Marzysz by być jak najlepsi piłkarze? Brakuje ci jednak wizji gri Xaviego, prawej nogi Cristiano Ronaldo, refleksu Ikera Casillasa, dryblingu Leo Messiego, stałych fragmentów gry Davida Beckhama? Zawsze możesz poprosić o pomoc swojego fryzjera lub stylistę. Albo eksperta od tatuażu. I zrobić wszystko, by tylko wyglądać jak swój idol.
Klucz do sukcesu w branży futbolowej? Talent i wyjątkowy styl gry. Także z trendami. Jeśli chcesz być jak najlepsi z najlepszych, musisz zainwestować w tatuaż, sweterek i nakrycie głowy, pod którym ukryjesz wystylizowane do ostatniego kosmyka pukle.
Mitologia na plecach
Alkohol potęguje dobrą zabawę. A Artur Boruc jest podobno koneserem whisky. Świętując 29. urodziny zafundował więc sobie na szyi tatuaż. Z przypominającego skręcony kabel od stacjonarnego telefonu napisu, rozszyfrować można słowo „Addicted”. Podobno na wieść o pamiątce rodzina bramkarza wpadła we wściekłość. Artur nie pochwalił się chyba swoją ozdobą na brzuchu. Ciekawe ile butelek Jacka Danielsa wypił, żeby zdecydować się na wytatuowanie małpy załatwiającej swoje fizjologiczne potrzeby? Trudno powiedzieć. Mimo wszystko gratulujemy iście małpiego wybryku.
A, jeszcze jedno. Na osławionym tatuażu tuż obok małpy znalazł się też napis "Rangers", odnoszący się do znienawidzonego na stadionie Celticu rywala zza miedzy. Boruc wywołał kontrowersje, a na stadionie Rangersów miał od tego czasu ... . Ostatnie słowo dopowiedzcie sobie sami.
Nie oznacza to jednak, że wszyscy piłkarze mają równie "posrane" pomysły. Wśród tych udanych tatuaży można wymienić te Daniela Aggera. Jego ramiona i tułów są pokryte różnymi wzorami i rysunkami. Najwięcej uwagi zwracają plecy w całości pokryte sceną z cmentarza Wikingów. Na samym środku pleców znajduje się szczegółowe odwzorowanie rzeźby mitologicznego bohatera Holgera Danske. Legenda mówi, że budzi się ze snu zawsze, gdy Dania jest w niebezpieczeństwie. Ciekawe, czy otworzył oczy, gdy na Mistrzostwach Europy w 2004 roku w Portugalii przegrali w ćwierćfinale trzema bramkami z Czechami?
Sylwetkę Holgera Danske otaczają nagrobki czterech duńskich władców, z których dwaj władali także Anglią. Pasa środkowego obrońcy strzegą trzej Wikingowie. Całość jest okraszona łacińską sentencją „Mors certa, Hor incerta” - „Śmierć jest pewna, jej godzina nie”. Dla tych, którzy wciąż beztrosko podchodziliby do rysunku, Agger wytatuował „Memento mori”. Nie popadł jednak w kompletną melancholię i swoje kostki ozdobił hasłem: „Ból jest tymczasowy, zwycięstwo jest wieczne”. Sam Duńczyk o swoim arcydziele mówi niewiele. „To tylko tatuaże” - komentuje z obojętnością.
O Jezu! Ale dziary!
Takiej postawy nie uznaje David Beckham. We wszystkich rozmowach podkreśla, że jest uzależniony od ozdabiania swojego ciała. Dlatego upamiętnia na nim każdą ważniejszą chwilę swojego życia. Być może obawia się, że na starość dopadnie go demencja? Na pewno nie grozi mu, że zapomni imiona swoich dzieci - wszystkie ma już wytatuowane. Utalentowany piłkarz nie poszedł jednak na łatwiznę – David będzie musiał nieźle się nagimnastykować, bo Brooklyn, Cruz i Romeo widnieją na jego plecach. David przypomina trochę książeczkę z instrukcją obsługi – jego ciało zdobią sentencje we wszystkich językach świata. Patrzysz i myślisz "O Jezu".
