„Nie wyobrażam sobie, by w dzień świętego Patryka nie wypić zielonego piwa” – usłyszałem od znajomej Polki. Przeżyłem szok. Nie, nie dlatego, że Polka chciała obchodzić dzień patrona Irlandii. W końcu St. Paddy fajnym gościem był. Chodziło mi raczej o zielone piwo... Nie można być bardziej nieirlandzkim niż to. Ale w końcu TIP – This Is Poland – tu zawsze w innych barwach postrzegamy zagranicę. A takich przykładów jest jeszcze więcej.
To, co my uważamy za irlandzkie, jest tylko wymysłem naszej wyobraźni. Pub Irlandzki to nie tylko Guinness. Irlandczycy na pewno nie są wielkimi fanami piłki nożnej. Do tego w dzień świętego Patryka nikt nie upija się tam zielonym piwem. To wymysły naszej wyobraźni, podparte wizerunkiem Irlandczyków w amerykańskiej popkulturze.
PUBY
Zacznijmy może od pubów. W każdym kraju, na całym świecie na pewno gdzieś znajdziecie irlandzki pub. To nawet nie powiedzenie, to fakt. Także w Polsce mamy ich sporo. Oczywiście irlandzkie są tylko z nazwy. Jeśli znamy się choć trochę na Irlandii, to na pewno nie poczujemy się w nich jak w lokalach w Cork czy Garryowen.
Może i w niektórych jeszcze dostaniemy piwo Guinnessa lub Kilkenny, ale na tym się kończy. Czasami wystrój jest podobny do tego, co znajdziemy na Wyspach, ale częściej są to toporne ławy w stylu „góralskim”. Używając tej logiki każdy zagraniczny pub serwujący Żywca lub Tyskie można by nazwać polskim barem. A jeśli tego jest mało, wystarczy spojrzeć na inne aspekty: kultura oraz jedzenie.
Połowa barów irlandzkich w Warszawie w ogóle nie interesuje się Irlandią. Może sporadycznie zaproszą irlandzką kapelę, ale to wszystko. Wystarczyło w miniony weekend sprawdzić, w których z nich obejrzymy Puchar 6 Narodów w rugby. Do tego nie zjemy tam tradycyjnego irlandzkiego jedzenia. Ani gulaszu, ani zapiekanki wołowej z Guinnessem (steak & Guinness pie). Nawet śniadania irlandzkiego nie ma. A nawet jeśli jest, to zamiast kiełbasek irlandzkich podadzą parówki, a uwierzcie mi, że nie tak trudno je zdobyć w Polsce.
Co ciekawe, sami miejscowi Irlandczycy mówią, że najbardziej irlandzkim pubem w stolicy jest Warsaw Tortilla Factory. By się o tym przekonać, wystarczy pójść tam w piątkowy wieczór. Nawet ambasada Irlandii potwierdzi moje doniesienia. W końcu sami organizowali tam imprezy. Nigdzie w stolicy nie słychać tak dobrze ich niezrozumiałego akcentu.
Trochę z przymrużeniem oka, zobaczcie jakie warunki trzeba spełnić, by zostać irlandzkim pubem. Przed wami "An Irish Pub Song" zespołu The Rumjacks.
SPORT
Euro 2012 nakreśliło nam mylny obraz irlandzkiego sportu. To absolutnie pod żadnym pozorem nie jest kraj piłkarski. Oczywiście chwała Irlandczykom za to, że tak licznie stawili się w naszym kraju podczas Euro 2012. Jednak to nie znaczy, że mieszkańcy „Zielonej Wyspy” szaleją za futbolem – po prostu najwięcej było stamtąd tanich lotów do Polski. Organizowany przez nas turniej nieco przyćmił nam prawdziwy obraz. Piłka nożna jest tam sportem wręcz niszowym. Swego czasu nie zrozumiał tego Jan Kulczyk, który planował kupienie drugoligowego zespołu FC Limerick. Miliarder nie zrozumiał, że futbol jest na ostatnim miejscu wśród sportów narodowych.
