerował ostatnio, że PGP i InPost paść mogły ofiarą zorganizowanej akcji komunikacyjnej. Czyjej?
Reklama.
To trudne pytanie na razie. Ale warto prześledzić przebieg wydarzeń. Jako pierwsi z protestem przeciwko zmianie dostawcy przesyłek sądowych zareagowali adwokaci i sędziowie. Zrobili to z szybkością, która nie jest tradycyjnie wiązana z tymi środowiskami.
Procesy potrafią w Polsce trwać latami z powodu złego zorganizowania sądów. Tymczasem w sprawie Poczty pierwsza reakcja była już 5 stycznia. Była to niedziela, środek długiego weekendu przed Świętem Trzech Króli. Już tego dnia w Polskim Radiu zabrała głos sędzia Anna Korwin - Piotrowska z zarządu stowarzyszenia sędziów Themis. Sędzia powiedziała: "Pewne obawy mamy, bo nie wiemy jak będzie. Sędzia zastanawia się czy pracownicy punktów awizacyjnych dochowają należytej staranności, by wydać pismo tylko osobie uprawnionej, czyli adresatowi lub jego pełnomocnikowi.“
Ten wywiad uruchomił lawinę pretensji środowiska prawniczego. Wygrana PGP w przetargu na dostawę listów z sądów zakończyła trwającą kilkadziesiąt lat epokę monopolu Poczty Polskiej. Oferta PGP była niższa od Poczty Polskiej o ponad 80 milionów złotych (kontrakt jest na dwa lata i jest warty prawie 500 mln). W latach 2014-2015 PGP ma dostarczyć 100 mln przesyłek, średnio 4 mln listów, paczek i przesyłek kurierskich miesięcznie.
W tej sprawie większość środowiska prawniczego nie posłuchała opinii Macieja Strączyńskiego ze stowarzyszenia sędziów Iustitia. Sędzia Strączyński powiedział, że musi minąć półtora miesiąca zanim będzie można oceniać usługi nowego operatora pocztowego. Dopiero bowiem wtedy będzie wiadomo, czy wezwanie z sądu dotarło, czy nie dotarło. Środowisko nie czekało nawet kilku dni.
Już 9 stycznia Pomorska Izba Adwokacka założyła specjalny adres e-mail, na który mecenasi mieli kierować skargi na PGP "z dopiskiem InPost". Tego samego dnia Prezydium Naczelnej Rady Adwokackiej przyjęło uchwałę wzywającą do "monitoringu" świadczenia usług przez PGP i InPost. Kilka dni później, 15 stycznia Naczelna Rada Adwokacka przyjęła uchwałę bardzo krytykującą PGP. NRA stwierdza w uchwale, że cena nie może być jedynym kryterium przetargu, że "zmiana operatora pocztowego, która nastąpiła z początkiem roku budzi poważne zagrożenie prawidłowego funkcjonowania wymiaru sprawiedliwości", a także że osoby pracujące w punkach PGP i InPost nie budzą zaufania.
Po czterech dniach rusza fala kolejnych oskarżeń. Tym razem nie związanych z adwokaturą. W internecie pojawia się informacja, że jeden z punktów PGP jest w sex-shopie. "Pani Eliza z Gdyni" pisze do jednego z serwisów internetowych, że odebrała przesyłkę w sklepie "z gumowymi penisami". Choć żadnemu dziennikarzowi nie udało się znaleźć punktu PGP w sex-shopie, to informacja zaczyna żyć własnym życiem w kolejnych mediach. Ta i wiele innych skarg to anonimy. Nowym operatorom trudno było ustalić, co i gdzie się naprawdę zdarzyło.
Także ktoś anonimowy założył 11 stycznia profil "Ślepym okiem Temidy", na którym publikuje satyryczne rysunki krytykujące PGP i InPost.
Być może te wszystkie działania były spontaniczną aktywnością prawników zaniepokojonych stanem Temidy. Bardzo dobrze świadczyłoby to o środowisku. Ale według części managerów grupy PGP-InPost-Ruch jest to kampania czarnego PR. Co sugerował także minister sprawiedliwości Marek Biernacki.
Na konferencji prasowej w tym tygodniu szefowie PGP oraz InPostu wyjaśniali, co zrobili dla środowiska prawniczego. Powstał specjalny adres mail do zgłaszania uwag przez adwokatów i radców. Zebrano także opinie ponad połowy sądów i prokuratur na temat jakości usług świadczonych przez PGP. Firma poprosiła też o spotkanie wszystkie izby adwokackie. W najbliższym tygodniu ma dojść do spotkania z prezesem Naczelnej Rady Adwokackiej. Szef PGP poinformował także że sądom zostaje udostępniony elektroniczny system drukowania kodów R na korespondencji. Nie był on wymagany w przetargu. Szefowie PGP oraz InPostu konsekwentnie oskarżają też Pocztę Polską o porzucenie wykonywania swoich obowiązków w listopadzie i grudniu, gdy było już wiadomo, że Poczta przegrała przetarg.
Polska Grupa Pocztowa
Firma została założona w 2006 roku. Świadczy usługi pocztowe. Ma siedzibę w Warszawie. Prezesem zarządu jest Leszek Żebrowski. Ma formę prawną spółki akcyjnej. PGP podkreśla, że płaci podatki w Polsce. Firma informuje, że tylko z tytułu kontraktu dla sądów zapłaci prawie 100 mln zł VAT, ponadto podatek CIT w wysokości 19%.
Do 28 stycznia PGP-InPost dostarczyły 3,7 mln przesyłek sądowych, skuteczność doręczeń bez awizacji wyniosła 75%, tych awizowanych 90%. W firmie złożono 306 skarg (PGP twierdzi że Poczta Polska tylko z sądu w Lublinie miała ponad 6600 skarg).
Sprawa z pewnością nie jest zakończona. Urząd Komunikacji Elektronicznej ma skontrolować Polską Grupę Pocztową. PGP domaga się kontroli UKE w Poczcie Polskiej, gdzie niektóre placówki mają budzić obawy zgodności z wymaganiami. W tej wojnie z pewnością także będzie używany czarny PR.