Nie ma problemu, jest na jednym z boków. I to w doborowym towarzystwie. Z każdego wymalowanego skrawka skóry spoglądają na niego anioły. Jest też jeden upadły – atrakcyjna półnaga kobieta.
Motywy religijne zdominowały także polskie boiska. Pochodzący z Trzebiatowa Bartek Ława wykazuje silne związki emocjonalne ze Świebodzinem, dumnie prezentując sylwetkę Jezusa między łopatkami. Maryja na przedramieniu Łukasza Grosieckiego nie pomogła mu w rozdaniu kart na jego korzyść i wygranej w ruletce, za to wsparła go, gdy wychodził z uzależnienia. Patryk Małecki, piłkarz Białej Gwiazdy podkreśla, że jest bardzo religijny. Zapomniał jednak, że Jan Paweł II był papieżem wszystkich, ale na pewno nie był kibicem krakowskiej Wisły.
Tarzan z mopem
Blondynki w Hollywood mają łatwiej. Okazuje się, że na boisku też. Dlatego David Beckham, Fernando Torres przez lata pozostawali wierni mocnej wodzie utlenionej. Rozpaczliwym próbom rozjaśnienia włosów poddają się nawet bruneci. Christiano Ronaldo postawił więc na jaśniejsze pasemka, podkreślone tubką żelu do włosów.
Większość piłkarzy idzie za zachętą Kuby Sienkiewicza z Elektrycznych gitar i nosi długie włosy. Nierzadko przejawiają swoją słabość do... afro.
Wata cukrowa, makaron nudle – Carlos Valderrama przywodzi na myśl bardzo kulinarne skojarzenia. Ale jego fryzura w czasach świetności była powszechnie nazywana mopem. Znany ze swoich fauli, był niegrzeczny także poza boiskiem. Związał się z kartelem narkotykowym. Być może odróżniająca go na boisku czupryna, była nie tylko odzwierciedleniem jego specyficznego gustu, ale też skuteczną skrytką dla towaru organizowanego przez mafię? I źródłem wielu milionów dla ówczesnego bossa - Pablo Escobara.
Z kolei gwiazda Barcelony - Carles Puyol - jest najwidoczniej fanem polskiej muzyki. Najwidoczniej, bo jego fryzura jest ewidentną kopią czupryny Zbigniewa Wodeckiego. Obrońcy wykrzykują jednak, że piłkarz z takim owłosieniem już się urodził. Prawdy raczej się nie dowiemy, ale Puyol na pewno powinien zostać honorowym członkiem Greenpeace. W jego fryzurze spokojnie schronienie mogłyby znaleźć zagrożone gatunki ptaków na przykład z Doliny Rospudy.
Mirosław "Grucha" Szymkowiak
Jesteś na świeczniku, sprawujesz ważną funkcję. Prowadzisz negocjacje, wreszcie się kończą sukcesem. Jest podpisanie kontraktu, będą na nim media, a zdjęcia pójdą w świat. Jak się ubrać na taką okoliczność? Cóż nie radzimy raczej brać przykładu z dyrektora sportowego Legii Marka Jóźwiaka. Michał Żewłakow podpisuje kontrakt z klubem z Łazienkowskiej. Piłkarz jest elegancki, prezes Legii Leszek Miklas również, tymczasem Jóźwiak uśmiecha się do fotoreporterów ubrany w niedoprasowany niebieski T-shirt.
Marku co się stało? Jeżeli posłuszeństwa odmówiło żelazko, można pożyczyć, pójść do sąsiadów. Pewnie by dali, wątpliwe byś akurat trafił na kibiców Polonii. A może w czasie prac ogrodowych odebrałeś telefon? I usłyszałeś w słuchawce: "Żewłak już jest. Bądź w klubie za piętnaście minut. Tylko się nie rozbij po drodze"
W filmie "Chłopaki nie płaczą" jest taka scena. Jeden z bohaterów - Grucha - paraduje w dziwacznym sweterku. I słyszy od Freda, granego przez Cezarego Pazurę, słowa, które liczni kinomani uważają dziś za kultowe. "Wypatrzyłeś ten sweter w jakimś nowym katalogu mody? A może do końca nie wiesz, co na siebie założyłeś? Albo czujesz, że się wygłupiłeś, a teraz nie chcesz się do tego przyznać? Chodzi mi o sweter, co go masz na sobie. Zaj… go z pomocy dla powodzian? Pies ci go wszamał a potem zwrócił? Jak byłem w technikum, to nam takie na warsztatach dawali". Innym razem pada kultowe: "Chciałbym poznać historię tego swetra".
