"Byłem w Paryżu, przebiegłem maraton z czarną wstążką". A jak Wy dowiedzieliście się o katastrofie? [Waszym zdaniem]
redakcja naTemat
09 kwietnia 2012, 12:45·2 minuty czytania
Publikacja artykułu: 09 kwietnia 2012, 12:45Amerykanie wiele lat po śmierci prezydenta Kennedy-ego potrafili powiedzieć, gdzie byli 22 listopada 1963, gdy prezydent zginął w zamachu. Dla pokoleń Amerykanów było to formacyjne doświadczenie. W Polsce Smoleńsk zamienił się w polityczną wojnę i można powiedzieć o nim wiele, ale na pewno nie to, że Polaków jednoczy. My nie pytamy Was dziś, co o katastrofie myślicie, ani czy będziecie obchodzić drugą jej rocznicę. Pytamy, gdzie byliście i jak się dowiedzieliście.
Piszcie w komentarzach, gdzie byliście 10 kwietnia 2010, możecie wrzucać też linki do swoich nagrań. Pan Stanisław Orłowski, jak z dumą mówi: lat 81, miał bardzo sprecyzowane zdanie naTemat katastrofy i 10 kwietnia.
Dominika Andziak, z kolei, nie ma zamiaru brać udziału w jutrzejszych obchodach. Jak zgodnie twierdzi ze swoim chłopakiem, przyjść i zapalić znicz można każdego dnia.
Naszą kolejną rozmówczynię - prosto z centrum jutrzejszych wydarzeń - można dość często spotkać pod Pałacem Prezydenckim. Jej zaangażowanie w Smoleńsk jest bezsprzeczne.
Najczęściej przywoływanym uczuciem, po zapytaniu o reakcję na wiadomość o katastrofie, były szok i niedowierzanie.
Równie często czuliśmy smutek i przygnębienie. Warto jednak zaznaczyć, że bardzo wiele osób - nie tylko z tych, których nagrania pokazujemy - podkreślało niechęć do jutrzejszych obchodów.
Z drugiej strony - nasi rozmówcy deklarują, że we własnym gronie, w spokoju i z dala od tłumu, mają zamiar oddać hołd zmarłym pod Smoleńskiem. Tak jak Tomek, którego spotkaliśmy na placu Piłsudskiego.
Ci, którzy byli w pobliżu Pałacu, najczęściej udawali się prosto pod siedzibę prezydenta. I tam czekali na dalsze informacje ze Smoleńska.
Pan Andrzej Mróz z Łodzi, który często bywa w Warszawie, stwierdza jasno: coś takiego nie powinno było się wydarzyć. Jego pierwszą refleksją, po usłyszeniu o katastrofie, była krytyka pod adresem osób, które organizowały wylot do Smoleńska.
Młodzież, gdy pytaliśmy o okoliczności dowiedzenia się o katastrofie, dość często - nierzadko ze skruchą - przyznawała, że "na kacu i po melanżu". Nie inaczej było w przypadku Justyny, która o swoim 10 kwietnia opowiedziała nam pod pomnikiem Kopernika.
Tomasz Lis mówi, że był w Paryżu, dzień przed maratonem. Po tym, gdy dostał telefon z Polski, spontanicznie poszedł do Ambasady, by być jak najbliższej kraju.