Minister Radosław Sikorski jedzie na Ukrainę, gdzie spotka się jutro m.in. z prezydentem Wiktorem Janukowyczem, by rozmawiać o kryzysie, w jakim pogrążył się sąsiad Polski. Tylko wczoraj w kijowskich zamieszkach zginęło co najmniej 26 osób. We środę późnym wieczorem udało się zawrzeć rozejm między władzą a opozycją – będą rozmawiać o tym, jak uspokoić sytuację.
Ukraińskie władze zgodziły się na zawarcie rozejmu w Kijowie – poinformował Arsenij Jaceniuk, lider Batkiwszczyny. To oznacza możliwość rozpoczęcia rozmów z opozycję o tym, jak uspokoić sytuację.
Wcześniej pojawiły się niepotwierdzone na razie informacje, że nawet 50 osób mogło zginąć w płomieniach, które strawiły główną siedzibę demonstrantów. Ofiarami mieli paść ranni, a Berkut miał uniemożliwiać ich ewakuację – donoszą ukraińskie media. Z lotu ptaka Majdan Niepodległości wygląda jak ogarnięte pożarem pole bitwy.
W ciągu ostatnich godzin manifestancji z Iwano-Frankowska zajęli m.in. budynek prokuratury oraz obwodową komendę milicji. Miejską komendę zdobyto natomiast we Lwowie, gdzie demonstranci zaatakowali również różne obiekty rządowe, w tym jednostkę wojsk wewnętrznych MSW, skąd wyniesiono m.in. tarcze i hełmy.
W Tarnopolu protestujący weszli do siedziby prokuratury oraz podpalili miejski komisariat milicji. Tamtejsza policja przyrzekła wierność ludowi.
Prezydent Wiktor Janukowycz zmienił szefa Sztabu Generalnego, teraz to stanowisko pełni Jurij Iljan. Według części obserwatorów może to być znak, że władza chce wykorzystać wojsko do rozprawy z zamieszkami.
W niektórych miastach (np. w Charkowie) celami ataków były także siedziby ugrupowań opozycyjnych, m.in. nacjonalistycznej Swobody i kierowanego przez Witalija Kliczkę Udaru (kilka lokali podpalono). Służba Bezpieczeństwa Ukrainy rozpoczęła zaś "operację antyterrorystyczną", w trakcie której będzie mogło zostać użyte wojsko. Pojawiają się doniesienia mówiące, że w części miast manifestanci opanowali składy broni. W jednym z nich, we Lwowie, wybuchł pożar.
Sikorski jedzie na Ukrainę
W czwartek rozpoczną się na Ukrainie rozmowy między ministrami spraw zagranicznych Polski, Niemiec i Francji oraz prezydentem Wiktorem Janukowyczem. Tego samego dnia ma dojść do spotkania ministrów spraw zagranicznych państw członkowskich Unii Europejskiej.
Podczas brukselskiego zebrania ministrowie mają dyskutować o sankcjach, jakie najprawdopodobniej zostaną nałożone na ukraińskie władze. Pierwsze z nich zastosował unijny Europejski Bank Inwestycyjny, który zawiesił wszystkie operacje, jakie prowadził na Ukrainie. Przekazanie dwóch mld dol pomocy zawiesiła też Rosja. Dała tym jasny sygnał, że jeśli na Majdanie nie zapanuje spokój, pieniędzy nie będzie.
Przed południem w Sejmie Donald Tusk powiedział, że odpowiedzialność za powstałą tragedię ponosi ekipa prezydenta Wiktora Janukowycza. Podobne stanowisko zajął szwedzki minister spraw zagranicznych Carl Bildt. – Ostateczna odpowiedzialność za śmierć i przemoc jest po stronie prezydenta Janukowycza. Ma krew na rękach – oznajmił Bildt.
Wieczorem w "Kropce nad i" premier mówił o możliwości wojny na Ukrainie i wyzwań z tym związanych. Przekonywał, że my i pozostali sąsiedzi Ukrainy jesteśmy na to przygotowani. Wyjaśniał też, że chociaż jest zwolennikiem pertraktacji, teraz skończył się czas dialogu, przyszedł czas na sankcje. Choć zdaniem Donalda Tuska nie przyniosą one zmiany polityki władz na Ukrainie, będą wyraźnym znakiem, że Unia jest zdeterminowana.
Do sytuacji na Ukrainie odniósł się nawet papież Franciszek, apelując do wszystkich stron konfliktu o porzucenie przemocy. Prezydent Bronisław Komorowski rozmawiał z Wiktorem Janukowyczem telefonicznie, wzywając go do natychmiastowego porzucenia przemocy. – W trakcie rozmowy prezydent Janukowycz zarysował scenariusz politycznego rozwiązania kryzysu – podano na stronie Kancelarii Prezydenta.
Pod ukraińską ambasadą w Warszawie zebrało się w środę wieczorem ok. 200 osób, które protestują przeciwko eskalacji przemocy. Zaplanowano także demonstracje pod przedstawicielstwami Niemiec i Rosji.