Jak wyglądały ostatnie chwile Kory? Przyjaciółka wyjawia prawdę o ostatniej nocy
Przed śmiercią Kory prawie nikt nie wiedział, że przyjaźniła się z Magdaleną Środą. Panie poznały się 15 lat temu i stały się sobie bliskie między innymi dzięki walce o prawa kobiet. Jedna z najbardziej znanych feministek była przy Korze, gdy ta odchodziła, w jej ostatnią noc.
– Gdy tydzień przed jej śmiercią wybierałam się na Roztocze i powiedziałam Krzysztofowi, mojemu mężowi, który dobrze znał Korę: "Jadę do niej, ona umiera" – opowiedziała Środa "Newsweekowi".
– Odchodziła w noc, w która wszyscy na świecie gapili się w niebo, na księżyc. Symbol kobiecych mocy. Długo się chował, znikał, a potem spektakularnie odsłaniał. Rozpaliliśmy "szamańskie" ognisko, postawiliśmy na łące lunetę, choć i tak gołym okiem było lepiej widzieć tę przemianę – opowiadała Środa.
– Opowiadaliśmy jej o niej, trzymając za rękę, głaszcząc, szepcząc. Nie było już kontaktu, ale musiała nas słyszeć. Boginie słyszą wszystko. I nie umierają – zakończyła Magdalena Środa.
Magdalena Środa w rozmowie z "Newsweekiem" ujawniła też największą traumę Kory. Było nią dzieciństwo. Z każdym rokiem opowiadała o nim Środzie coraz więcej. Było nacechowane biedą, chorobą matki, sierocińcem, samotnością, molestowaniem a nawet próbą samobójczą. Dramat z dzieciństwa został wyśpiewany przez Korę w utworze "Zabawa w chowanego".
•
Okładka najnowszego numeru "Newsweeka". Magdalena Środa opowiedziała tygodnikowi o ostatnich chwilach Kory.•fot. Newsweek
Obserwuj nas na Instagramie. Codziennie nowe Instastory! Czytaj więcej