W Wenezueli wrze. Ludzie wychodzą na ulice, a lider opozycji ogłosił się nowym prezydentem

Ola Gersz
Wenezuelczycy mają dość. Zmęczeni dyktaturą Nicolasa Maduro i permanentnym kryzysem w państwie masowo wychodzą na ulicę. A lider wenezuelskiej opozycji ogłosił się w środę tymczasowym prezydentem Wenezueli. Poparł go Donald Trump.
W Wenezueli ludzie protestują przeciwko prezydentowi Fot. Screenshot z Twittera / Alfredo Martin Ochoa ‏
10 stycznia Nicolas Maduro – socjalistyczny prezydent Wenezueli od 2013 r. – został zaprzysiężony na drugą kadencję. Wcześniej wygrał przedterminowe wybory prezydenckie, które wzbudziły poważne podejrzenia o fałszerstwa.

Parlament w Caracas – kontrolowany przez opozycję – to zaprzysiężenie unieważnił. Co więcej, przegłosowano ustawę, w której znalazł się zapis, że Maduro to w rzeczywistości dyktator i uzurpator.

Od tego momentu Wenezuelczycy powiedzieli głośne "nie" prezydentowi, który doprowadził do gospodarczej i politycznej ruiny ich kraju. Doszło nawet do próby puczu wojskowego – jak podaje agencja AP, zbuntowała się jedna z jednostek w Gwardii Narodowej.


Siły prezydenckie ogłosiły jednak, że stłumiły rebelię, aresztowano 27 osób. W odpowiedzi parlament w środę wezwał ludzi, aby wyszli na ulicę. W środę w Caracas 10-tys. tłum protestował przeciwko władzy Maduro. Doszło do brutalnych zamieszek, zginęło kilka osób. Tego samego dnia lider opozycji, przewodniczący parlamentu Juan Guaido ogłosił się w środę tymczasowym prezydentem kraju. Polityka poparły USA i Kanada. Trump zapowiedział, że użyje "pełni władzy ekonomicznej i dyplomatycznej Stanów Zjednoczonych w celu wywarcia presji, żeby przywrócić demokrację w Wenezueli". W odpowiedzi Maduro zerwał relacje z USA.