Zatem co interesuje Irlandczyków? Ze sportów globalnych na pewno rugby. Wystarczy spojrzeć na dzisiejsze czołówki irlandzkich gazet. Głównie analizują zwycięstwo reprezentacji narodowej w Pucharze 6 Narodów i koniec międzynarodowej kariery legendy tego sportu Briana O'Driscolla (takiego pożegnania nie miał nawet wybitny piłkarz Roy Keane). O popularności tego sportu świadczą też sukcesy, a także frekwencja na trybunach drużyn klubowych.
Jednak rugby i tak mimo olbrzymiego zainteresowania jest na trzecim miejscu. Najbardziej popularne na wyspie są sporty „gaelickie” takie jak hurling oraz gaelic football. Pierwszy przypomina nieco lacrosse, jednak gra się innymi kijami. Na dodatek zawodnicy nie noszą żadnych ochraniaczy. Tak więc jeśli spotkacie jakiegoś Irlandczyka bez przednich zębów, można się domyśleć, że stracił je podczas meczu hurlingu. Jeśli nie, to pewnie grał w Gaelic Football. To brutalna mieszanka rugby i piłki nożnej.
Jeśli nie wierzycie mi na słowo, przemówię statystykami. Ostatni mecz kadry Irlandii w piłkę nożną obejrzało 37 tysięcy osób, rugbystów widziało w akcji 51 tysięcy widzów. Tymczasem finały All-Ireland Senior Hurling Championship i GAA zgromadziły na trybuny Croke Park ponad 80 tysięcy fanów.
DZIEŃ ŚWIĘTEGO PATRYKA
Dochodzimy do sedna sprawy, czyli Dnia Świętego Patryka. Tego dnia wszyscy świętujący chodzą na zielono. Dekoracje? Zielone. Do tego pijemy wszystko, co zielone. Co pub to promocja na zielone piwo. Tego dnia powstaje cała masa wywiadów z restauratorami, którzy opowiadają jak barwią piwo, oraz o tym, że parę lat temu ciężko było o barwnik. Tyle że popularne zielone piwo zupełnie mija się z irlandzką tradycją.
Zacznijmy od tego, że zwyczaj picia w pubach nie jest jakąś starą tradycją. Do 1903 roku w ogóle nie świętowano tego dnia. Natomiast do 1995 roku w całym kraju lokale tego dnia po prostu zamykano. To dlatego, że Dzień Świętego Patryka przypada na czas Wielkiego Postu. Chyba nikomu nie trzeba wyjaśniać, jak zachowują się Katolicy w tym czasie. A Irlandczycy do niedawna byli bardzo religijnym narodem. Na przestrzeni ostatnich lat – podobnie jak Polacy – bardzo się zlaicyzowali.
Poza tym kolor zielony? Zacznijmy od tego, że kolorem świętego Patryka jest niebieski. Do tego barwa ta widnieje na sztandarach Królestwa Irlandii i Prezydenta Irlandii. Dopiero dwa wieki temu zielony zaczął coraz bardzie dominować, co jest wynikiem wykorzystywania zielonych koniczynek podczas powstań narodowych. Stąd też Irlandczycy lubią ten kolor, ale proszę nie łączyć go ze Świętym Patrykiem, który na domiar wszystkiego pochodzi z Walii.
Mamy też złą wiadomość dla nieznawców piw. Zielony może być tylko lager, a on raczej nie występuje w Irlandii. Raczej dostaniecie tam piwo Ale lub Stout. Te drugie szczególnie trudno się barwi, zwłaszcza, że jest ciemne. Życzę powodzenia w ich barwieniu. To amerykańska tradycja, która jakimś cudem wróciła do Europy i w Polsce przyjęła się jako "irlandzka". Na tyle, że nasi rodzimi producenci mają nawet własne "irlandzkie piwo". A ile ono ma wspólnego z Irlandią i Świętym Patrykiem? Tego się właśnie sami dowiedzieliście.