"Baliśmy się. Paweł mówił, jak się zachowywać, gdy ktoś zapuka do drzwi". Przejmujące wyznanie żony Adamowicza
Magdalena Adamowicz nie miała złudzeń, że kolejna reelekcja Pawła Adamowicza na stanowisko prezydenta Gdańska sprowadzi na ich rodzinę kłopoty. Zgodziła się na to, by jej mąż kandydował w wyborach pod jednym warunkiem. Wszystko po to, żeby chronić córkę przed hejterami.
– Byliśmy zastraszani. Paweł był silny, ale baliśmy się o nasze córki i o rodziców – wspomina wdowa po prezydencie Gdańska w rozmowie z Piotrem Jaconiem z TVN24. – Baliśmy się. Paweł mówił, jak się zachowywać, gdy o szóstej rano ktoś zapuka do drzwi. Gdy rano słyszałam podjeżdżający samochód patrzyłam, czy nie wysiądzie z niego grupa mężczyzn, którzy wbiegną do domu, rzucą Pawła na podłogę i zaczną przeszukiwać nasz dom – dodała.
Magdalena Adamowicz nie chciała, żeby córki były świadkami tego typu wydarzeń. Żona zamordowanego prezydenta Gdańska przypomniała, że jej rodzina miała licznych wrogów. Hejterzy oskarżali Pawła Adamowicza nawet o to, iż doszło do powodzi.
Żona zamordowanego prezydenta Gdańska wyznała, że nie czuje nienawiści do mordercy jej męża. Przypomnijmy, Paweł Adamowicz został zaatakowany przez nożownika w trakcie finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Przeszedł wielogodzinną operację, ale lekarzom nie udało się uratować mu życia. Zmarł na drugi dzień w szpitalu.
źródło: "Fakty po faktach"