Nie wiemy, czy Mirosław Szymkowiak lubi film Lubaszenki. Faktem natomiast jest, że ubierając się na pewnego razu na program "Liga+", wziął przykład z Gruchy. Efekt był komiczny, zresztą już sam początek programu zdominowały nie wydarzenia z kolejki ligowej, a właśnie jego sweterek:
Szymkowiak wie, że się wygłupił, ale do błędu się nie przyznaje. "Lubię ten styl. Zawsze coś tam nowego wyciągnę z tej szafy" - genialne. Choć w sumie strach się bać, co jeszcze może znajdować się w jego szafie. Jakieś typy? Wytarte do białości jeansy w kolorze kalifornijskiego błękitu? Skarpety w kolorowe prążki? A może kowbojski kapelusz w stylu Johna Wayne'a?
Szeryf Stefan Szczepłek
Właśnie. John Wayne. Dziennikarz sportowy Stefan Szczepłek lubi uchodzić za legendę w swym środowisku. Za wodza, przywódcę. Patrząc na jego styl, bardziej trafne wydałoby się jednak porównanie go do szeryfa. Prawdziwy polski Wayne (nie Bruce, bo Bruce to Batman), obrońca uciśnionych, walczący w imię sprawiedliwości. Siedząc pewnego razu na trybunach, ubrany był tak:
Nam skojarzyło się z Waynem, filmami w stylu "Rio Bravo". Innym przyszedł na myśl Harrison Ford i jego szukanie zaginionej arki. Komentarz z portalu Weszlo.com, świetny, przy tekście jaki Szczepłek popełnił: Stefan, tekst to wiadomo, komu podprowadziłeś. Ale komu zwędziłeś te ciuchy? Wpuścili cię na plan "Indiana Jones"?W sumie, gdyby dziennikarz "Rzeczpospolitej" zagrał w polskiej wersji tego filmu, mógłby on mieć tytuł "Poszukiwania zaginionego talentu".
Rękawica na głowie
Ale są też sportowcy innowacyjni. Przykład? Włoch Mario Balotelli. Kto powiedział, że rękawiczki zakłada się na dłonie? Że chronią nas przed zimnem? Że można nimi chwycić snieżkę i rzucić nią w kogoś? Dla piłkarza Manchesteru City to jest już pasee. Gdy został zawieszony, wolny czas postanowił wykorzystać na wyznaczanie modowych trendów. Wielką rękawicę umieścił na swojej głowie. Wyglądał tak:
Ludzie zastanawiali się, kto to taki, co za wariat, chcieli już dzwonić do najbliższego zakładu psychiatrycznego, ale zaraz przychodziła refleksja: "Zaraz, przecież to Mario. Ten typ tak ma. Przecież niedawno odpalał w domu petardy i puścił z dymem łazienkę". O Balotellim często się mówi, że jest chory na głowę. Może więc to lekarz kazał założyć coś na nią? Bo było zimno.
Zresztą dla napastnika City mamy pocieszenie. Mario, nie martw się. Może nie będziesz pierwszym w historii, którego geniusz zostanie dostrzeżony dopiero po śmierci. Tak było z Van Goghiem. Albo z Franzem Kafką, bo "Proces" był powieścią anonimową za jego życia. Może za kilkadziesiąt lat, gdy będziesz zniedołężniałym starcem (niestety, każdego to czeka) na światowych wybiegach modele będą chodzić z rękawiczką na głowie i dwoma czapkami na dłoniach.
Mario, głowa do góry. Tylko uważaj by palce z rękawiczki nie dotknęły sufitu.