Nawet zażarci krytycy “Czasu honoru” przyznają, że ten serial jest swoistym fenomenem. Rekordy oglądalności, kolejne nagrody i rzesze fanów nie wzięły się znikąd. Eksperci mówią jednym głosem: nawet jeśli wymowa serialu komuś się nie podoba, jest to produkcja świetnie zrealizowana i trafiająca w gust polskiego widza.
2011, 2012, 2013 – w tych kolejnych latach opowiadający o wojennych losach polskich Cichociemnych “Czas honoru” był nominowany do popularnych nagród telewizyjnych Telekamery. I dwa razy jego twórcom udało się to wyróżnienie zdobyć. Nie inaczej było w poniedziałek, gdy głosy widzów po raz trzeci zadecydowały o wyróżnieniu dla tej produkcji.
Ale popularność serialu znacznie przekracza ramy świata telewizji: nie chodzi tylko o oglądalność, wyróżnienia i plebiscyty: wiele osób twierdzi, że “Czas honoru” to fenomen społeczny – serial, który dał impuls do wybuchu zainteresowania młodych Polaków historią, II wojną światową, a także realnie wpłynął na kształtowanie się patriotycznych postaw.
I choć niektórzy twierdzą, że warstwa dydaktyczna zdominowała artystyczne walory produkcji, jedno jest pewne: – Twórcy trafili w ogromne społeczne zapotrzebowanie na taką produkcję – ocenia krytyk filmowy Wiesław Kot.
Obyczajowy, nie historyczny
Na stronie FanklubCichociemni.pl konto założyło ponad tysiąc osób. – Ale aktywnych członków, którzy co niedzielę spotykają się na wspólnych rozmowach i stale angażują w prace klubu jest mniej, ok. 25-30 osób – mówi Ania Chwastek, założycielka fanklubu i wielbicielka “Czasu honoru”.
Ci najmocniej zaangażowani w działalność grupy nie tylko dyskutują, ale i piszą opowiadania i artykuły, spotykają się z aktorami, organizują konkursy, polecają sobie książki historyczne dotyczące epoki. W większości są gimnazjalistami, licealistami, studentami.
– “Czas honoru” spodobał mi się, ponieważ nie był serialem stricte historycznym czy wojennym. Dużo miejsca poświęcono w nim młodym ludziom, ich losom, przygodom – tłumaczy swoją fascynację Ania Chwastek.
Zdaniem dziennikarza, blogera i autora 'Programu Telewizyjnego' w TOK FM Wojciecha Krzyżaniaka, to właśnie nacisk na warstwę obyczajową w dużej mierze zadecydował o sukcesie “Czasu honoru”.
Zdaniem Krzyżaniaka “Czas honoru” jest też zwyczajnie bardzo dobrze zrobiony. – To jedna z najlepiej wykonanych produkcji w Polsce. Myślę, że śmiało może konkurować z wieloma serialami światowymi – ocenia dziennikarz. – Nawet dialogi, które są zmorą polskich seriali, choć wciąż nieco akademickie, są w “Czasie honoru” na naprawdę dobrym poziomie – dodaje Krzyżaniak.
"Serial dla młodzieży"?
Z opinią dziennikarza TOK FM zgadza się krytyk filmowy Wiesław Kot: – Na pewno “Czas honoru” jest sprawnie zrealizowany, jego bohaterów da się lubić – mówi. Zaznacza jednak, że mimo tego nie należy do grona entuzjastów serialu.
– Rzeczywistość pokazana w “Czasie honoru” jest bardzo czarno-biała. Są dobrzy i kryształowo szlachetni Polacy, przedstawieni niczym komandosi z amerykańskiego filmu i źli Niemcy. Ignoruje się zupełnie ciężkie brzemię wojennych czasów, ich okrucieństwo i wieloznaczność – mówi Kot, przeciwstawiają sposób ukazania okupacji w tej produkcji filmom Szkoły Polskiej.
Warto zresztą dodać, że głos Wiesława Kota nie jest odosobniony. Sposób ukazania okupacji w “Czasie honoru” od początku budził wiele kontrowersji.
Krzysztof Mądel zwracał zaś na swoim blogu w naTemat uwagę, że “„Czas honoru” (...) stara się odbudować zbiorową tożsamość dokładnie tam, gdzie ją utracono, dlatego odwołuje się do wzorców pozytywnych, wszystkie inne spychając na margines”.
– To serial dla młodzieży. Przystojni młodzieńcy i ładne dziewczyny, kino akcji, fikcja, a nie film dokumentalny – mówił w rozmowie z “GW” historyk Andrzej Paczkowski.
Bardziej przychylne recenzje serialu pojawiały się zaś naturalnie wśród mediów o bardziej prawicowym charakterze: "Mimo prognoz niektórych uczonych Polacy nadal interesują się dziejami ojczystymi. Świadczy o tym m.in. sukces telewizyjnej produkcji o żołnierzach ZWA/AK 'Czas honoru'" – pisała we “wSieci” Ewa Hoffmann-Piotrowska, podkreślając pozytywną rolę, jaką odegrał serial dla budowy współczesnego patriotyzmu.
Wojciech Krzyżaniak zauważa, że spory wokół serialu w gruncie rzeczy wyszły mu na dobre, bo rozbudziły zainteresowanie i przełożyły się zapewne na oglądalność. Być może już wkrótce będzie ich więcej, bo twórcy “Czasu honoru” pracują już nad kolejnym sezonem: tym razem będzie to swoisty “suplement”, którego akcja rozgrywać się będzie podczas Powstania Warszawskiego.
Temperatura kłótni o znaczenie tego wydarzenia w historii Polski, a także popularność wszystkich poprzednich sezonów “Czasu honoru” zdają się gwarantować, że siódma już seria serialu znów będzie sukcesem.
Wojcieh Krzyżaniak
To serial obyczajowy, nie wojenny. Moim zdaniem można śmiało porównywać go do kultowego “Domu”. W “Czasie honoru” udało się nie tylko przekonująco odmalować realia epoki, ale i stworzyć ciekawego, zbiorowego bohatera. Są nim Cichociemni – młodzi ludzie, których osobiste losy umiejętnie wpleciono w wielką historię.
Wiesław Kot
krytyk filmowy
Nasza powojenna kinematografia pokazywała heroizm czasów okupacji, ale równoważyła ten obraz ukazując też drugą stronę tamtej rzeczywistości: okrutny los, który jest w stanie złamać nawet poczucie honoru. W tym serialu tego nie ma – tutaj nie zobaczymy żołnierzy AK z Wajdowskiego “Kanału”, którzy brną po kolana w cuchnącej brei, nie zobaczymy “Dzidziusia” z “Eroici” Munka, który spędza Powstanie zupełnie pijany.
Adam Leszczyński
"Gazeta Wyborcza"
[Scenariusz - przyp. red. ]pokazuje wycinek historii, upraszcza ją i niewiele wyjaśnia. Ale za to wiadomo, kto jest dobry, a kto zły. Dobrzy do złych strzelają, chłopcy są męscy, a dziewczęta kobiece. W pierwszym odcinku pokazano nawet pościg samochodowy! CZYTAJ WIĘCEJ