Siwiec wyżaliła się, że drogie ciuchy nie dają jej już radości. Kiedyś bardziej cieszyła się z podróbek
Bartosz Świderski
Kariera Natalii Siwiec eksplodowała w błyskawicznym tempie. Jeszcze 2012 roku była tylko piękną dziewczyną na trybunach meczu otwarcia Mistrzostw Europy. Teraz ma milion obserwatorów na Instagramie i szafę pełną ekskluzywnych ubrań. Czy ma powody do radości?
W rozmowie z "Faktem" przyznała, że zawsze ciągnęło ją do luksusu. Nie miała jednak do końca pojęcia, co to właściwie oznacza. Kiedy była nastolatką, to jej marzeniem była podróż do sklepu Zary w Hiszpanii i kupienie wszystkiego, co tylko zapragnie.
Topowe marki były dla niej zbyt abstrakcyjne. – Nawet nie wiedziałam, gdzie kupić takie marki jak Hermes, Dior czy Chanel – wyjawiła celebrytka.– W sklepach pojawiały się podróbki, a my, dziewczyny, nie znałyśmy się i myślałyśmy, że to oryginalne produkty. Dla nas i tak to kosztowało bardzo dużo. Taka torebka podróbka, która kosztowała 2 tysiące złotych, była dla mnie tak bardzo droga, ja myślałam, że to jest oryginalna torebka Diora – wytłumaczyła.Przyznała, że z czasem i wraz z rozwojem internetu była coraz bardziej świadoma. – Wtedy zaczęłam marzyć, że chciałabym mieć buty Christiano Louboutin – powiedziała i przyznała, że ma kilka par butów tej marki. – To już tak nie cieszy jak kiedyś, jak pierwsze buty, czy torebka, to jest kolejna rzecz, która pasuje do stylizacji – dodała. I zdradziła, że ubrania kupuje już za własne, zarobione pieniądze.Dodajmy, że w zeszłym roku Siwiec wywołała burzę swoim przemyśleniem na wakacjach w Hiszpanii. – Nigdy nie przestanie mnie zastanawiać fenomen oto tego miejsca. Zobaczcie, ile ludzi siedzi tutaj. A tutaj proszę, świeże owoce morza... Nie wiem, co ci ludzie robią – zastanawiała się celebrytka pod lokalem sieci McDonald's.