Miał na koncie cztery nominacje, ale żadnej statuetki. Twórca "Twin Peaks" wreszcie dostanie Oscara
Bartosz Godziński
David Lynch jest jednym z najbardziej uznanych i wpływowych reżyserów-wizjonerów, który jeszcze nie doczekał się Oscara. To się niebawem zmieni. Dostanie statuetkę za całokształt twórczości. Wyróżnienie dostaną jeszcze dwie osoby.
Lynch był nominowany do Oscara cztery razy: za "Mullholand Drive", "Blue Velvet" oraz dwukrotnie za "Człowieka słonia" (reżyseria + scenariusz adaptowany. Jednak musiał obejść się smakiem. Statuetka za jak najbardziej mu się należy, choć tak naprawdę do szczęścia wcale nie jest mu potrzebny. Miejsce w panteonie najwybitniejszych twórców światowej kinematografii ma zapewnione na stałe, a jego specyficzna twórczość dalej fascynuje. Amerykańska Akademia Sztuki i Wiedzy Filmowej przyznaje artystom honorowe Oscary za całokształt twórczości. – Za ich poświęcenie w ciągu całego życia na rzecz rozwoju sztuki filmowej i za ich osobisty wkład w rozwój techniki i produkcji filmowej – powiedział prezes Zarządu Akademii John Bailey na konferencji prasowej w Los Angeles.Cztery nominacje do Oscara miał też film "Siedem piękności Pasqualino" w reżyserii Liny Wertmueller. 91-letnia włoska reżyserka, scenarzystka, bliska współpracowniczką Federica Felliniego również otrzyma honorowego Oscara. Podobnie jak i aktor z plemiona Czirokezów. 71-letni Wes Studi grał m. in. w "Tańczącym z wilkami", "Ostatnim Mohikaninie", "Gorączce" czy "Avatarze". Oprócz honorowych Oscarów, Akademia przyznaje też specjalną nagrodę humanitarną im. Jeana Hersholta. Dostanie ją Geena Davis - znana z roli Thelmy w filmie "Thelma i Luise". Aktorka ma już zresztą na koncie Oscara - za "Przypadkowego Turystę.
Nagrody honorowe i specjalne Akademii zostaną wręczone podczas gali 27 października.