Marchewkę, jabłka i jajka kupuję u pani Ewy, która co środę i sobotę przyjeżdża pod mój blok. Pomidory, maliny i patisony, od pana Jurka z bazarku nieopodal domu. Pozostałe rzeczy, najczęściej w sklepach niedaleko, żeby nie tracić czasu. Ale nieraz w weekend mam ochotę po prostu się zrelaksować bez dźwigania kilogramów zieleniny z targu i siat z supermarketów. I właśnie w takich momentach przydają się zakupy, które przychodzą pod same drzwi.
Lubię robić zakupy, ale tylko spożywcze. Nie relaksuje mnie kupowanie ciuchów i spędzanie godzin przed lustrem w przymierzalniach. Dla mnie to niepotrzebny stres. Ale, kiedy mogę wyszukać dojrzałe awokado, powąchać pomidory, czosnek czy maliny, po prostu czuję, że żyję! Zresztą ja wiem najlepiej, które buraki sprawdzą się w mojej sałacie z warzyw korzeniowych, a które lepiej kupić na barszcz.
Ale są takie chwile, kiedy mam ochotę spędzić czas z synkiem w parku, zamiast wyszukiwać idealnej marchwi na surówkę i pestek dyni do sałaty. I tak trafiłam na Vegepack. Zapytałam autorkę tego pomysłu, Kasię Wojciechowską na czym to wszystko polega.
Kasiu, skąd wziął się pomysł stworzenia Vegepack, co było inspiracją?
Z własnej potrzeby. Byliśmy zmęczeni poszukiwaniem dobrych jakościowo rzeczy. I w ten sposób odkryliśmy, że jest naprawdę niewiele miejsc, gdzie można kupić dobre, niepryskane owoce i warzywa. I że jest to nisza, którą warto się zająć. Bo takich ludzi jak my, którzy ich poszukują - jest znaczenie więcej.
Sama wpadłaś na pomysł założenia strony internetowej?
Na pomysł wpadłam na urlopie macierzyńskim. Julek był bardzo spokojnym dzieckiem, więc nudziło mi się bez pracy i wymyśliłam Vegepack. Wpadłam na to, żeby połączyć sklep internetowy ze zdrową żywnością i fajnymi przepisami. Słyszałam od koleżanki z Londynu, że tam rolnicy dostarczają warzywa i owoce pod same drzwi. Natomiast przywożą to, co akurat jest dostępne sezonowo. Mi zależało na tym, aby zamówienie na produkty można było składać przez cały rok. Bez ograniczeń.
Czy przepisy na stronie są twojego autorstwa?
Na początku były to tylko moje przepisy, ale z czasem namówiłam Martę z Jadłonomii (blog roku) na współpracę. Robi genialne potrawy wegańskie, a jej przepisy są godne polecenia.
Skąd pochodzą warzywa, które można u was kupić?
Nasze poszukiwania były bezpośrednio, u źródła. Najpierw sprawdzaliśmy, gdzie w okolicy Warszawy można kupić ekologiczne warzywa i owoce (najczęściej bierzemy je z okolic Mińska, a najdalej z Mogielnicy). Następnie jeździliśmy i testowaliśmy ich jakość. Kolejnym etapem było poszukiwanie producentów poprzez certyfikaty ekologiczne. Bo w Vegepack jest też wiele produktów, które u nas w Polsce nie rosną, jak awokado czy musztardówce. I one muszą dotrzeć z importu.
Jak długo czeka się na dostawę produktów do domu?
Raz w tygodniu zbieramy zamówienia - we wtorek wieczorem. W środę dociera część produktów, a druga część w czwartek rano. Do klienta paczki dostarczane są jeszcze w czwartek. Wszystko musi się opierać o świeżość, więc nie ma mowy o przestojach.
I czy jesteś w stanie mi jako klientce zagwarantować świeżość produktów?
Z ekologią to jest trochę loteria. I nie zawsze mamy wpływ na jakość warzyw czy owoców. Te dwa lata doświadczenia z Vegepack nauczyły mnie, że nigdy nie wiadomo, co dostaniemy od rolnika. I wtedy wolę poinformować klienta, że nie będzie w paczce szpinaku, bo przyjechał żółty, niż mu taki wysłać. Jeśli coś wygląda brzydko lub nieświeżo, odsyłamy z powrotem do dostawcy.
Uważamy na to szczególnie w tym okresie - na tzw. przednówku. Kiedy nie ma jeszcze nowalijek, a warzywa ze starych zbiorów przechowywane są w ziemi. Nieraz po wyjęciu marchewki czy pietruszki okazuje się, że ma nalot pleśni. Także dość wnikliwie selekcjonujemy, żeby klienci nas darzyli zaufaniem.
Co jeszcze oprócz warzyw można u was kupić?
Sery, nasiona, ryże, kawy, herbaty. Wszystkie produkty znajdziecie na naszej stronie. Zresztą można skomponować własną paczkę i wrzucić do niej na co się tylko ma ochotę.
Czy macie feedback od klientów i wiecie kto najczęściej kupuje Vegepack?
Zauważyłam, że są to głównie trzy grupy osób. Pierwsza to matki z dziećmi (najczęściej uczulonymi). Druga grupa, to smakosze (najczęściej blogerzy kulinarni, poszukiwacze wyjątkowych składników, które ciężko jest dostać w zwykłym sklepie, takich jak: scorzonella, pasternak czy komatsu).
Trzecia grupa to osoby chore, które korzystają z terapii Gersona. Polega ona na wykluczeniu z diety wszelkich sztuczności. Takie oczyszczanie stosują osoby cierpiące na nowotwory. Część z nich jest po chemii, inni na tę chemię się nie decydują. Nasze warzywa kupują po to, aby wyciskać z nich soki, np. z sałat i dostarczyć do organizmu jak największą ilość antyoksydantów.
Warzywa organiczne w sklepach ze zdrową żywnością mają ceny "chore umysłowo", jak wczoraj stwierdziła moja koleżanka. Ale patrząc na ceny waszych paczek, też nie są najniższe. Czy to się w ogóle sprzedaje?
Żeby kupować nasze warzywa, zdecydowanie trzeba mieć pieniądze i nie jest to produkt dostępny dla każdego. Zresztą widzimy po zamówieniach. Są ludzie, którzy co tydzień robią u nas zakupy za ponad 1000 złotych. Także dla nich paczka za 150 czy 200 złotych nie jest wielkim wydatkiem.
Ale pomimo tego, klientów przybywa?
Zdecydowanie tak. Większość dotychczasowych klientów pozostaje nam wierna i namawia swoje rodziny i znajomych do korzystania z naszych dostaw. Musiałam nawet zatrudnić kogoś do pomocy, bo sama nie dałabym rady!