Rząd planuje "rzeź dzików", ale nie tylko one roznoszą ASF. Może to zrobić... każdy

Adam Nowiński
Internet huczy od informacji o planowanym masowym odstrzale dzików. Myśliwi mają strzelać nie tylko do odyńców, ale też do loch i warchlaków. Eksperci przewidują, że może to być koniec tego gatunku w Polsce. Odstrzał zlecono na skutek choroby o enigmatycznym skrócie ASF. Wielu o niej mówi, ale nikt do końca nie wie, skąd się wzięła i czego dotyczy.
W obronie dzików odbyły się demonstracje, m.in. w Warszawie. Fot. Adam Stępień / Agencja Gazeta
O ASF mówi się w sumie od dawna, ale dopiero teraz sprawa tej choroby nabrała rumieńców przez ostatnią decyzję ministra środowiska, który zlecił polowania wielkoobszarowe na terenie kraju. Pierwsze wyznaczono na sobotę 12 stycznia. Według wielu ekspertów takie działanie doprowadzi do wyeliminowania całkowicie populacji dzika w naszym kraju.

Czy pomoże to w walce z ASF? Tutaj zdania są podzielone. O tej chorobie dużo się mówi, ale mało kto wie, na czym polega afrykański pomór świń i jak jest przenoszony. Zacznijmy od tego, że zachorować na ASF mogą tylko świnie, dziki i guźce. Człowiek nie może zarazić się tą chorobą.


W Polsce pojawiła się zza wschodniej granicy – z Białorusi. Przyniosły ją stamtąd dziki parę lat temu. Od tego czasu choroba rozprzestrzeniała się w całym kraju, ale jego największe ogniska odnotowano na wschodzie Polski.

Zakażenie najczęściej następuje z jedzeniem, ale także przez drogi oddechowe i uszkodzoną skórę. Objawy widać dopiero po 6–10 dniach po zakażeniu wirusem. Dlatego tak niebezpieczne jest kupowanie warchlaków z nieznanych źródeł po okazyjnej cenie. Już za kilka dni mogą zacząć chorować.

Najpierw pojawia się gorączka, a po następnych kilku dniach sinica skóry uszu, brzucha, boków ciała, wybroczyny w skórze, duszność, pienisty i krwisty wypływ z nosa, biegunka z krwią i wymioty. Na ASF nie ma lekarstwa ani szczepionki. Walczy się z nim administracyjnie, wybijając świnie – stąd ostatnia decyzja ministra.

Nie tylko dziki przenoszą wirusa i rozprzestrzeniają go między gospodarstwami. Dzik bezpośrednio nie zagląda przecież do chlewni. "Wynoszą" go stamtąd ptaki, szczury, muchy, czy zwierzęta domowe takie jak psy i koty. To nie wszystko. W padłym, chorym na ASF dziku, wirus jest aktywny i zaraża do czterech miesięcy, a z lasu do gospodarstwa może przynieść go... człowiek.

Dlatego odstrzał dzików to rozwiązanie pośrednie. Potrzeba większej profilaktyki wśród rolników. Zmiany obuwia i rozkładania specjalnych mat. Ale i tak przed wszystkimi "roznosicielami" wirusa nie da się ustrzec. Takim sposobem musielibyśmy odstrzelić wszystkie gryzonie, koty i psy...