Moskwa zapewnia, że nie zamierza wysyłać do wschodnich obwodów Ukrainy swoich sił zbrojnych, ale Anne Applebaum nie ma wątpliwości, iż już jesteśmy świadkami rosyjskiej inwazji – ataku otwierającego drzwi do nowego świata, w którym wojny nie muszą być prowadzone przy użyciu tysięcy czołgów, samolotów i artylerii. Według niej Zachód powinien jak najszybciej nauczyć się skutecznie reagować na „zamaskowaną" agresję, ponieważ los Ukrainy może niebawem podzielić Mołdawia, a później – państwa bałtyckie.
W felietonie opublikowanym na łamach „The Washington Post” Applebaum zauważyła, że na Zachodzie słowa „wojna” i „inwazja” wciąż kojarzą się przede wszystkim z wielkimi armiami i ciężkim uzbrojeniem. Tymczasem atakując Ukrainę, Rosja nie posługuje się czołgami czy samolotami bojowymi.
Kreml dąży do osiągnięcia swoich celów przy pomocy lokalnych bandytów i prorosyjskich ochotników, którymi nie dowodzą oficerowie w oznakowanych mundurach, lecz rosyjscy wywiadowcy i żołnierze sił specjalnych, noszący co najwyżej mundury nieoznakowane.
Rosja wspiera te siły logistycznie i dostarcza im broń, ale nie posyła ich na wielkie bitwy. Zadowala się systematycznym zajmowaniem milicyjnych posterunków, lotnisk i budynków regionalnych władz.
Zdaniem Applebaum Rosja chce docelowo zaanektować wschodnie i południowe obwody Ukrainy, powtarzając tym samym scenariusz krymski. W międzyczasie Moskwa może dążyć do zakłócenia wyborów prezydenckich, jakie odbędą się na Ukrainie 25 maja, oraz wywierać na Kijów naciski ekonomiczne, by osłabić pozycję rządu Arsenija Jaceniuka. Applebaum sądzi, że Rosja może się również posunąć do prowokowania wojny domowej, która wymagałby wysłania na Ukrainę rosyjskiej „misji pokojowej”.
Publicystka przypomniała, że podobne „zamaskowane” taktyki były wykorzystywane przez Związek Sowiecki, ale współczesna Rosja wzbogaciła je o wyszukaną oprawę propagandową, realizowaną przez polityków oraz podporządkowane im media, która ma zdezorientować nie tylko samych Ukraińców, ale i ich potencjalnych sojuszników.
W związku z nowym sposobem prowadzenia wojny Zachód powinien więc zmodyfikować m.in. swoją politykę obronną, umieszczając w państwach sąsiadujących z Rosją dodatkowe siły policyjne. Samoloty czy czołgi NATO nie są bowiem przystosowane do bronienia kilku budynków przed grupkami bandytów.
– Potrzebujemy więcej sił specjalnych, więcej „ludzkiego” wywiadu, nie tylko dodatkowych statków i samolotów. Przede wszystkim musimy się z wyprzedzeniem przygotować na to, co może nadejść. Wchodzimy do nowego świata i potrzebujemy nowych narzędzi, by sobie z tym poradzić – napisała Applebaum.