Nienaturalna pozycja ciała, kilka, a czasem nawet kilkanaście kilogramów mniej czy wygładzona twarz to photoshopowe zabiegi, do których zdążyliśmy się przyzwyczaić. Gorzej, gdy interwencja grafika pozbawia kogoś ręki lub nogi. Ostatnio głośno było w USA o modelce reklamującej stroje kąpielowe marki Target. Ręce Tanye Marie Keller zostały na zdjęciu tak wydłużone, że jej dłonie prawie sięgały kolan. Skandal postanowiła w charakterystyczny dla siebie – komiczny – sposób, wykorzystać Ellen DeGeneres.
Na potrzeby kampanii Target graficy manipulowali nie tylko przy rękach modelki, ale wycięli jej wewnętrzne strony ud tak by tworzyły – niespotykany w naturze – trójkąt. Presja ze strony klientów i internautów spowodowała, że marka wycofała „poprawione” zdjęcie Keller z katalogu online. Ale to nie koniec historii. Do modelki dotarła Ellen DeGeneres i zaprosiła ją do udziału w swoim programie.
Wszyscy spodziewali się, że DeGeneres będzie chciała jeszcze raz przypomnieć widzom photoshopową masakrę, a następnie skontrastować ją z prawdziwą Keller, piękną i sympatyczną dziewczyną. Prowadząca show wykazała się jednak poczuciem humoru. Keller wyglądała na bardzo podekscytowaną zaproszeniem do programu, ale jej ręce nie wyglądały na krótsze, a wręcz przybyło im jeszcze centymetrów.
Oczywiście były sztuczne, ale DeGeneres oscarowo wcieliła się w rolę kompletnie zaskoczonej. Kolejnym zabawnym momentem był ten, w którym modelka zaproponowała, że pokaże i udowodni, że jej uda faktycznie tworzą dziwaczny trójkąt, ale została powstrzymana. Za to nikt nie zabronił jej przytulać prowadzącej i DeGeneres nie było już tak do śmiechu, gdy znalazła się w uścisku długaśnych kończyn modelki.
Ręka rękę zmyje
Być może redakcje i agencje reklamowe powinny posłać swoich grafików na kursy anatomii oraz zamówić specjalne konsultacje z fizjoterapeutami, którzy pilnować będą, czy wygenerowany na zdjęciu sposób poruszania się, stania czy siedzenia, jest w ogóle możliwy.
Nogi i ręce sprawiają bowiem najwięcej problemów – raz są w nieodpowiednim miejscu, czasem nie ma ich wcale. Znikać lubi także pępek – być może graficy tak mocno koncentrują się na wyszczupleniu i wytrenowaniu brzuchów bohaterów i bohaterek sesji, że taki drobiazg umyka ich uwadze.
Najbardziej zastanawia, jakim cudem zdjęcia z „okaleczonymi” w ten sposób modelkami przechodzą przez cały proces wydawniczy i nikt nie zauważa tych absurdów.
Nowy sposób na rozgłos?
Oczywiście, poprawianie wyglądu okładkowych gwiazd nie jest zjawiskiem nowym. W 1989 roku, kiedy Oprah Winfrey była u szczytu sławy, na okładce amerykańskiego „TV Guide” pozowała siedząc na górze pieniędzy i podpierając się muśniętą Photoshopem ręką.
Głośna była też okładka magazynu „W”, na której pojawiła się aktorka Demi Moore. Plotka głosiła, że doklejono jej ciało polskiej supermodelki Anji Rubik, ale wystarczy przyjrzeć się bliżej, żeby zobaczyć, że figura Moore to dzieło ręki grafika. Odjął Demi trochę kształtów, ale tylko na wysokości ud, przez co stały się one węższe niż biodra, a powstała w ten sposób próżnia budziła zastanowienie internautów. Graficy, nie róbcie przerwy na kawę czy papierosa w trakcie pracy, bo to może skutkować "przerwami" w ciałach photoshopowanych gwiazd i uczynić z nich powód do kpin i żartów.
Wygląda na to, że zdążyliśmy się już przyzwyczaić do photoshopowych masakr i traktujemy je jako „naturalny” element współczesnej kultury obrazkowej. Nie trzeba długo czekać, aż błędy grafików nie będą dziełem przypadku, ale celowym zabiegiem, który ma na celu zwrócenie uwagi na kampanię czy okładkę. O ile już nim nie są?
Należy rozdzielić te zjawiska na dwa przypadki. Pierwszy to działania świadome, które dzieją się w przestrzeni PR-owej, wokół celebrytów, dla których korzystnie, gdy mówi się o nich niezależnie od tego, czy mówi się dobrze czy źle. Drugi przypadek to tematy reklamowe i tutaj błędów i niedopatrzeń związanych z obróbką komputerową jest zdecydowanie mniej. A jeśli się znajdują, to na pewno nie są zamierzonem, bo żaden klient nie będzie myślał, że może podnieść sprzedaż swojego produktu za sprawą tego, że - mówiąc kolokwialnie - jest on graficznie spaprany na plakacie cz billboardzie. Wpadki graficzne w reklamach mogą wynikać z tego, że dziś mamy zepsuty rynek grafiki komputerowej. Do pracy bierze się każdego, kto coś potrafi w Photoshopie, płaci się mu mało, materiał powstaje szybko i szybko się o nim zapomina. Nic dziwnego, ze takie wpadki mogą się zdarzać.
Myślę, że moża uznać, że niektóre z tych wpadek na okładkach to zabieg celowy. Jeśli jest dobrze przemyślany i idzie za nim działanie PR-owe, które będzie w stanie osłabić efekt celowej niedbałości, to może mieć to sens, ponieważ w dzisiejszych czasach wszystko zostało już powiedziane i zobrazowane i nie ma alternatywnych metod, żeby przykuć uwagę. Jeśli taka graficzna wpadka nie jest zostawiona sama sobie, tylko ma odpowiednią otoczkę komunikacyjną, jest odtrąbiona jako wydarzenie towarzyskie, to wówczas może zwiększyć zainteresowanie magazynem czy danym celebrytą.